W zależności od producenta, rodzaju użytych rozwiązań czy stopnia zaawansowania za zestaw zasilania gazem z drugiej ręki należy zapłacić od 400 do 700 złotych. W cenę wliczona jest nie tylko jednostka sterująca i układ wtrysków, ale nierzadko również butla. Ponieważ to kwota nawet kilkakrotnie mniejsza od tej, którą należy zapłacić w firmie zakładającej fabrycznie nowe instalacje LPG, wybór używki wydaje się być wyjątkową promocją. Czy jednak także i w tym przypadku chytry nie straci dwa razy? Poważne wątpliwości budzą głównie trzy aspekty.

To może być rosyjska ruletka!

Przede wszystkim należy pomyśleć o sprawności układu. Na ogół zestawy sprzedawane w internecie lub przez osoby prywatne są wymontowane z auta. Tym samym poszczególne elementy można obejrzeć, ale niestety nie da się sprawdzi ich działania. To sytuacja o tyle groźna, że ewentualne wady używanej instalacji uwidocznią się dopiero po montażu. Gdy kierowca będzie miał szczęście, jedynym problemem okaże się zapchany filtr lub pęknięty przewód (oba warte kilkanaście złotych). Prawdziwe zmartwienie zacznie się w momencie, w którym układ od razu lub po niedługiej eksploatacji ujawni awarię reduktora (parownika) lub wtryskiwaczy. W takim przypadku naprawa szybko stanie się droga, a montaż przestanie być opłacalny.

Kolejny problem dotyczy butli. Po pierwsze każdy ze zbiorników otrzymuje homologację ważną przez 10 lat od daty pierwszego montażu. Może się okazać, że w przypadku używanej instalacji LPG termin ten albo już minął, albo minie w krótkim czasie. Odnowienie homologacji na podstawie protokołu Transportowego Dozoru Technicznego jest kosztowne. Cena usługi zazwyczaj wynosi od 300 do 400 złotych. Za podobną sumę z powodzeniem można kupić fabrycznie nowy zbiornik!

Po drugie kluczowe znaczenie ma stan wielozaworu i zaworów bezpieczeństwa. O ile w przypadku nowej butli kierowca ma pewność, że kondycja wentyli nie budzi wątpliwości, o tyle z używanym zbiornikiem może być różnie. I problemu w żadnym razie nie można bagatelizować. Jeżeli okaże się, że w używanej butli któraś z części ujawnia usterkę, może to stworzyć bezpośrednie zagrożenie dla życia kierowcy, pasażerów i innych osób!

Instalacja bez papierów? Pożegnaj się z przeglądem!

Zasadniczy problem pojawi się również podczas wbijania nowego sposobu zasilania do dowodu rejestracyjnego. Rozporządzenie Ministra Infrastruktury z dnia 28 września 2005 roku wyraźnie mówi, że instalacja gazowa jest jednym z elementów w pojeździe, który bezwzględnie nie może podlegać ponownemu montażowi! Przepis absolutnie zabrania zakładania używanych instalacji LPG i tym samym wyklucza możliwość wprowadzenia właściwej adnotacji do dokumentów pojazdu.

Oczywiście ściana legislacyjna wcale nie zatrzymuje kierowców. Najczęściej przepisy są omijane na dwa sposoby. Spora część osób wcale nie zgłasza faktu pojawienia się nowego źródła zasilania. Niestety rozwiązanie jest dalekie od ideału. Po pierwsze dlatego, że auto z nielegalnie wprowadzonymi modyfikacjami nie przejdzie okresowego badania technicznego. Po drugie gdy w trakcie rutynowej kontroli drogowej funkcjonariusze ujawnią naruszenie przepisów, sprawa zakończy się zabraniem dowodu rejestracyjnego i mandatem karnym.

Po trzecie niezgłoszona instalacja może przynieść poważne kłopoty także po ewentualnej stłuczce lub wypadku. Gdy rzeczoznawca podczas oględzin stwierdzi rodzaj zasilania, który nie został wbity do dokumentów pojazdu, wniosek o jakiekolwiek odszkodowanie zostanie z całą pewnością odrzucony. Podstawa? Auto nie spełnia warunków technicznych, czyli nigdy nie powinno zostać dopuszczone do ruchu! Oddalenie roszczenia oznacza, że pełna odpowiedzialność cywilna spocznie na właścicielu samochodu i ten z własnej kieszeni pokryje koszty związane z usunięciem szkody.

Używanej instalacji LPG nie wbijesz do dowodu

Sposobem na ominięcie przepisów jest także podjęcie próby "ulegalnienia" używanego układu LPG. Co to znaczy? Na forach internetowych można przeczytać o przypadkach, w których wbicie adnotacji o zasilaniu gazem znacznie ułatwiają firmy zajmujące się obsługą instalacji. Za mniej więcej 300 złotych (taka kwota jest podawana najczęściej) "gazownicy" sprawdzają poprawność działania układu oraz z pominięciem przepisów wydają zarówno fikcyjną fakturę za montaż, jak i świadectwo homologacji.

Czy to w stu procentach rozwiązuje problem? Nie do końca. Podczas wbijania instalacji do dowodu rejestracyjnego, dane z homologacji są wprowadzane do systemu. Gdy urzędnik za pośrednictwem programu komputerowego wykryje próbę legalizacji używanego układu, sprawa z całą pewnością nie rozejdzie się po kościach i znajdzie swój finał w prokuraturze. Właściciel pojazdu zostanie oskarżony o fałszerstwo i poświadczenie nieprawdy. Nawet jeżeli proces nie skończy się wyrokiem skazującym na karę bezwzględnego więzienia, sam fakt otrzymania wyroku w przyszłości skutecznie zamknie drogę m.in. do pracy w jednym z zawodów zaufania publicznego.

Zakup używanej instalacji LPG powinien przynieść oszczędności. Należy jednak pamiętać, aby w poszukiwaniu kolejnych zysków nie posunąć się zbyt daleko. Gdy właściciel pojazdu zdecyduje się zamontować używaną instalację, może stracić naprawdę wiele. Nie dość, że oszczędność nawet półtora tysiąca złotych bardzo szybko stopnieje w perspektywie kolejnych niesprawności układu, to jeszcze na horyzoncie pojawią się poważne konsekwencje prawne, włącznie z wyrokiem karnym. Czy rzeczywiście warto? Bez wątpliwości nie!