Podziw wzbudziła także przestronność atrakcyjnie wyglądającej karoserii. W kabinie miejsca jest tyle, że nawet rozkapryszona, 5-osobowa rodzinka nie będzie narzekać. Bagażnik? Megaduży – poj. 775/2100 l! Jednak największe zaskoczenie czeka podczas jazdy. To prawdziwy van wyścigowy ze świetnym zawieszeniem (nastawy można zmieniać – wybór pomiędzy Comfort, Normal i Sport) oraz silnym jak tur, 175-konnym turbodieslem, który średnio spalał podczas testu ok. 9 l/100 km. Szoku doznaliśmy też na sam koniec przygody z S-Maxem, podczas studiowania cennika. 140 tys. zł! I w sumie nie ma pola manewru, bo silnik 2.2 TDCi jest dostępny tylko w najbogatszej wersji Titanium S.