- Nowa Fiesta jeździ równie dobrze jak jej poprzednia generacja, a może nawet lepiej – to nadal auto dla entuzjastów motoryzacji
- Litrowy silnik nie ma pięknego brzmienia, bo to jednostka 3-cylindrowa, ale jest wystarczająco mocny do miejskiego auta
- Do nowej Fiesty możemy zamówić mnóstwo dodatków, dzięki którym będzie ona wyposażona równie bogato jak limuzyny klasy średniej
Przyznam szczerze, że mogę nie być tak do końca obiektywny, bo naprawdę bardzo lubię Forda Fiestę. Tą, której produkcja właśnie się zakończyła, przejeździłem mnóstwo kilometrów. W różnych wariantach. Także tym najdoskonalszym, przynajmniej jeśli chodzi o mój gust – czyli sportową Fiestą ST. Jednak nie trzeba zaraz sięgać po sportowego, miejskiego Forda, by docenić, jak świetnie jeździ. Wsiadając do nowej Fiesty w skromniejszej, bardziej popularnej wersji Titanium miałem nadzieję, że nie zrobiono z nią tego, co z Focusem. A mianowicie, że nie stała się bardziej komfortowa, ale kosztem frajdy z prowadzenia.
Ford Fiesta – gokartowa frajda z jazdy
Pewnie w Mini nie będą zachwyceni, że wykorzystuję ich hasło, ale co tam. Nowa Fiesta, nawet ta bez sportowego zawieszenia, jeździ co najmniej tak samo, jak poprzednia. A może i lepiej. Aby poprawić przyczepność i stabilność na drodze dokonano w niej kilku drobnych modyfikacji. Mamy więc dodatkowe 3 cm rozstawu kół z przodu i centymetr więcej z tyłu. Rozstaw osi urósł za to o zaledwie 0,4 cm. Mógłby więcej. Dlaczego? O tym za chwilę. Wróćmy do zawieszenia Fiesty. Oprócz zmiany wymiarów zmodyfikowano też stabilizatory poprzeczne – m.in. po to, żeby auto mniej przechylało się na zakrętach. Zmieniono też sposób i punkty mocowania elementów zawieszenia, szczególnie przy tylnej osi. Tak, by do wnętrza auta dobiegało mniej informacji o niedoskonałościach drogi.
Wynik tych zabiegów jest imponujący. Fiesta to samochód dla zwykłych ludzi: komfortowy, gładko połykający nierówności, choć czasem z niewielkim hałasem dobiegającym z okolic przedniego i tylnego zawieszenia. To jednak niedoróbka, którą wybaczam bez wahania. Tym bardziej że bycie komfortową nie przeszkadza w Fieście w tym, by – nawet w wersji Titanium – dawać naprawdę solidną porcję frajdy z jazdy. Tak, nawet taka Fiesta to wóz o sportowym zacięciu. Auto uwielbia zakręty, chętnie w nie wchodzi i przejeżdża je niczym po szynach.
Na dodatek Fiestę prowadzi się precyzyjnie. Co z tego, że ma elektryczne wspomaganie kierownicy (ma je przecież też obecne Porsche 911), skoro w Fordzie potrafią je ustawić tak, że prawie w ogóle tego nie czuć. Siła wspomagania jest w sam raz. Na tyle mała, by zachować zwinność i precyzję podczas dynamicznej jazdy i na tyle duża, by nie mieć dosyć manewrowania na ciasnym parkingu. Cóż, inni producenci miejskich aut powinni się od Forda uczyć.
Ford Fiesta – subtelna ewolucja
Zachwytów co niemiara, więc pewnie zaraz ktoś stwierdzi, że trochę przesadzam. To teraz czas na krytykę. Po pierwsze nadwozie. Owszem, jest ładne, ale w porównaniu z poprzednią generacją to tylko subtelna ewolucja dotychczasowych kształtów. Chyba dizajnerzy z Forda zanadto ściągają od Volkswagena i Audi, które od lat projektują niemal identyczne samochody od miejskich aż po limuzyny klasy średniej. Pamiętacie Focusa pierwszej generacji? To było odkrycie! New Edge Design robił wrażenia. Przydałoby się coś na miarę tamtej rewolucji.
Po drugie wnętrze. Choć nowa Fiesta jest dłuższa od poprzedniej o 7 cm i o 1,3 cm szersza, to jednak w kabinie nie widać istotnych zmian. Owszem, z przodu jest bardzo wygodnie, a fotel kierowcy i kierownica dają się ustawiać w bardzo dużym zakresie. To na plus. Ale z tyłu niestety jest dość ciasno. Dla dzieci – w sam raz, ale dorosłym, nawet o wzroście rzędu 180 cm, będzie już trochę ciasno. W Polo, czy też Ibizie z tyłu jest więcej przestrzeni. Wielu konkurentów ma też większy bagażnik niż Fiesta, której przestrzeń ładunkowa ma objętość 292 litrów (można ją powiększyć do 1093 l). To przeciętna wartość jak na współczesne auto do miasta.
Ford Fiesta – technologie w modzie
Za to na pewno z wnętrza auta zadowoleni będą entuzjaści technologii, którzy albo wezmą Fiestę w leasing, albo mają sporo gotówki. Wybierając wiele pozycji z długiej listy opcji, można doposażyć Fiestę tak, by mieć większość elektroniki takiej, jaką spotykamy w limuzynach klasy średniej. Możemy zatem mieć adaptacyjny tempomat, kamerę cofania, system automatycznego parkowania, podgrzewaną przednią szybę, czy też wielki szklany dach. W sumie cenę auta kosztującego około 60 tys. zł da się łatwo podnieść do ponad 80 tys. zł. Ale za to mamy wóz bezpieczny i pomagający kierowcy, gdy to tylko możliwe.
Kolejne kilka tysięcy trzeba wydać na nawigację wraz z zestawem audio B&O Play. Jeśli ktoś ma taką możliwość, to warto w ten sprzęt zainwestować. Brzmienie jest naprawdę dobre, oczywiście biorąc pod uwagę klasę auta. A system multimedialny? Jego centrum to 8-calowy ekran dotykowy. Prezentowane na nim menu są logiczne, intuicyjne, a grafika nowoczesna i przyjemna dla oka. To system Ford Sync, który w swojej trzeciej odsłonie w końcu zaczyna wyglądać dojrzale. Plusik.
Ford Fiesta – silnik o dwóch obliczach
Za to w silniku zmian nie ma. W naszym aucie mieliśmy pod maską litrowego EcoBoosta, którego doskonale znam nie tylko z poprzedniej Fiesty, lecz także z Focusa, B-Maxa, czy też C-Maxa. Silnik ten podczas spokojnej jazdy jest cichy i potrafi odwdzięczyć się niewielkim zapotrzebowaniem na paliwo. Zużycie paliwa w mieście to trochę ponad 7 l/100 km, a na trasie – nie więcej niż 6 l/100 km. Przy spokojnej jeździe da się nawet zejść do 5,5 l/100 km, a to tylko o 1,3 l/100 km więcej niż podaje producent. Nieźle.
Mając pod nogą 125 KM, trzeba jednak czasem mocniej wcisnąć pedał gazu, który na dodatek jest czuły i błyskawicznie przekłada ruch nogi na wzrost obrotów silnika. Gdy podczas jazdy strzałka obrotomierza często przekracza 3500 obr./min, zaczynamy jechać dynamicznie, niemal sportowo. Skutek? Błyskawiczny wzrost apetytu na paliwo do ponad 10 l/100 km. Cóż, taka właśnie jest charakterystyka wysilonych, małych silników z turbo. A ten ma przecież tylko litr pojemności skokowej i tylko trzy cylindry.
Ford Fiesta – czy warto ją kupić?
Dla mnie pytanie to jest banalnie proste. Oczywiście, że tak. Nie ma co się zastanawiać. Jeśli jednak kierujemy się rozsądkiem, a nie emocjami, pewnie trzeba dokładnie przeanalizować oferty konkurencji, a są one bardzo interesujące. Wszak Seat Ibiza i VW Polo to samochody całkiem nowe i też doskonale dopracowanie. Jest też świetny i efektowny Citroen C3, czy też ceniona ostatnio (i słusznie) Kia Rio. Fiesta ma jednak swoich zagorzałych fanów – to ci, którzy nie traktują auta jak narzędzia, lecz po prostu lubią prowadzić.
Ford Fiesta 1.0 EcoBoost – dane techniczne:
| Pojemność skokowa i rodzaj silnika | 998 cm3, R3, turbo benz. |
| Moc | 125 KM przy 6000 obr./min |
| Moment obrotowy | 170 Nm przy 1400 obr./min |
| Skrzynia biegów i napęd | 6-biegowa ręczna, napęd na przód |
| Prędkość maksymalna | 195 km/h |
| Przyspieszenie 0-100 km/h | 9,9 s |
| Średnie zużycie paliwa | 4,3 l/100 km (producent) |
| Masa własna | 1174 kg |
| Cena | od 60 050 zł (wersja 5-drzwiowa) |