Ford Mustang to niewątpliwie jeden z najbardziej legendarnych modeli na świecie. Niektórzy jego sławę porównują ze sławą gwiazd Hollywood. Nic dziwnego. Od swojego debiutu zagrał w ponad 500 filmach. Między innymi jeździł nim James Bond, Aniołki Charliego, pojawił się również w "Powrocie do przyszłości II". Nie wszyscy wiedzą, że Ford Mustang wystąpił również w filmie "Transformers" - jako zły Barricade.
Jako miłośnik amerykańskiej motoryzacji od zawsze obserwowałem jak radzi sobie jej ikona. Cieszyłem się, gdy w 2004 roku pojawiła się jego piąta generacja, która w nowoczesny sposób nawiązała do linii nadwozia z lat 60. Na szczęście Mustang nie zaliczył w swojej historii większych wpadek.
W latach 90. projektanci Forda nie poddali się trendowi projektowania samochodów na modę japońskich coupe. Moda ta dopadła niestety Camaro i tak powstała znienawidzona przez moją żonę czwarta generacja tego samochodu, natomiast ominęła Challengera, zapewne tylko dlatego, że w latach 1983 – 2008 nie był on produkowany.
Camaro odkupił swoje winy, a przy okazji wkradł się w łaski Hollywood. A Mustang? Po dwóch latach i ośmiu miesiącach czekania miałem okazję odbyć nim pierwsze jazdy testowe. W Europie natomiast na oficjalną sprzedaż Mustanga przyszło czekać aż 50 lat! Jak zatem sprawuje się samochód, który jeszcze zanim pojawił się w oficjalnej sprzedaży został okrzyknięty "najbardziej pożądanym modelem"?
Dane przedstawione przez producenta nie pozostawiają wątpliwości. Mustang to samochód, którym pragniemy się chwalić. Jego posiadacze nie lubią pozostawiać niezauważeni. Nic więc dziwnego, że szczególną popularnością cieszy się czerwona karoseria. Ponad 20 proc. wszystkich sprzedanych do tej pory egzemplarzy było w tym kolorze. Mnie w udziale również przypadł Mustang pokryty barwą w odcieniu Race Red. Co bardziej wybredni mogą natomiast wybrać dla siebie jedną z dziewięciu dostępnych barw – od klasycznej czerni zaczynając, poprzez nieco szalony Competition Orange, a na stonowanej szarości kończąc.
Silniki, które są oferowane w nowym Mustangu, wywołały wiele kontrowersji. Właściwie wywołał je tylko jeden z nich – motor o pojemności 2,3 litra i mocy 317 KM. Lecąc na prezentację liczyłem na konfrontację z tą jednostką. W pierwszy dzień jazd testowych trafiłem jednak na kultową V8 o pojemności 5 litrów... Jakoś przebieduję – pomyślałem.
Topowa jednostka napędowa oferuje 421 KM. Napęd przekazywany jest na tylną oś za pomocą precyzyjnej, sześciobiegowej skrzyni manualnej. Początkowa niechęć do "manuala" (przecież amcar musi być w automacie) nieco niweluje się po pierwszych kilometrach, żeby w ostateczności całkowicie ulec destrukcji. Układ napędowy nowego Mustanga to precyzyjnie zaprojektowana maszyna. Tylne zawieszenie jest jak Tommy Lee Jones w "Ściganym". Z jednej strony pozwala na nieco zabawy w ostrzejszych zakrętach, z drugiej, wraz z systemami bezpieczeństwa, kontroluje nasze ruchy.
Bez problemów można wyczuć, że zawieszenie i układ kierowniczy były oczkiem w głowie konstruktorów nowego Mustanga. Samochody pochodzące z USA mają w Europie opinię tych, które "nie skręcają i nie hamują'. Najnowsze działo Forda, będące ikoną amerykańskiej motoryzacji, całkowicie temu zaprzecza. Zawieszenie zaskakująco dobrze komunikuje się z kierowcą, rewelacyjnie radzi sobie w szybkich i ciasnych zakrętach, a układ hamulcowy zachowuje się lepiej niż w niektórych japońskich lub europejskich modelach.
Ten ważący nieco ponad 1700 kg zwierzak przyspiesza od zera do "setki" w czasie nieprzekraczającym 4,8 sekundy. Podczas jazd testowych spalanie wyniosło 13 – 16 litrów na 100 km (autostrada i małe miasta).
Wnętrze nowego Mustanga zostało zaprojektowane i wykonane z dbałością o detale. Co prawda dominuje wszechobecny plastik, ale jest on dobrej jakości i w żaden sposób nie wpływa negatywnie na całość. Przed oczami kierowcy znajdują się dwie tuby z masywnymi, czytelnymi cyferblatami – nie żadne wyświetlacze LCD z milionami funkcji. Jeden oznaczony jest inskrypcją "REVOLUTION PER MINUTES", drugi krzyczy "GROUND SPEED". LCD zostało umieszczone pośrodku i do jego zadań należy wyświetlanie informacji pochodzących z komputera pokładowego.
Panel centralny to kwintesencja niemieckiego porządku, przyprawionego nieco stylem "muscle car" z mocnymi nawiązaniami do tradycji lotniczych. Jak to się objawia? Znajdujące się na dole przełączniki sterowania charakterystyką pracy silnika, skrzyni biegów, układu kierowniczego i stabilizacją toru jazdy wykonane zostały na wzór tych, które można znaleźć w samolotach, a ich działanie również nawiązuje do tej branży – to znaczy można przełączać tylko w jednym kierunku, czyli w układzie "pętli". Miałem do tego rozwiązania pewne zastrzeżenia (powinny działać w dwie strony – góra i dół), ale ostatecznie przyjmuję taką "filozofię".
Miejsca we wnętrzu nowego Mustanga jest sporo, jeżeli zdecydujemy się na podróżowanie we dwójkę. Tylna kanapa jest mocno symboliczna, natomiast przednie fotele i pozycja za kierownicą powinny znaleźć się w Sevres jako wzorzec dla innych producentów. Bagażnik oferuje 408 litrów, co pozwala na bezproblemowe przewiezienie dwóch dużych walizek.
Ile kosztuje przyjemność posiadania nowego Forda Mustanga? Początkowo obstawiałem, że cena będzie oscylowała nieco ponad 200 tys. zł. Producent mile zaskoczył. Podstawowa wersja Mustanga z silnikiem 2,3 o mocy 317 KM została wyceniona na 148,4 tys. zł. Cena za model z pięciolitrowym silnikiem V8 o moc 421 KM to 169,4 tys. zł. Dopłata za automatyczną skrzynię biegów wynosi w obu przypadkach około 10 tys. zł.
W kontekście takich modeli zwykło się mówić, że płaci się za legendę, a samochód dostaje się gratis. W tym przypadku relacja ceny do historii wydaje się bardziej niż korzystna. Można śmiało uznać, że obecnie nowy Mustang nie ma na rynku europejskim bezpośredniego konkurenta. Chevrolet Camaro, czy Dodge Challenger nie są bowiem w oficjalnej sprzedaży.
Nowy Mustang kosztuje niespełna 149 tys. zł. To niemal tyle samo, ile trzeba zapłacić za Volkswagena Golfa R (300 KM), który kosztuje 147,5 tys. zł. Audi TT (2.0 o mocy 310 KM) zostało wycenione na 310 tys. zł, a BMW Z4 (3.0 o mocy 306 KM) na 233 tys. zł.