Sprowadzić auto, które w USA kosztuje ponad 43 tys. dolarów, za dwa razy tyle? Nie ma sprawy! Najważniejsze, że będziemy pierwsi. Trzy dni po rozpoczęciu sprzedaży wszystkie Challengery zostały wykupione! I choć za sprzedaż Dodge’a na eksport dilerowi groziła dotkliwa kara, w samych tylko Niemczech aż 50 firm ma go w ofercie. Nasz zdjęciowy, czarny model jest jednak szczególny – podróż ze Stanów odbył bowiem... samolotem – sam transport kosztował tyle co przyzwoity, używany kompakt (ok. 35 tys. zł). Wszystko nieważne, wsiadamy do środka. Jakość? No cóż, Mercedes to to nie jest, choć właśnie z klasy E (W 210) pochodzi większość elementówukładu jezdnego. Kierownica chodzi trochę za lekko, ale nie można powiedzieć, że układ jest nieprecyzyjny. Przyciskiem na desce budzimy 6,1-litrowe V8. Drążek biegów w położenie D, gaz do "dechy" i samochód z nieprawdopodobną siłą wystrzeliwuje do przodu (5,1 s do "setki"). Za chwilę wciskamy hamulec i 16 tłoczków z zacięciciem wbija klocki w tarcze hamulcowe. Prawdziwy brutal. Spalanie? Przy technice jazdy "gaz-hamulec" nawet 25 l/100 km. No cóż, takie doznania muszą kosztować...Czy fanatycy z mniej zasobnym portfelem też będą mieli szansę na zakosztowanie Challengera? W 2009 roku do sprzedaży wejdzie wersja V6 (253 KM) za 21 995 dolarów. PodsumowanieSprowadzenie auta za jego podwójną cenę, do tego spalającego hektolitry benzyny to naprawdę niemoralna propozycja. Z drugiej strony jednak rozumiemy tych, którzy na ten nierozważny krok się decydują – ten samochód naprawdę jest niesamowity. Z niecierpliwością czekamy na tańszą wersję V6.
Dodge Challenger - Niemoralna propozycja
Bycie pierwszym wymaga zawsze sporego wysiłku, a czasem także grubego portfela. Ale na fanatykach nie robi to żadnego wrażenia.