Ueli nie jest typowym Szwajcarem. 52-letni mechanik samochodowy spełnia trzy niezbędne do podjętego przedsięwzięcia wymogi, których połączenie występuje niezwykle rzadko: ma dużo pieniędzy, gust na granicy dobrego smaku i rzemieślniczy geniusz. Zacznijmy od pieniędzy. Bazą do realizacji tej niezwykłej fantazji człowieka, który mógłby zostać nominowany do tytułu szaleńca roku, był prawie nowy Mercedes SLR McLaren. Cena tego modelu w 2008 roku osiągała niemal 450 tys. euro. Przeróbka samochodu pochłonęła blisko 30 tys. godzin pracy. Z kalkulatorem w ręku wyszło nam 3750 dni roboczych, oczywiście pod warunkiem poświęcania temu zajęciu tylko ośmiu godzin dziennie.
Podniesienie mocy jednostki napędowej do 950 KM – docelowo ma być 1000 KM – nie kosztowało jeszcze majątku. Ale 600 rubinów, którymi ozdobiono ten klejnot (choćby śruby do kół), już na pewno tak. No i przede wszystkim lakier. Ueli zmieszał 5 kg opiłków złota z bezbarwnym lakierem i naniósł pistoletem na całe nadwozie. Koszt materiału: 120 tys. euro.
Jednak „król Midas tuningu” poszedł jeszcze o krok dalej. Pozłocił wszystkie elementy karoserii, które seryjnie były czarne, np. oprawki tylnych lamp po prawie 15 tys. euro za sztukę. Chyba zatem należy mu uwierzyć, kiedy całkowity koszt samochodu szacuje na 5,5 mln szwajcarskich franków, czyli mniej więcej 3,7 mln euro.
Nie przeszkadza mu również to, że jego „jeżdżące konto bankowe” nie znajduje wielu zwolenników nawet wśród wyjątkowo tolerancyjnych fanów sceny tuningowej. Niektórym przód tego SLR-a kojarzy się z syberyjską lokomotywą, do której doczepiono pług śnieżny w rozmiarze XXL, a tylny spoiler przypomina kształtem wiraż 4-pasmowego zabawkowego toru wyścigowego. Inne komentarze z internetowego blogu: jeden z użytkowników naśmiewa się, że auto wygląda jak karuzela na kołach, ktoś z kolei skarży się, iż odkąd zobaczył tego SLR-a, cierpi na chroniczny reumatyzm źrenic.Ueli tymczasem zagłębia się w fotelu i odsyła o swojej witryny (www.anliker-ueli.ch), na której zdradza swoją filozofię.
I czeka na klientów, których upatruje np. w Dubaju. Zapewnia, że jest w stanie zbudować pięć takich „skarbców” pod warunkiem, że znalazłoby się tylu chętnych, dla których powyższa interpretacja motoryzacyjnej perfekcji warta byłaby 5 mln euro. Szkoda tylko, że SLR nie jest już produkowany. A szejkowie niekoniecznie gustują w samochodach używanych.