Powiedzmy to już na wstępie: więcej się do nowego nie zmieści. W każdym razie niewiele więcej. Dotychczas kufer klasy C miał 1500 l po złożeniu oparcia kanapy, teraz ma 1510 l. Tym, dla których to za mało, Mercedes poleca większą klasę E kombi.
My mówimy: w Skodzie Octavii (nawet w liftbacku) zmieści się więcej niż w klasie C. Nadwozie urosło o 10 cm, ale nie czuć tego, nawet gdy siedzi się z tyłu – przyrost miejsca można sprawdzić jedynie miarką. Wysocy wciąż będą mieli tu ciasno.
Kombi ze sprytnymi patentami
Pod względem stylistyki klasa C wykazuje duży postęp – auto wygląda mniej zwaliście niż dotychczas. Nam o wiele bardziej podobają się nie tylko ciekawsze linie nadwozia, lecz także sprytne rozwiązania ukryte we wnętrzu. Kanapę można teraz złożyć za pomocą guzika, który zwalnia elektromagnes. Pyk – i oparcie leży. Z powrotem trzeba je już jednak podnieść siłą mięśni.
Równie praktyczna jest znana – chociażby z Forda – sztuczka z otwieraniem klapy bagażnika. Trzymasz kluczyk w kieszeni i wystarczy, że pomachasz stopą pod zderzakiem, a elektryka uniesie pokrywę kufra. Jednocześnie roleta przestrzeni bagażowej automatycznie się odsuwa, a próg załadunku jest dość niski – jeszcze tylko bagażnik mógłby wysyłać pisemne zaproszenia do pakunków.
Superpraktyczne, gdy mamy ręce pełne bagaży! Łącznie z pasażerami Mercedes może zabrać 565 kg. Jeżeli często podróżujecie z dużym bagażem i zależy wam na komforcie, to powinniście zamówić pneumatyczne zawieszenie (dopłata: 6200 zł) – novum w tej klasie. Zalety tego rozwiązania to: automatyczna regulacja prześwitu przy obu osiach, stały prześwit i komfort resorowania.
Tak wyposażona klasa C podczas pierwszej przejażdżki spełniła nasze oczekiwania z nawiązką. Jeździ się nią nie gorzej niż limuzyną i także tutaj porównania z „małą klasą S” są na miejscu. Żeby poczuć to, co czują kierowcy największej limuzyny Mercedesa, warto wybrać tryb resorowania o nazwie Comfort. Jazda staje się wówczas jedwabista. Ustawienia Sport i Sport+ wprawiają auto w niepotrzebne drgania. Wrażenie wysokiego komfortu dopełnia wnętrze. Nasz testowy egzemplarz
w wersji Exclusive był szczególnie szlachetnie wykończony – z zewnątrz można tę odmianę rozpoznać po klasycznym grillu, z gwiazdą stojącą na masce. Długa lista opcji, obejmująca m.in. licznych asystentów jazdy i zarezerwowany dotychczas dla o wiele droższych modeli sprzęt grający audiofilskiej marki Burmester, pozwala zarówno wywindować cenę auta do nieprzyzwoitej wysokości, jak i sprawić sobie – w rzeczy samej – małą klasę S.
Dopracowana jednostka napędowa
Ku naszemu zaskoczeniu do luksusowego wizerunku Mercedesa pasuje też 2-litrowy, turbodoładowany silnik. Nawet pod dużym obciążeniem nie sprawia wrażenia przeciążonego i znakomicie dogaduje się z 7-stopniowym „automatem” (11 000 zł). W takim połączeniu klasa C zadowala się średnio 5,6 l/100 km.
Podsumowanie
Sedan klasy C jest dobry, ale model T – jeszcze lepszy. Komfort stoi na wysokim poziomie, tak samo jak dynamika i praktyczność. Trendy sprzedaży wskazują na to, że kombi będą w Europie coraz popularniejsze. W przypadku klasy C nie mamy żadnych wątpliwości, że tak się stanie.