- Czy to R18? – wypalił kierowca, który uchylił okno w aucie tuż obok mnie. – Widziałem dziś takiego u Marcina Prokopa na instagramie, też na takim jeździ - dodał. – Bokser! Bokser! – wołał do mnie z kolei starszy mężczyzna na przejściu dla pieszych. Od takich zapytań, uwag i spojrzeń trudno uciec, gdy podróżuje się najbardziej spektakularnym krążownikiem od BMW. To cieszy, bo okazuje się, że to właśnie powrót do niemal absolutnej klasyki może być strzałem w dziesiątkę. Ale R18 to nie tylko powrót do korzeni. To również wyzwanie.
Każdy może marzyć, nie każdy może jeździć
Truizmem byłoby napisać, że R18 to motocykl dla wybranych. Nie tylko ze względu na cenę, która przekracza 100 tys. zł. To cena, za którą w wielu polskich miejscowościach wciąż można kupić kawalerkę. Pamiętajmy jednak, że w dobie tak powszechnego leasingu, również na ceny motocykli coraz częściej patrzy się przez pryzmat miesięcznej raty, a nie tylko wartości całkowitej. I to jest piękne.
Cena jest jednak dopiero początkiem wyzwania, jakim jest R18. Dlaczego? Bo jest to motocykl wymagający i wielu nawet średnio zaawansowanych motocyklistów może mieć problemy z okiełznaniem jego wielkości, masy, a może przede wszystkim – swoich własnych emocji, które budzi dosiadanego tego choppera. O ile nisko położony środek ciężkości czy „bieg wsteczny” (trudny do wrzucenia i niemający nic wspólnego ze skrzynią biegów) pomagają w manewrach, jest to wciąż za mało, aby móc stracić czujność choć na chwilę.
Jeśli jednak po kilkudziesięciu przejechanych kilometrach zaczniemy się przyzwyczajać do wszelkich „wyzwań”, R18 odpłaci nam za wszystko z nawiązką. Piękno sylwetki, dźwięk wydobywający się z przerośniętego do granic rozsądku boksera oraz moc, która zdaje się nie mieć końca, stają się poezją na dwóch kołach. A jednym z najpiękniejszych momentów, jakie doświadczymy na R18 jest… jego odpalenie. Klasyczne dla bokserów szarpnięcie przy tej pojemności i stylizowanych wydechach sprawia, że nasze serce bije szybciej jeszcze zanim ruszymy z miejsca.
Motocykl „trzeci”
Nie znam motocyklisty, który nie marzyłby o posiadaniu własnej, domowej „stajni” z motocyklami. Co znalazłoby się w moim? Jeden motocykl do sprawnego poruszania się na co dzień i dojazdów do pracy (również w korkach). Drugi do dalszych wypraw i podróży, a trzeci… Trzeci to taki, który wyciąga się z garażu tylko na weekendowe przejażdżki po bulwarach i okolicy. Taki, który spełnia motoryzacyjne marzenia, zaspokaja ambicje oraz stanowi swego rodzaju nagrodę. Tak właśnie widzę R18.
Waga motocykla z paliwem to aż 345 kg. Jak wspominałem, motocykl ma elektryczny bieg wsteczny, który kilka razy naprawdę się przydał. Pomimo dobrego wyważenia, bez niego byłoby mi trudno wybrnąć z kilku sytuacji. Wydaje się jednak, że umieszczenie przełącznika w okolicach dolotu nie jest do końca fortunne. Również samo włączanie „biegu” bywa nieco problematyczne, a motocyklem trzeba kilka razy delikatnie ruszyć do przodu i do tyłu, aby wsteczny prawidłowo się załączył. Daleka od ideału jest również sama dynamika przyśpieszania do tyłu i sama w sobie może w niektórych przypadkach sprawiać problemy – zwłaszcza przy pierwszych kontaktach z tym sprzętem. „Gazu” na „wstecznym” dodajemy za pomocą przycisku rozrusznika, co samo w sobie jest ciekawym rozwiązaniem, ale nie pozwala regulować prędkości.
W klasycznej sylwetce R18 znajdziemy oczywiście wiele innych elektronicznych dodatków znanych z innych modeli marki, takich jak podgrzewane manetki, ABS, kontrolę trakcji czy asystenta ruszania pod górę.
Niektórzy narzekają, że motocykl ma zbyt wiele tanio wyglądających albo po prostu standardowych, plastikowych elementów. Najbardziej zadziwiający i niepasujący do R18 jest kluczyk, który nie trzyma stylistyki. Pamiętajmy jednak, że R18 to „seryjny custom”, którego zakup jest dopiero początkiem do stworzenia motocykla w sam raz dla siebie, a to wymaga dobrania odpowiednich detali i akcesoriów.
Największy bokser w historii
BMW chciało i zrobiło wrażenie – aż do przesady. Designerzy zadbali, aby nikt nawet przez moment nie miał wątpliwości, z jaką bestią ma do czynienia. Okazuje się, że sama wielkość opasłych cylindrów to za mało. Emblemat umieszczony na silniku informujący… krzyczący, że potężny bokser ma pojemność aż „1800 cc” może wydać się nieco kiczowaty, ale z pewnością zostanie dostrzeżony przez każdego. A jak już wydaje się 100 tys. zł na motocykl, to cieszy nas każde westchnięcie na jego widok. R18 to z pewnością nie kalka sprawdzonych zabiegów marketingowych stosowanych przez głównych producentów.
Zresztą, nie tylko tabliczka ma robić wrażenie. Nazwy trybów jazdy odpowiednio Rock i Roll (najmocniejszy i „normalny”) również pokazują, że zadbano o symbolikę. Motocykl został również wyposażony w tryb „Rain”, który oczywiście sprawdzi się podczas deszczu. Uwagę zwraca też sposób umieszczenia licznych znaczków BMW na motocyklu – za pomocą śrubek. Wszystko to sprawia, że motocykl robi wrażenie jeszcze bardziej klasycznego i stylowego.
Poza tymi detalami, motocykl uderza prostotą. Liczba widocznych elementów została ograniczona do minimum, dzięki czemu R18 wygląda dosłownie jak z innej epoki. Zero udziwnień, rama imitująca sztywną konstrukcję oraz potężny „Big Boxer”. To on jako jedyny ma zwracać na siebie uwagę i stanowić kwintesencję tego jednośladu. A skoro mówimy o silniku, to ma on „skromne” 91 koni mechanicznych. Diabeł jednak tkwi w szczegółach. Moment obrotowy tego potwora to aż 158 NM. Oznacza to ogromną moc niezależnie od biegu czy stopnia odkręcenia manetki.
Duży, dla dużych
Flagowy cruiser BWM to motocykl dla dużych chłopców. Dosłownie dużych, bo dość trudno się go prowadzi przy wzroście rzędu 175 cm. Ci, którzy nie mogli znaleźć wystarczająco rosłego motocykla do swoich rozmiarów z pewnością będą zadowoleni. Niżsi będą bez problemów i pewnie stawiać stopy na podłożu, choć trzeba się liczyć z tym, że przy niektórych manewrach, do kierownicy będzie się trzeba nieco pochylić.
Oprócz tabliczki z pojemnością, trudno nie dostrzec na motocyklu jeszcze jednego napisu – „First edition”. Jednak trudno oprzeć się wrażeniu, że motocykl już teraz stał się legendą, choć wielu nawet nie miało jeszcze okazji ujrzeć go na własne oczy. Motocykl, którego sylwetka nawiązuje do modelu R5 z 1936 r. już teraz jest zjawiskiem na rynku jednośladów i na stałe wpisuje się do kanonu najbardziej spektakularnych motocykli wszech czasów.