- 500 mikronów (pół milimetra) powłoki na elemencie blacharskim świadczy nie tylko o drugim lakierze, lecz także o warstwie szpachli
- Im grubsza warstwa szpachli, tym większe ryzyko, że z czasem pojawią się widoczne ślady po naprawie
- Przy prostowaniu elementu ulega uszkodzeniu powłoka ochronna od jego wewnętrznej strony — niezabezpieczona blacha zacznie rdzewieć
Ostateczny efekt naprawy blacharskiej jest tym lepszy, im lepiej element blacharski został wyprostowany. Milimetr kitu pod lakierem oznacza, że samochód po naprawie nie wrócił do stanu sprzed kolizji, a najlepsza sytuacja jest wtedy, gdy szpachla w ogóle nie jest potrzebna. W tym kontekście to, czy uda się uniknąć lakierowania czy też nie, ma mniejsze znaczenie.
Naprawa blacharska — kiedy da się ocalić oryginalny lakier?
Prostowanie blachy bez lakierowania, które jest stosowaną w niektórych warsztatach naprawą drobnych wgnieceń parkingowych lub po gradobiciu, jest możliwe tylko wtedy, gdy lakier nie został zdarty, przecięty ani nie pękł w miejscu uszkodzenia. Jeśli pod spodem jest szpachla albo lakier jest słaby, marne szanse, że się uda. Dalej: do wgniecenia musi być jakikolwiek dostęp od spodu, nie może ono znajdować się na załamaniu blachy lub przy samej krawędzi.
Jeśli te warunki nie są spełnione, artystycznego "wyprowadzania" wgnieceń zwykle się nawet nie rozważa. To błąd, a raczej... strategia. Szpachla jest tania i nałożyć może ją każdy. Prostowanie blachy, zwłaszcza bez użycia palnika i innych narzędzi niszczących strukturę metalu to już sztuka, w dodatku czasochłonna. W warsztatach, które żyją z hurtowego usuwania szkód ubezpieczeniowych, czas to pieniądz.
Naprawa blacharska — czasem nie jest tak źle, jak wygląda
Warto wiedzieć, że w wielu wypadkach otarcie wierzchniej warstwy lakieru, które wydaje się otarciem "do białego", w istocie jest tylko uszkodzeniem jego warstwy zewnętrznej, które da się łatwo zamaskować przez spolerowanie. Szczególnie poważnie wyglądają otarcia na ciemnych lakierach — zewnętrzny lakier bezbarwny w miejscu uszkodzenia jest jasnoszary lub biały i na tle ciemnej bazy (granatowej, grafitowej albo czarnej) krawędzie takiego zarysowania są szczególnie mocno widoczne.
Tymczasem wystarczy je wygładzić, żeby uszkodzenie przestało się rzucać w oczy, choć widoczne z bardzo bliskiej odległości wgłębienie pozostanie. Będzie to widoczne tylko dla naprawdę bystrych fachowców — zwykle więcej niż 30-40 mikronów zewnętrznej warstwy lakieru i tak nie da się zdjąć (mikron to tysięczna część milimetra). Bywa zatem, że drobne wgniecenie można i warto starannie wyciągnąć, a zarysowanie spolerować. Z drugiej strony uszkodzenie białego lakieru, które wydaje się niegroźne, często wiąże się z przebiciem zewnętrznej warstwy — wtedy malowanie, choćby małej powierzchni elementu, jest konieczne.
Naprawa blacharska — na odbiór auta bierz miernik!
Blacharze zazwyczaj nie przejmują się szczegółami, prostują element na tyle, żeby dało się wgniecenie uzupełnić szpachlą, a następnie przystępują do malowania. W większości przypadków po jakimś czasie, a nierzadko od razu, gołym okiem widać, gdzie i co było malowane, przynajmniej dla tych, co mają bystre oko i wiedzą, jak oglądać nadwozie auta. Szpachla, zwłaszcza niedosuszona, lubi z czasem "zapadać się". W chwili odbierania auta od lakiernika naprawiane miejsce może wyglądać ładnie, ale za miesiąc-dwa — już niekoniecznie. Jeśli zatem ktoś chce przed odbiorem auta upewnić się co do jakości naprawy blacharskiej, powinien wziąć ze sobą miernik grubości lakieru.
Tak można sprawdzić nie tylko, jak dobrze została zrobiona naprawa blacharska, ale też to, czy np. element został wymieniony, czy tylko wyklepany. 500 mikronów lub więcej lakieru i szpachli? Było klepanie! Czy staranne — to już zależy od zakresu "demolki" — nie wszystko da się uratować nawet fachowcom. Mgiełka lakieru renowacyjnego "podbija" fabryczną grubość lakieru z np. 100 mikronów do 150 lub np. ze 150 do 200 mikronów. Z tego względu, badając auto miernikiem, nie należy się skupiać na "równomiernie grubej" warstwie lakieru na całym aucie, lecz raczej szukać miejsc, gdzie powłoka jest wyraźnie grubsza. Nie ma normy na fabryczną grubość lakieru!
Naprawa blacharska — kiedy nie da się uniknąć lakierowania?
- Gdy lakier jest uszkodzony na tyle, że nie da się go wypolerować
- Gdy wgniecenie znajduje się na ostrym załamaniu blachy
- Gdy wgniecenie znajduje się bardzo blisko krawędzi elementu
- Gdy wgniecenie znajduje się dokładnie na wysokości wzmocnienia i nie da się do niego podejść od wewnętrznej strony blachy
Gdzie nie da się podejść prętem, można użyć plastikowych grzybków przyklejanych klejem na gorąco, które następnie pociąga się tzw. młotkiem udarowym.
Młotek udarowy (do udarowego pociągania grzybka) często odrywa grzybek od lakieru. To nie problem – klej łapie w kilkanaście sekund – grzybek przykleja się ponownie.
Jeśli da się do wgnieceń dotrzeć prętem, wypycha się je. Otwór technologiczny w klapie służy za punkt podparcia narzędzia.
Nadmiernie wypchnięte punkty pobija się miękkim młotkiem, który – jeśli użyty z wyczuciem – nie niszczy lakieru. Można użyć pobijaka z tworzywa.
Większość blacharzy na tym etapie już nakłada szpachlę; jej warstwa miejscami osiągnęłaby jednak grubość 1-2 mm – trochę dużo!
Ważne jest oświetlenie – dobre lampy inspekcyjne (mogą być zasilane bateriami od innych elektronarzędzi) bardzo ułatwiają uzyskanie dobrego efektu. Bez tego blacha, która wydaje się już gładka, w świetle słonecznym może okazać się pofałdowana.
Grzybków, młotka i prętów zakończonych kulką używa się na zmianę aż do uzyskania satysfakcjonującego efektu.
Pod lampą widać więcej zmarszczek niż w naturalnym oświetleniu. Bez minimalnej ilości szpachli się jednak nie obędzie
Mgiełka lakieru konieczna do zamaskowania miejsca naprawy będzie miała minimalną grubość, powierzchnia lakierowana będzie niewielka. Nie sposób będzie stwierdzić, że w tym miejscu było spore wgniecenie – i o to chodzi!