Kto widzi nowego kultowego Fiata, temu robi się ciepło na sercu
Tego triku Fiat nauczył się od Mini. Wykorzystał nostalgię jako instrument marketingowy. Mini jest małe, ciasne i drogie, ale każdy je kocha. Fiat 500 jest jeszcze mniejszy, ale także tańszy. Ma więc wszystkie atuty, aby odnieść sukces. W przypadku trzeciego z testowanych aut powodzenie nie jest już takie pewne. Wprawdzie Twingo także ma swoje korzenie w historii, ale znacznie młodszej. Do tego nie jest podobne do "prawie kultowego" poprzednika. Kto szuka pozaklasowego małego samochodu, ten będzie zadowolony z każdego z testowanej trójki. Ale gdy już mamy wydać pieniądze, pojawia się pytanie, jak sprawdzają się "maluchy" w stylu retro podczas codziennego użytkowania. W naszym porównaniu jeździliśmy lepszą wersją włoskiego "malucha". Fiat 500 1.4 ma 100 KM i kosztuje 47 500 zł. Mini One o mocy 95 KM jest znacznie droższe: wersja podstawowa to wydatek 68 500 zł. Stukonne Twingo GT można mieć za 45 000 zł.
Już podczas wsiadania nasuwa się refleksja, że w każdym z aut jest dostateczna ilość miejsca dla singla lub bezdzietnej pary
Gdy jednak konieczny byłby przewóz większego bagażu, powstaje problem. W Mini przestrzeń na nogi tylnych pasażerów można zmierzyć bibułką papierosową, a pojemność bagażnika jest porównywalna z objętością większej skrytki przed pasażerem przednim. Na tylnych siedzeniach Fiata wygodnie będzie tylko dzieciom. Ale i tak "pięćsetka" oferuje nieco większą przestrzeń z tyłu (również w bagażniku), chociaż jest krótsza od Mini. Ale kto chce częściej podróżować we troje lub czworo, ten potrzebuje Twingo. Wprawdzie "francuz" jest także małym, ale za to pełnowartościowym autem czteromiejscowym. W odróżnieniu do konkurentów nie ma ciasnych siedzeń, tylko wygodne fotele z regulacją (za dopłatą 900 zł), na których mogą się rozsiąść nawet wysocy pasażerowie. Ponadto możliwości konfigurowania przestrzeni są niemal równie duże jak w vanach. Jego zdolności przewozowe są zaskakujące. Za to należy się pochwała. Niestety, na tle konkurentów wyraźnie brak mu zabawkowego stylu. Fiat ma go w obfitości. Wystarczy rzut oka na prosty, lakierowany kokpit, a już chciałoby się zrobić "brum, brum!".
Mini także wygląda tak, jakby wyjechało z komiksu
Chromowane przełączniki dźwigniowe i centralnie umieszczony okrągły wskaźnik o rozmiarach talerza od razu poprawiają nastrój. W Twingo nic nie wywołuje uśmiechu. Brak mu efektu "trzepotania rzęsami", nie pomagają nawet centralnie umieszczone instrumenty. Żaden z kokpitów nie jest przyjazny dla kierowcy. Koncentryczne zegary Fiata rozpraszają, w Mini niedoświadczony kierowca obniży temperaturę we wnętrzu zamiast opuścić szybę. Centralnie umieszczone wskaźniki Twingo na dłuższą metę okazują się męczące. Ale przecież te auta muszą być trochę zwariowane. Lepiej wsiądźmy do nowego 500 i sprawdźmy, jak jeździ. W ruchu miejskim jest małą, zwinną myszką. Przeciśnie się przez najwęższą uliczkę i wjedzie w najmniejszą dziurkę. Nieco gorzej radzi sobie na parkingu, bo ma największy wśród porównywanych aut promień skrętu. Dzięki skutecznym hamulcom kierowca bezpiecznie dojedzie na czas. Gorzej, jeżeli ktoś liczył na coś więcej. Poza miastem bambino Fiata szybko osiąga granice swoich możliwości. Nawet na dobrych drogach jego pasażerowie podskakują, jakby autko miało kanciaste koła. Wcale nie chcieliśmy poczuć się tak samo jak w starej "500-ce". Poza tym kręcąc kierownicą, mieliśmy wrażenie, jakbyśmy naciągali grubą gumową taśmę. Nie zmienia tego odczucia również możliwość wyboru trybu pracy wspomagania układu kierowniczego (Normal lub Sport). Dlatego nagłe zmiany kierunku nie sprawiały oczekiwanej frajdy, nawet jeśli kierowca prawie wypadał z fotela na skutek zbyt słabego trzymania bocznego. Kultowa "pięćsetka" powinna prowadzić się dużo lepiej. Dopracowania wymagają nastawy amortyzatorów i układ kierowniczy. Stukonny silnik zapewnia odpowiedni zapas mocy, chociaż mógłby wykazywać trochę więcej temperamentu. Czterocylindrowy napęd nie ma tak łatwego zadania, jak mogłoby się wydawać. No bo kto by pomyślał, że fiatowski "maluch" może ważyć ponad tonę? Wprawdzie Mini jest jeszcze cięższe (1120 kg), ale to żadna pociecha. Przecież jest większe. W ogóle mały "anglik" wydaje się masywniejszy. W porównaniu z konkurentami wygląda prawie jak sejf. Ponadto jest bardzo dynamiczny.
"Pięćsetka" lubi śmigać w strumieniu aut, za to Mini lepiej czuje się na krętych drogach
Slalom jest jego popisową dyscypliną. Nie występuje bujanie na boki, bo Mini stabilnie i szybko pokonuje łuki. Gadżeciarski samochodzik z wielkim talentem! Tak dobre prowadzenie jest zasługą precyzyjnego układu kierowniczego. Jednak Mini nie było jedynym spośród testowanych aut, którym nie obawialiśmy się wyruszać w dłuższe trasy. Niska, odprężona pozycja siedząca na dobrze wyprofilowanych fotelach, sprężyste - naszym zdaniem niepotrzebnie aż tak twarde - zawieszenie i znośny poziom hałasu sprawiają, że kierowcom o przeciętnym wzroście jest wygodnie. Oczywiście, 95-konny silnik podstawowego Mini nie zrywa asfaltu z jezdni, ale bardzo się stara: ładnie brzmi, dobrze reaguje na ruchy pedałem gazu i potrzebuje mało paliwa. Do niskiego apetytu przyczynił się seryjny system Start-Stop, automatycznie wyłączający silnik po zatrzymaniu. Trzeba się do niego przyzwyczaić, ale działa bez zarzutu. A gdzie w naszym porównaniu miejsce dla Twingo? Francuski "maluch" na tle rywali wygląda wprawdzie nudno, ale wcale taki nie jest. Wspomagany turbodoładowaniem silnik (1,2 litra) osiąga 100 koni mechanicznych. W dodatku te konie są bardzo żwawe. Wprawdzie przy wysokich obrotach dość szybko brak im tchu, ale i tak mały Renault zostawia konkurentów w tyle. Szkoda tylko, że skrzynia jest pięciobiegowa. Skutkiem braku szóstego przełożenia jest wysoki poziom hałasu podczas szybkiej jazdy na długich trasach. Szczególną przyjemność podczas prowadzenia sprawia pokonywanie zakrętów małym Twingo. Warto tylko wiedzieć, że nie wolno przesadzać. Po gwałtownym zdjęciu nogi z pedału gazu trzeba liczyć się z tendencją do ucieczki tyłuz toru jazdy. Przydałby się system ESP, jednak nie jest oferowany nawet w wyposażeniu opcjonalnym. Uśmiech na twarzy kierowcy Twingo pozostaje dłużej niż w Fiacie, ponieważ przy tak sportowym prowadzeniu Renault pamięta jeszcze o komforcie pasażerów. Pozycję siedzącą (jak na koźle w dorożce) prowadzący musi po prostu polubić. Mały Renault okazał się za to najbardziej zwrotnym autem w tym porównaniu. Którego z testowanych "maluchów" wybrać? Patrząc na punkty, należałoby bez zastanowienia odpowiedzieć: Renault Twingo. Kto by przypuszczał, że wygra najmniej oryginalny "francuz"! Sportowo zwinne Mini jest zbyt drogie, za to Fiat ma akceptowalną cenę inadaje się na maskotkę. Fiat 500 Konstruując "pięćsetkę" Fiat postawił na nostalgię. Już dawno żaden model nie został tak dobrze przyjęty. W zależności od upodobań można samemu zaprojektować wygląd, wystrój i wyposażenie. Do wyboru jest aż 50 tys.kombinacji Mini One Chociaż Mini zadebiutowało na rynku w 2001 roku, ciągle powoduje przyspieszone bicie serca. Nowa interpretacja klasyka także wywołuje podziw, choćw poprzedniej generacji materiały wykończeniowe sprawiały lepsze wrażenie Renault Twingo Trudno powiedzieć, dlaczego Renault nie zdecydowało się na stworzenie równie oryginalnego Twingo jak poprzednio. Nowy francuski "maluch" pozostał jednak tak samo praktyczny i nie kosztuje wielkich pieniędzy Podsumowanie Twingo to dobry wybór dla rozsądnych. Ma najobszerniejszą kabinę, jest dynamiczne, najpraktyczniejsze i nie kosztuje dużo. Jednak cechy te mają drugorzędne znaczenie w aucie kultowym. Dlatego moim faworytem jest świetnie jeżdżące i oryginalne Mini. Fiat 500 za bardzo przypomina mi stylem jazdy Pandę. red. Janusz Borkowski Mini nie chcę, bo jest zbyt twarde. Takie resorowanie jest uzasadnione w wersji Cooper S, w 95-konnym "toczydełku" do mnie nie przemawia. Fiat jest słodki, ale przecież nie jestem kobietą. Nie pozwolę się uwieść Pandzie po operacji plastycznej. Wybieram Twingo - najmniej eleganckie, ale najbardziej wszechstronne auto z testowej trójki. red. Michał Krasnodębski