• MINI Countryman John Cooper Works All4 to auto większe niż się może wydawać
  • MINI wyposażone w namiot dachowy pozwala na podróż bez zobowiązań i wcześniejszych rezerwacji
  • Nie jest problemem zjazd z drogi utwardzonej – auto z napędem 4x4 nie boi się delikatnego off-roadu

Żadnych wątpliwości, że MINI wszystko uniesie, nie miały moje dzieci, gdy tylko zobaczyły niebieskiego Countrymana z czarnym, szerokim kufrem na dachu. – To jest namiot? A jak się go zdejmuje? Gdzie w nim się śpi? Na dachu? A jak się tam wchodzi?

Przyznam, że moje wątpliwości też prysły w chwili odbioru niebieskiego MINI Countryman w topowej wersji John Cooper Works All4. Niech was nie zmyli nazwa – owszem, to jest samochód dobry do miasta, ale wcale nie taki mały. Na oko ma prawie 160 cm "wzrostu" (toż to prawie SUV!), ma normalny, całkiem spory bagażnik, dużo miejsca w środku. Auto wyposażone jest w opcjonalne relingi, a więc przygotowane do wożenia bagażu na dachu. Do relingów przykręcono firmowy bagażnik bazowy – czyli belki poprzeczne. Na nich znalazł się namiot – sygnowany logo MINI, wyprodukowany przez renomowaną włoską firmę Autohome. Nie ma szans, aby to nie zagrało.

Namiot dachowy – co to za pomysł?

   Foto: Auto Świat

Namioty dachowe jeszcze do niedawna kojarzyły się przede wszystkim z autami używanymi do wypraw w tereny, gdzie nie sposób liczyć na jakikolwiek hotel, nocleg trzeba zorganizować we własnym zakresie, natomiast spanie na ziemi z różnych względów jest nie do końca bezpieczne, a w każdym razie wymaga każdorazowo sporo wysiłku i odpowiednich przygotowań. Namiot dachowy rozwiązuje mnóstwo problemów. Po pierwsze, znikome jest ryzyko, że coś wpełznie do środka. Po drugie, nie ma zagrożenia, że w razie deszczu woda podmyje namiot od spodu, praktycznie nie ma też zmartwienia, że namiot przemoknie od góry. Po trzecie, namiot dachowy łatwo się rozbija, o wiele łatwiej niż typowy namiot stawiany na ziemi. To, czy wokół są skały czy piach, jest bez znaczenia. No i – co nie mniej ważne – komfort spania jest nieporównywalny z tym, co oferuje zwykły namiot z karimatą albo dmuchanym materacem (który zresztą trzeba nadmuchać, a potem zwinąć). W namiocie dachowym mamy "prawdziwy" materac z pianki, który po prostu jest w środku.

Czy zmieścimy się do MINI?

Z zewnątrz sylwetka MINI nieodmiennie kojarzy się ze zgrabnym, ale niewielkim autkiem – raczej miejskim niż wyprawowym. To jednak złudzenie. MINI Countryman to wyrośnięty, "pełnowymiarowy" samochód. Oto bowiem do bagażnika bez problemu wchodzi całkiem duża klatka dla psa i bynajmniej nie zabiera ona całej przestrzeni. W tym układzie bagażnik ma poj. 450 l. A przecież wnętrze MINI jest konfigurowalne: gdy jedziemy w trójkę i złożymy 2/3 oparć kanapy, pojemność przestrzeni bagażowej rośnie do 1000 litrów. Jeśli jedziemy w dwójkę, można całkowicie złożyć oparcia tylnych siedzeń – wówczas mamy za sobą przedział bagażowy o poj. blisko 1400 l. To wartości typowe dla średniej wielkości SUV-a, którym MINI Countryman w istocie jest.

Tak więc MNI okazuje się świetnym towarzyszem nie tylko weekendowego, lecz także dalszego wyjazdu w plener. Jeśli ktoś miałby taką potrzebę, może wyposażyć MINI w hak holowniczy i oprócz namiotu wziąć ze sobą jeszcze np. dwa albo trzy rowery. Żaden problem.

Namiot MINI to wersja sztywna

   Foto: Auto Świat

Przed wyjazdem, jeszcze pod domem, testujemy stawianie i zwijanie namiotu dachowego MINI, który przyda nam się podczas wypadu. Podobno w tym przypadku jest to niesłychanie proste, doświadczenie jednak podpowiada, że lepiej mieć pewność.

Na marginesie: namioty dachowe można umownie podzielić na dwie grupy: tzw. namioty szmaciane (taki mam na własność, testowałem go wielokrotnie i zaprawdę sprawdza się) oraz namioty sztywne, które w wersji "do jazdy" wyglądają jak nieco spłaszczony dachowy kufer bagażowy.

Jak się stawia namiot dachowy na MINI?

Na podjeździe do garażu odpinam więc trzy zatrzaski łączące pokrywę z podstawą namiotu – nie ma z tym żadnej filozofii. Teraz delikatnie popycham wieko namiotu ku górze i… wieko "odjeżdża", namiot rozkłada się w zasadzie sam. To wszystko? Wygląda na to, że w zasadzie tak. Jeszcze tylko drabinka – jest wewnątrz namiotu, leży na materacu. Drabinka ma haki, które trzeba zahaczyć o podstawę namiotu, jest rozciągana, aby można ją było dostosować do wysokości auta i ukształtowania terenu. Cała operacja stawiania takiego namiotu trwa… minutę. Nie przesadzam. Gdybym stawiał taki namiot na czas, ogarnąłbym temat w 20 sekund.

Tymczasem pierwsi mieszkańcy są już w środku, testują materac, otwierają okna, próbują roznieść całą konstrukcję na strzępy, chcą wciągnąć do środka drabinę. Nie sposób ich wywabić na dół i ostatecznie musimy pójść na jakiś kompromis. Umawiamy się, że kto może pojechać na wycieczkę niebieskim MINI, ten pomieszka w namiocie w "plenerze", a kto nie może pojechać, dostanie później szansę na nockę pod domem.

Po chwili mogę już testować składanie namiotu MINI. Po bokach zwisają linki przymocowane do dachu. Ciągnąc za linkę z jednej strony, ściągamy w dół albo przód, albo tył namiotu – kolejność dowolna. Zapinamy dwa zatrzaski z przodu albo jeden z tyłu. Teraz te części tekstylnych boków namiotu, które same nie wpadły do środka, wpychamy ręką, a następnie pociągamy za drugą linkę i drugą krawędź dachu ściągamy w dół. Zapinamy zatrzaski i… można jechać. Co ważne, nie ma potrzeby wyjmowania ze środka śpiworów czy poduszek, drobnych przedmiotów. W obudowie z laminatu jest sporo przestrzeni i te rzeczy – jak również "wbudowany" materac – bez problemu się tam mieszczą. Składanie tego namiotu trwa może dwie minuty, a zatem gdyby w drodze ktoś zamarzył sobie 40-minutową drzemkę, to w sumie nic nie stoi na przeszkodzie, by rozłożyć domek…

Czy MINI uniesie taki ciężar?

   Foto: Auto Świat

Każdy bagażnik dachowy, jak również sam dach samochodu ma swoje ograniczenia w kwestii masy bagażu, jaką można na nim przewozić. Zwykle jest to kilkadziesiąt-sto kilogramów. Mało? Wystarczy. Otóż co innego jechać np. z rowerami na dachu z prędkością 120 km/h, podczas gdy na taki ładunek oddziałują różne siły – opór aerodynamiczny, przeciążenia boczne, wzdłużne i wszelkie inne, a co innego obciążenie statyczne, jakim jest namiot dachowy wraz z mieszkańcami, którzy razem (namiot plus mieszkańcy) mogą ważyć ponad 200 kg. W czasie jazdy pasażerowie są w aucie, a dach musi wytrzymać jedynie ciężar bagażnika oraz namiotu. Na postoju, gdy nie ma przeciążeń występujących podczas jazdy, na dachu takiego samochodu jak MINI bez problemu mogą mieszkać dwie dorosłe osoby i dziecko. Sam namiot, wbrew pozorom, swoje waży, to nie jest konstrukcja, którą można nosić na plecach. Sztywny namiot dwuosobowy ma masę ok. 50-60 kg. Po włożeniu go na dach nie ma to jednak znaczenia. Ważne: aby bagażnik bazowy (belki) bez problemu uniósł namiot, powinien być umocowany do relingów albo do fabrycznych punktów mocowania. MINI ma opcjonalne relingi – warto pamiętać, aby je zamówić.

   Foto: Auto Świat

Jedziemy z namiotem i staramy się nie przesadzać

Tymczasem trzeba dojechać na miejsce i tu namiot dachowy nakłada pewne ograniczenia. Co do zasady, jadąc z namiotem dachowym, nie powinno się przekraczać 120-130 km/h. Moje testowe MINI John Cooper Works All4 ma dwulitrowy benzynowy silnik o mocy ponad 300 KM, do setki rozpędza się w nieco ponad 5 sekund, a potrafi jechać 250 km/h i kto wie, może i dałoby radę tyle jechać z namiotem – prędkość ta nie wynika bowiem z ograniczeń napędu, a działania blokady elektronicznej. 250 km/h z namiotem na dachu… to nie byłoby mądre. Staram się więc jechać grzecznie, ale na autostradzie na chwilę się zapominam – chyba było ponad 140 km/h. O namiocie przypomina mi dodatkowy, nieobecny w tym modelu jadącym "na pusto" szum dochodzący z góry, więc zwalniam, jedynie na ślimakach autostradowych bawię się właściwościami tego auta, które bez przesady można nazwać sportowymi. Jazda jest jednak łatwa: automat, napęd na cztery koła, mocy aż, aż. Wyprzedzanie innych pojazdów to, właściwie bez względu na warunki, bułka z masłem.

MINI fajnie się prowadzi, ma potężny zapas mocy i można powiedzieć, że jest świetnym towarzyszem dalekich podróży. Podróż umila eleganckie, dopracowane wykończenie – skórzana tapicerka, dobra wentylacja, nagłośnienie.

MINI Countryman wiejskich dróg się nie boi

MINI z namiotem dachowym Foto: Auto Świat
MINI z namiotem dachowym

Tymczasem zjeżdżamy z głównej drogi i jedziemy wąską asfaltówką przez wieś. W pewnym momencie asfalt kończy się i przechodzi w drogę gruntową. W miarę jak zbliżamy się do Narwi, droga staje się coraz mniej wyraźna, mapa jednak podpowiada, że ta droga gdzieś tu jest. Na pewno jeżdżą tu ciągniki, w jakiś sposób trzeba pozwozić siano i zboże z pól. Dwa razy wychodzę z auta i pieszo idę kawałek do przodu, aby przekonać się, czy przejedziemy, czy nie jest to czasem ostatnia chwila, aby zawracać. Zaczynamy rozglądać się za miejscem na biwak, który tym razem będzie całkiem na dziko. Tymczasem MINI okazuje się być czymś znacznie więcej niż mieszczuchem z solidnym zapasem mocy. Na nierównej, piaszczystej drodze daje radę, nie ma najmniejszych problemów z trakcją. Napęd na cztery koła robi, co do niego należy. Wiadomo, nie ma po co się spieszyć, trzeba uważać na koła – szkoda byłoby pokaleczyć 19-calowe, toczone felgi. MINI to nie jest samochód terenowy, ale nie przesadzajmy też, że tylko na asfalt.

Tu jesteś, a za chwilę cię nie ma

   Foto: Auto Świat

Rozbijamy, a w zasadzie to "uwalniamy" namiot, wyciągamy składany stół, wypuszczamy psa z bagażnika. Po chwili jednak okazuje się, że w oddali ktoś kosi łąkę ciągnikiem wyposażonym w jakąś głośną maszynę i zbliża się w naszą stronę. To chyba jednak nie "to" miejsce. Szybka akcja: namiot ściągamy w dół, spinamy dach i podstawę kufra i już po chwili jedziemy dalej – przestawiamy się o kilometr. To wielka zaleta MINI z namiotem na dachu – masz dach nad głową i miejsce na drzemkę, ale jakby co – po pięciu minutach jedziesz dalej, nie ma w tym ani specjalnej filozofii, ani jakiegoś ekstra wysiłku.

Jak przerobić MINI na minikampera?

   Foto: Auto Świat

Po tej "próbnej" jednodniowej wycieczce widzę, że takim autkiem spokojnie można pojechać w plener na dłużej. Mając jednak na uwadze obecność psa (klatka zajmuje sporo miejsca) oraz fakt, iż młodzież ma ogromne potrzeby, jeśli chodzi o ekwipunek (ubrania na ciepło, ubrania na zimno, wędki, kalosze, rakiety do badmintona i kto wie, co jeszcze), a jeszcze pamiętajmy o kuchence, garnkach, etc., zadbałbym o trochę dodatkowego miejsca na bagaż. Moim zdaniem kuferek bagażowy mocowany za autem byłby idealny. Że MINI nie uniesie? Pewnie, że uniesie! Oczywiście, niezależnie od samochodu, w zewnętrznym kuferku bagażowym mocowanym np. na haku holowniczym wozimy rzeczy duże, a możliwie lekkie. To, co ciężkie, jedzie w aucie. W ogóle hak holowniczy, ma się rozumieć, odpinany, to dobra rzecz. Raz wieziesz na nim kuferek bagażowy, innym razem rowery.

Wracamy i uwalniamy namiot… pod garażem

   Foto: Auto Świat

Jako się rzekło, na dzień przed oddaniem auta "rozbijam" namiot pod garażem. Spać na dachu samochodu to dla dzieci jednak atrakcja. Przy okazji kombinuję, co by tu jeszcze poprawić w kempingowym wyposażeniu samochodu. Otóż cała konstrukcja jest dość wysoka – namiot siedzi na bagażniku bazowym mocno odstającym od dachu, a samochód – choć na pierwszy rzut oka wydaje się niewysoki – tak naprawdę wcale nie jest niski. To m.in. dlatego w środku ma tyle miejsca. No więc wraz z namiotem, który wydaje się płaski, auto w stanie "do jazdy" ma wysokość minimalnie ponad dwa metry, jakieś dwa zero pięć. To oznacza, że lepiej nie ryzykować wjazdu do garażu podziemnego. Ponieważ samochód ma normalne, wystandaryzowane relingi, założyłbym mu niskie belki poprzeczne, nieznacznie tylko wyższe od relingów. W takim układzie wraz ze sztywnym namiotem miałby jakieś 195 cm wysokości – i wtedy jeździłbym z tym namiotem przez całe lato, w ogóle go nie zdejmując, bez ryzyka, że zapomnę się i zahaczę o coś w garażu.

Tak czy inaczej, jeśli ktoś lubi włóczyć się po świecie albo i po kraju na zasadzie "gdzie mi się spodoba – tam zostaję", takie MINI z namiotem jest warte rozważenia. To jednak o wiele wyższa półka niż jakiś tam zwykły namiot stawiany na trawie wyciągnięty z bagażnika – zupełnie inny jest komfort, inne wrażenia i inna mobilność. No i na kempingach inni patrzą z szacunkiem: to tak się da? No pewnie, że się da.

   Foto: Auto Świat