Lata doświadczeń w budowaniu usportowionych samochodów w przypadku Forda nie poszły na marne. Najnowsza Fiesta ST jest jeszcze szybsza i bardziej bezkompromisowa od swojej poprzedniczki. Bez wątpienia to auto przypadnie do gustu zwolennikom niedużych, sprytnych i trochę narwanych maluchów.
Fiesta ST może wpaść w oko. Okazały grill, nakładki na progach, spoiler na klapie bagażnika, podwójne chromowane końcówki wydechu i tylny dyfuzor od razu informują, że mamy do czynienia z podrasowanym małym Fordem. Do tego 17-calowe alufelgi z ramionami w kształcie litery Y, przez które widać czerwone zaciski hamulcowe. Dobra wiadomość jest taka, że wszystko wygląda kapitalnie! Zła – za 5-ramienne obręcze i polakierowane zaciski trzeba dopłacić. Na szczęście niedużo, bo tylko 1000 zł.
Wnętrze jest nieco mniej atrakcyjne. Trzeba je jednak pochwalić za: rasowo wyglądające i głęboko wyprofilowane (tęższym osobom może to nawet poważnie przeszkadzać!) fotele Recaro, poręczną 3-ramienną kierownicę (skórzana z czerwonymi przeszyciami) i ładnie brzmiący system audio (w testowanej wersji – Sony), natomiast zganić – za kokpit przeładowany małymi przyciskami i plastiki przeciętnej jakości.
Ilość miejsca we wnętrzu? Usatysfakcjonuje tylko dwie osoby, oczywiście, te siedzące z przodu. Ale przecież nikt przy zdrowych zmysłach nie kupuje Fiesty ST do wożenia rodziny! Ten samochód ma dawać radość z jazdy i z tego wywiązuje się znakomicie.
Komunikacja auta z kierowcą jest 100-procentowa – koła natychmiast reagują na ruch kierownicą, a sprężyste, sportowo zestrojone zawieszenie zapewnia świetną przyczepność na ciasnych zakrętach. Fiesta sunie po nich bardzo pewnie z dużymi prędkościami i rzadko daje powody do zdenerwowania, nawet wtedy, gdy układ stabilizacji toru jazdy jest wyłączony. Zawsze można też ustawić tryb sportowy (elektronika nie ingeruje przesadnie szybko) albo całkowicie aktywować ESP.
Podczas jazdy Fiestą ST uśmiech na twarzy pojawia się z jeszcze kilku innych powodów. Pierwszy to hamulce – skuteczne i wydajne, szczególnie po rozgrzaniu. Drugi – skrzynia biegów, która ma typowo sportową charakterystykę. Przełożenia są krótkie, a skok lewarka dość precyzyjny. Owszem, trzeba do niego często sięgać, ale w tym przypadku sprawia to naprawdę dużo radości.
Trzeci, bardzo ważny powód – silnik. Ma pojemność 1,6 l, turbosprężarkę i rozwija 182 KM. Przyznajemy, są mocniejsze maluchy, tyle że w odróżnieniu od nich Fiesta waży niecałe 1200 kg. Stosunek mocy do masy jest więc korzystny. Maluch Forda przyspiesza do „setki” w ok. 7 s, cechuje się niezłą elastycznością i mało pali – podczas testu średnio 8,2 l/100 km. Duże wrażenie robi praca jednostki – z lekkością kręci się do 6500 obr./min i charakterystycznie „sapie” po odpuszczeniu pedału gazu.
Na koniec – cena. Za topową odmianę ST2 trzeba zapłacić 74 500 zł. Na pierwszy rzut oka nie wygląda to dobrze, ale po porównaniu z konkurentami, np. Corsą OPC czy Clio R.S. (grubo ponad 80 000 zł), wcale nie jest tak źle, tym bardziej że można liczyć na bogate wyposażenie.
Zwinna, szybka i niedroga–Fiesta ST to udany maluch o sportowym zacięciu. Ma bezkompromisowe podwozie, efektywny napęd i całkiem atrakcyjną cenę. Polecam!
Galeria zdjęć
Tylna część wersji ST jest rozpoznawalna dzięki dyfuzorowi i podwójnym końcówkom układu wydechowego.
We wnętrzu Fiesty ST nie brakuje sportowych wyróżników. Automatyczna klima to standard w wersji ST2
Silnik znakomicie reaguje na gaz już od niskich obrotów.
Przednie siedzenia Recaro gwarantują doskonałe trzymanie ciała na zakrętach.
Zdecydowanie odradzamy przewożenie trzech pasażerów na kanapie Fiesty ST
Skośne reflektory dodają dynamiki nadwoziu. Osłona wlotu powietrza w zderzaku ma wzór plastra miodu.
Pakiet performance (1000 zł) zawiera 17-calowe alufelgi i czerwone zaciski hamulcowe.
Przyciemniane szyby to opcjonalny element, dostępny za 500 zł lub w pakiecie Performance 2.
Podgrzewane fotele są seryjne w wersji ST2. ESP jest całkowicie odłączalne.
W kluczyku (Ford My Key) można zaprogramować np. prędkość maksymalną.
Sześciobiegowa przekładnia ma krótkie przełożenia.