Naciskamy przycisk "ESP OFF", lewa noga na hamulec, prawa zmusza silnik V8 do wkręcenia się na 4,8 tys. obr. Spod tylnych kół Challengerawydobywają się kłęby białego dymu. Dzieciaki się zachwycają, a przechodnie śmieją. Puszczamy hamulec i samochód, rzucając tyłem w jedną i drugą stronę, przejeżdża przez skrzyżowanie. Przed dwoma laty Dodge pokazał wersję studyjną auta, teraz do sprzedaży w Stanach wchodzi już samochód seryjny. Dla Amerykanów Challenger jest takim samympowodem do dumy jak Ford Mustang i mający zadebiutować już niedługo nowy Chevrolet Camaro. To jeżdżące "wznowienia" ideału, które mają bardzo mocne silniki, nieskomplikowaną technikę, a do tego rewelacyjną cenę. W USA Chrysler oferuje Dodge’a Challengera z tuningowym zestawem SRT za ok. 82 tys. zł. Pod względem napędu klienci nie mają dużego wyboru – silnik V8 o pojemności 6,1 l ze sferycznymi komorami spalania, dzięki którym dużą moc uzyskuje się przy niskim ciśnieniu sprężania. Nowy silnik V8 HEMI osiąga 431 KM (569 Nm) i jest wyposażony w 5-stopniowy "automat" pochodzący od Mercedesa. Razem z niepowtarzalnym wyglądem karoserii w amerykańskiej świadomości Challenger zajmuje takie samo miejsce jak pierwsze lądowanie na Księżycu.Siadamy we wnętrzu. Wszystko jest poprawnie skonstruowane. Duża, 4-ramienna kierownica pochodzi z Chryslera 300C, a plastiki i imitacje aluminium czy włókna węglowego mogłyby być lepsze. Przez wąskie szyby patrzymy na twarze podziwiających auto przechodniów. Teoretycznie samochód jest 5-osobowy, ale w praktyce z tyłu zmieści się dwoje dzieci– jeśli chciałby tam podróżować ktoś większy, to musi mieć sporo samozaparcia. Challenger ma również wysoki próg załadunkowy bagażnika, a szyby są naprawdę bardzo małe. So what? Przecież w tym samochodzie chodzi przede wszystkim o bezwględną moc, do tego odpowiednio opakowaną. Jednostka napędowa miło bulgocze na biegu jałowym, a 5-stopniowy "automat" miękko i precyzyjnie zmienia biegi. Przy zmianie na "trójkę" brak mu jednak trochę tchu – spadek o 1,5 tys. obrotów powoduje, że temperament jednostki znacząco opada. Nawet zmieniając biegi ręcznie, na krętej, górskiej drodze rzadko możemy trafić na odpowiednie obroty – do 2,5 tys. oferowany jest zbyt niski moment obrotowy, powyżej 4,5 tys. jednostka reaguje już zbyt nerwowo. Do tego 4. bieg jest za długi. Przydałaby się 6-stopniowa przekładnia, która pozwoliłabylepiej wykorzystywać iście sportowe możliwości silnika. Również komfortowe zestrojenie zawieszenia sprawia, że jazda Challengerem przypomina bardziej rodzinną przejażdżkę limuzyną niż samochodem sportowym. Na ostrych zakrętach nadwozie wyraźnie się przechyla, ale wystarczająco precyzyjny układ kierowniczy ratuje sytuację. Opcjonalne opony Goodyear F1 zapewniają bardzo dobry kontakt z podłożem, ale dźwięki towarzyszące toczeniu są wyraźne.Challenger ma rozpędzać się do 160 km/h w 16 s, a prędkość maksymalna to 274 km/h. Dla chętnych na mocarnego Dodge’a nie mamy dobrych wieści – rocznie z taśm produkcyjnych zjeżdża zaledwie 6,5 tys. aut, więc cała produkcja na następne 2 lata jest już sprzedana.
Dodge Challenger SRT-8 - Kultowa maszyna parowa
Upał, pustynia, kilka kaktusów – w małym, kalifornijskim miasteczku nic się nie dzieje, a chłopcy stojący przy skrzyżowaniu chcą akcji. Chcą palenia gumy – mocy, którą można zobaczyć.