Tak jak teraz BMW. Na widok studium „piątki” GT trudno się oprzeć wrażeniu, że ktoś tu trochę pomylił trendy.
Progressive Activity Sedan (w skrócie PAS) zdaje się zapraszać na imprezę, której gospodarz dawno zmienił motto. Za duże, za masywne, za ciężkie (prawie 2 t) GT wyglada jak Guliwer w świecie, w którym rządy przejęły krasnale. Bawarski producent nie jest z tego powodu szczęśliwy, ale prace nad nową koncepcją przestrzenną rozpoczęły się, gdy kryzys wydawał się tak odległy, jak dalekie jest GT od ekologicznego pojazdu.
Hasło na dziś: zacisnąć zęby i przebrnąć przez to. Nie będzie łatwo, bo plan zakłada sprzedaż 30 tys. PAS-ów rocznie – przede wszystkim w Europie i USA. A jaki to samochód? Jego najważniejszą cechą wydaje się odmienność. Plasuje się gdzieś pomiędzy klasami, jednak za żadne skarby nie chce trafić do jednego worka z chybioną klasą R Mercedesa. Dlatego BMW dopracowywało swój koncept pod kątem dynamiki, obniżając go o kilka centymetrów. Z powodzeniem. Jak na auto będące masywnym połączeniem rozmaitych orientacji stylistycznych prezentuje się nad wyraz sportowo.
GT sięga po komponenty przygotowywane do przyszłych generacji serii 5 i 7, ma w standardzie napęd na tylne koła, a opcjonalnie – xDrive z SUV-a X5. To jest pół kombi, pół coupé, niski SUV, wysoka limuzyna, ale żaden z tych modeli tak naprawdę. Ma ukośny tył z dwuczęściową klapą jak Skoda Superb, 4 bezramowe okna boczne, 4 fotele (ale w wersji produkcyjnej 3-osobową kanapę). Do tego 21-calowe koła (w wersji studyjnej, potem seryjnie 18-calowe).
Pięciometrową długością dorównuje prawie serii 7, od której przejął także olbrzymi rozstaw osi (3,07 m), pozostaje jednak o 13 cm niższy (1,56 m) od X6 (1,69 m). Krótko rzecz ujmując: nisza, w którą miałby się wcisnąć PAS, jest tak malutka, że mysz cierpiałaby w niej na klaustrofobię.
GT wygląda jednak lepiej, niż to wynikało z pierwszych zdjęć. Trochę jak spłaszczone X6. Nie tak prowokacyjnie, ale przez to sympatyczniej. Najciekawiej prezentuje się przetłoczenie biegnące wzdłuż nadwozia na wysokości klamek, najgorzej – masywny, zadarty tył.
A wnętrze? Z przodu jak w trochę zmienionej „siódemce”. Niespecjalnie pomysłowo, ale bardzo luksusowo. „Seria 5 GT otrzyma bogate wyposażenie” – potwierdza rzecznik BMW Daniel Schmidt. Pozycja za kierownicą trochę wyższa niż w „siódemce”, masywna konsola środkowa dzieli kabinę także z tyłu. Potężny, drewniany panel na desce rozdzielczej sprzyja wrażeniu szerokości. Widoczność do tyłu – katastrofalna!
Drugi rząd skąpany w świetle płynącym przez panoramiczny dach zaprojektowano dla pasażerów, których kryzys niewiele obchodzi. Ekrany w oparciach, elektrycznie regulowane fotele przesuwane wzdłuż o 10 cm, dużo miejsca na wysokości kolan i nad głową. Za plecami składana ścianka oddzielająca od bagażnika, który można powiększyć z 430 l do 1650 l.
Znalezienie niszy dla ceny nie będzie łatwe. Gdzieś między „piątką” a „siódemką”, raczej powyżej 60 tys. euro (w Niemczech) niż poniżej. Dużo pieniędzy za styl, który właściciela GT może uczynić bardzo samotnym.