- To, że kiedyś jakiś sposób działał albo że wręcz do jego stosowania zachęcali producenci aut, nie znaczy, że teraz można go stosować
- Niektóre stare "triki" bywają skuteczne, ale korzystanie z nich obarczone jest takim ryzykiem, że nie warto go podejmować
- Część starych trików wynikało z potrzeb, które już dawno są nieaktualne – np. nie trzeba samemu robić "zimowego paliwa" skoro da się je kupić na stacji
To, co kiedyś świetnie działało, dziś może się już nie sprawdzać. Czasy się zmieniają, auta są inne niż kiedyś, używamy innych paliw i olejów – wiele starszych trików może nie tylko nie zadziałać, ale wręcz zaszkodzić, a nawet doprowadzić do gigantycznych szkód lub wręcz do tragedii.
Galeria zdjęć
Zamarzł zamek? Kierowcy starek daty mają na to "świetny" patent: podgrzanie kluczyka zapalniczką. Jeśli nie jeździcie klasykiem, w którym kluczyk to po prostu kawałek metalu, czasem zatopiony w kawałku gumy lub plastiku, a i w zamku nie ma plastikowych elementów, możecie ewentualnie ten sposób wykorzystać. Jeśli jednak wasz samochód nie jest od dawna pełnoletni, podarujcie sobie, albo w ostateczności róbcie to naprawdę ostrożnie, żeby nie uszkodzić nie tylko plastikowej obudowy kluczyka, ale też jej drogiej, delikatnej elektronicznej zawartości.
Po co skrobać szyby, skoro można polać je wrzątkiem przyniesionym z domu? Choćby dlatego, że użycie wrzątku na bocznych szybach może spowodować, że w aucie zrobi się przewiewnie, bo szkło rozpadnie się w drobny mak – szok termiczny dobrze im nie zrobi. Z kolei na szybach laminowanych mogą pojawić się pęknięcia i rozwarstwienia – szczególnie jeśli szyba wcześniej miała już wady. Oczywiście, nie jest tak, że przy każdym polaniu szyby wrzątkiem szyby od razu się rozsypują, stąd też np. w internecie łatwo znaleźć filmiki "obalające, mit pękających od wrzątku szyb" – naszym zdaniem ryzykować nie warto!
Nie tak dawno temu ten sposób "uzimowienia" paliwa do diesla zalecali nawet producenci aut – w instrukcjach wielu samochodów znajdowały się informacje o maksymalnej, bezpiecznej dolewce. Dziś lepiej już tego nie robić i to nie tylko dlatego, że zmieniły się samochody, ale też w związku z tym, że zmieniły się receptury paliw. Tak naprawdę, nie ma też takiej potrzeby, bo i z dostępnością paliw zimowych nie ma już problemu, a jeśli chcemy poprawić właściwości paliwa letniego czy przejściowego, lepiej użyć do tego specjalistycznych środków. Układy wtryskowe nowoczesnych diesli są niezwykle wrażliwe na parametry paliwa, a uszkodzenia spowodowane wlaniem do baku nie tego, co trzeba, idą z reguły w tysiące. Z kolei obecnie sprzedawane benzyny mają znaczne domieszki biokomponentów (alkohol), które sprzyjają zawodnieniu oleju napędowego (np. skropliny pary ze ścianek zbiornika łatwiej mieszają się z takim paliwem).
Starszej daty kierowcy wciąż pamiętają o "hamowaniu pulsacyjnym" i stosują ją na śliskich nawierzchniach. Zupełnie niepotrzebnie! Bo hamowanie pulsacyjne, czyli naciskanie hamulca i odpuszczanie w chwili, kiedy dochodzi do zerwania przyczepności to nic innego, jak namiastka działania ABS-u, tyle że znacznie mniej skuteczna i efektywna – układy hydrauliczne sterowane elektroniką monitorującą to, co dzieje się z poszczególnymi kołami, robią to lepiej nawet od bardzo doświadczonego kierowcy. Takie zabawy zostawmy więc użytkownikom youngtimerów i oldtimerów pozbawionych ABS-u, wszyscy inni powinni pewnie naciskać na hamulec, kiedy to tylko potrzebne. Na śliskiej nawierzchni warto za to delikatnie i ostrożnie obchodzić się z kierownicą, bo zbyt gwałtowne ruchy mogą łatwo wybić auto z toru jazdy – a skorygowanie tego może być wyzwaniem nawet dla układu ESP.
Nie masz pod ręką skrobaczki? Kiedyś niektórzy radzili, że można, zamiast niej użyć pudełka od kasety magnetofonowej albo płyty CD. Skąd teraz wziąć płytę lub kasetę? Z "partyzanckich" sposobów pozostała więc plastikowa karta bankowa. Tyle że to naprawdę słaby pomysł. Kawałek laminowanego tworzywa sztucznego z paskiem magnetycznym i "chipem" jest naprawdę delikatny – użycie go jest wprawdzie bezpieczne dla szyby, ale dla samej karty już nie. Materiał może łatwo popękać, rozwarstwić się – kartę trzeba będzie wymienić!
Dawno temu, kiedy mrozy były naprawdę siarczyste, szczególnie kierowcy ciężarówek, żeby po mroźnej nocy uruchomić silnik swojego pojazdu, rozpalali pod nim po prostu ognisko. Powód był prosty: stosowano marnej jakości oleje silnikowe, które na mrozie nabierały szybko konsystencji masła – nawet najlepsze rozruszniki i akumulatory nie wystarczały, żeby poruszyć wałem korbowym zatopionym w mazi. Co ciekawe, instrukcje obsługi choćby poczciwych starów sprzed kilkudziesięciu lat przewidywały, żeby po zakończeniu jazdy w warunkach zimowych olej z silnika zlewać i w kadzi zanieść do ciepłego pomieszczenia, a nawet podgrzać go przed zalaniem do zimnego silnika. W dzisiejszych czasach oleje są znacznie bardziej stabilne temperaturowo, za to auta są mniej odporne na ogień – próba rozpalenia choćby małego ogniska pod samochodem może się skończyć pożarem!