- LED-y zastępujące żarówki w reflektorach aut są coraz mniejsze i coraz lepsze
- Z pewnymi wyjątkami akcesoryjne LED-y zapewniają oświetlenie lepsze niż tradycyjne żarówki, do których przystosowane są reflektory starszych aut
- Akcesoryjne LED-y wiodących marek są warunkowo dopuszczone do użytku na drogach publicznych w kilku krajach UE, w tym w Niemczech
- W Polsce jednak kierowcy używają akcesoryjnych LED-ów na zasadzie: "nie wolno, ale można"
Z akcesoryjnymi LED-ami zastępującymi żarówki jest mnóstwo problemów, a jednak tego typu źródła światła należą do najlepiej sprzedających się akcesoriów samochodowych – także w Polsce.
Jakie są z nimi problemy? Po pierwsze, moduły nieco większe od tradycyjnych żarówek nie w każdym reflektorze się mieszczą. Po drugie, rozbudowane tylne części tych modułów służące do ich chłodzenia w niektórych autach uniemożliwiają zamknięcie tylnej osłony reflektora. Wreszcie, w niektórych autach, aby zamocować moduł LED, trzeba użyć specjalnej przejściówki, co dla wielu kierowców staje się już wyzwaniem – często nie do końca wiadomo, jaka przejściówka jest potrzebna, gdzie ją kupić... Po czwarte, akcesoryjne moduły LED mające zastąpić żarówki nie mają homologacji – w teorii można ich używać jedynie poza drogami publicznymi.
A jakie zalety mają moduły LED? W wielu autach znacząco poprawiają jakość oświetlenia drogi – tylko tyle i aż tyle.
Dalsza część tekstu pod materiałem wideo
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideoPhilips Ultinon Access: te LED-y raczej będą pasować
Retrofity LED są coraz mniejsze i coraz bardziej podobne do żarówek halogenowych. Model Philips Ultinon Access to już miniaturyzacja na takim poziomie, że w zasadzie dalsze działanie w tym kierunku jest zbędne. Pojedynczy moduł w części umieszczanej w reflektorze ma wielkość zbliżoną do wielkości żarówki. Z tyłu nie ma już ani masywnego modułu służącego do pasywnego chłodzenia LED-a, ani też chłodzenia aktywnego w postaci elektrycznego wiatraczka. Stopka jest prawie taka sama jak w żarówce (testowaliśmy model H7). Prawie, bo w kołnierzu są dodatkowe wycięcia, dzięki którym ten sam moduł LED może zastąpić albo popularną żarówkę H7, albo rzadziej spotykany typ żarówki H18.
Niemniej montaż przebiega w dokładnie taki sam sposób jak montaż żarówki: odpinasz starą żarówkę, wkładasz nową, podłączasz zasilanie – gotowe. Nie ma dodatkowych kabli, przejściówek itp. To jednocześnie oznacza, że cała operacja trwa dokładnie tyle, ile standardowa wymiana żarówek w aucie: od 2-3 minut w przypadku aut z dobrym dostępem do żarówek do 30 minut i więcej w przypadku samochodów, do których dostęp jest iluzoryczny – jak np. w starym Renault Megane, w którym do żarówki dostajemy się przez klapkę w nadkolu, działając i tak na ślepo.
Nowe LED-y włożyliśmy do Hondy Civic z 2009 r. i...
14-letni Civic to "pacjent" prawie idealny do tego rodzaju tuningu. Po pierwsze, ma wygląd wciąż nowoczesny i chłodna barwa świateł doskonale do niego pasuje (były wersje wyposażone w lampy ksenonowe). Po drugie, dostęp do żarówek jest nie najgorszy: w prawej lampie wymiana trwa dwie minuty, w lewej natomiast potrzebne są zdolności... proktologiczne. Ale problemu nie było – moduły Philips Ultinon Access weszły a swoje miejsce bez problemu.
Retrofity LED: jak to świeci?
Jakkolwiek producenci LED–ów z obowiązku przestrzegają przed stosowaniem tego rodzaju źródeł światła na drogach publicznych, to jednak – przynajmniej ci renomowani – starają się zapewnić dobre odwzorowanie założonej przez konstruktorów reflektorów wiązki światła, aby zagwarantować prawidłową granicę światła i cienia oraz wyeliminować nadmierne oślepianie. W domyśle: aby jednak LED-y były używane w normalnym ruchu drogowym.
Po założeniu LED-ów do Civica trudno mieć wątpliwości: nie oślepiają bardziej niż przeciętne samochodowe lampy, granica światła i cienia jest wyraźna, a światła na drodze jest jakby więcej i jest ono chłodniejsze – ten efekt bardzo trudno uzyskać za pomocą choćby najlepszych żarówek. Jest i "ale": po założeniu LED–ów trzeba wyregulować ustawienie reflektorów, bo (w przypadku naszej Hondy) świeciły nieco za nisko.
Warto też mieć na względzie czystość klosza: na brudnym kloszu reflektora światło się rozprasza i wówczas może być problem z oślepianiem.
Philips Ultinon Access: jakie to ma parametry i na ile powinny wystarczyć?
Producent na opakowaniu podaje temperaturę barwową modułów LED (6000 K), co oznacza, że światło jest chłodne – jak w większości samochodowych świateł LED. Żywotność modułów określono na 1500 godzin, nie jest natomiast podana ich całkowita emisja światła. Można przyjąć, że nie jest ona znacząco wyższa (o ile w ogóle jest wyższa) niż 1500 lm emitowane przez zwykłą żarówkę przyzwoitej jakości. Korzyść dla kierowcy wynika z chłodnej barwy światła zapewniającej wyższy kontrast i z tego, że w wiele reflektorów po wyposażeniu w podobne LED-y świeci jakby szerzej.
Co do trwałości, to wydaje się ona przeciętna (jak na LED-y), no ale wynika to z miniaturyzacji. LED produkuje ciepło i – jeśli nie ma skutecznego chłodzenia – zużywa się. W tych modułach nie ma ani masywnego radiatora, ani chłodzenia aktywnego (wiatraczka) w tylnej części obudowy, co na pewno ma wpływ na trwałość.
Z drugiej strony teoretyczna żywotność typowej żarówki halogenowej typu H7 to ok. 700 godzin. To jednak teoria, bo trwałość żarówek bada się w laboratorium przy napięciu 13,2 V. W samochodzie napięcie w instalacji jest wyższe, a obowiązuje zasada: wzrost napięcia o 5 proc. skraca żywotność żarówek o połowę. Jeszcze niższą trwałość (albo niższe od wymaganych osiągi) mają żarówki z niebieskim filtrem. A zatem – o ile te 1500 godzin to realna trwałość modułów, są one 3-4 razy trwalsze niż przeciętne, dobre żarówki.
Akcesoryjne miniaturowe LED-y: ile to kosztuje?
Komplet akcesoryjnych LED-ów Philipsa kosztuje ok. 250 zł. Komplet markowych żarówek o podwyższonej wydajności to wydatek ok. 100 zł, choć oczywiście można wybrać coś tańszego. Z tego wynika, że inwestycja w LED-y jest finansowo neutralna.
Akcesoryjne LED-y: nie wolno, ale...
Trzeba mieć świadomość, że korzystanie z LED-ów zamiast żarówek nie zostało w Polsce zalegalizowane. Oznacza to, że – przynajmniej w teorii – można stracić za to dowód rejestracyjny albo nie zaliczyć przeglądu. To raczej rzadkie przypadki ograniczone do sytuacji, gdy naprawdę LED się w naszym aucie nie sprawdza i oślepia innych (np. z powodu złego ustawienia reflektorów) albo gdy trafimy na służbistę.
Rada: po założeniu LED–ów warto podjechać do warsztatu w celu ustawienia świateł. Mechanik nie tylko ustawi światła tak, aby jazda była komfortowa dla nas i bezpieczna dla wszystkich, lecz także przekonamy się, czy nasze akcesoryjne lampy świecą prawidłowo, czy też nie. Jeśli nie, po prostu nie da się ich ustawić.