To nie jest samochód, który chciałbyś zostawić na ulicy pod chmurką lub w ciemnym garażu. Hondzie e najchętniej odstąpiłbyś swój pokój. Suche fakty są takie, że mamy tu do czynienia z małym autem elektrycznym o zasięgu 200 km, w cenie ok. 30 000 euro (Niemcy). Co może skłonić do zakupu Hondy e? My się w niej zakochaliśmy.
Honda e - prototyp gotowy do produkcji seryjnej
Na randkę wybraliśmy się do Erlensee w południowej Hesji, gdzie mieści się akademia Hondy. Tu spotykają się handlowcy i mechanicy zajmujący się autami, motocyklami i kosiarkami. Mamy przejechać się prototypem elektrycznej Hondy, znanym od czasów IAA 2017. Auto, które w 99 proc. jest seryjne, mogłoby „w zasadzie tak wejść na rynek” – jak mówi Peter Hofmann, rzecznik niemieckiego oddziału Hondy. Na części europejskich rynków, tam gdzie popyt na elektryki jest już wystarczająco duży, stanie się tak wiosną przyszłego roku, w Polsce pewnie nie wcześniej niż w 2021 r.
Wsiadanie do elektrycznego malucha jest bardzo wygodne, nie ma tu wystającego progu, który trzeba pokonać, wchodząc do środka. Wewnątrz panuje duży porządek: umieszczono tu tylko niezbędne elementy obsługi, pośrodku panel klimatyzacji, pomiędzy fotelami są przyciski do wyboru trybu jazdy i hamulec postojowy. Deska rozdzielcza, zgodnie z nazwą, jest wykonana z materiału imitującego drewno i rozciąga się na całej szerokości kokpitu – jak w Civicu w latach 70. XX wieku. Na niej znajduje się zestaw monitorów. Po lewej i po prawej wyświetlany jest widok z kamer umieszczonych po bokach nadwozia, zastępujących zewnętrzne lusterka. Moglibyśmy także połączyć z kokpitem dwa smartfony i obsługiwać je za pomocą szerokiego ekranu dotykowego – nie robimy tego jednak, bo przede wszystkim chcemy sprawdzić, jak się małą Hondą jeździ.
Wielu danych Honda jeszcze nie ujawnia. Te udostępnione to m.in. długość 3,9 m, masa 1500 kg, moc 150 KM, moment obrotowy 300 Nm. W praktyce wygląda to tak, że żółty krasnal wyrywa do przodu jak zły, a po wciśnięciu hamulca równie gwałtownie się zatrzymuje. Oczywiście, wszystko w granicach swoich możliwości – elektryczna Honda nie jest supersportowcem, lecz żwawym maluchem, którego właściwości jezdne przypominają trochę MINI, czyli podobnie zwinnie i dynamicznie porusza się po torze.
Honda e - jazda w stylu MINI
Rozkład masy wynosi 50:50, a to przekłada się na zwinność w slalomie. Układ kierowniczy zestrojono bardzo bezpośrednio, co sprawia, że mała Honda bardziej przypomina karta niż pojazd, który dzięki zerowej bezpośredniej emisji szkodliwych spalin ma ratować świat przed ekologiczną katastrofą. Ma też ochronić Hondę przed karami w postaci podatku od nadmiernej emisji CO2. Do 2025 roku japoński producent chce zelektryfikować wszystkie oferowane modele, co znaczy, że jeśli auto ma silnik spalinowy, to powinno być hybrydą, najlepiej plug-in, która może być podłączana do gniazdka i przebywać krótkie dystanse w wyłącznie elektrycznym trybie. Jeszcze lepiej, jeśli auto jest elektrykiem – jak Honda e. Ma ona akumulator 33,5 kWh, którego czas ładowania do 80 proc. wynosi 30 min. Zasięg to 200 km, ale zgodnie z normą WLTP, czyli niemożliwy do osiągnięcia w warunkach jazdy na torze.
Pokonanie slalomu z prędkością 70 km/h sprawia nam wielką frajdę, zwłaszcza że środek ciężkości auta znajduje się bardzo nisko, konkretnie 50 cm nad asfaltem. Przełączamy się z trybu Normal na Sport i pozwalamy Michelinom (225/45 na felgach „17-kach”) zapiszczeć, a Honda zwinnie kręci między słupkami. Średnica zawracania to zaledwie 8,6 m, o 50 cm mniej niż w tylnonapędowym Twingo i tylko o 1,3 m więcej niż w Smarcie Fortwo, ale on jest krótszy o tylną kanapę.
Honda e - dość miejsca dla czworga
Ile jest tu miejsca? Jeśli z przodu usiądzie osoba o wzroście 180 cm, to z tyłu zmieści się taka sama, tyle że będzie musiała trochę podkurczyć nogi, bo kanapa jest nisko wbudowana.
Jeśli ta Honda e, którą widzieliśmy podczas wystaw samochodowych, jest w 99 proc. seryjna, to czym jest ten jeden procent, który zostanie zmieniony? Kamery po bokach auta będą jednak zapewne zastąpione zwykłymi lusterkami. Poza tym samochód studyjny miał matowobiały lakier, a te, które wejdą do sprzedaży, otrzymają zwykłe błyszczące. Nie mamy nic przeciwko temu – Hondzie e w żółtym jest do twarzy.
Wzorzec: Honda Civic I (1972-79)
Pierwszy Civic miał 3,4 m długości, silnik 1200 o mocy 54 KM, napęd na przód, cztery kolumny MacPhersona i był w 1972 r., gdy zadebiutował, bardzo nowoczesnym autem. Dużo miejsca na małej powierzchni, okrągłe reflektory, szeroka deska – te cechy znajdujemy w elektrycznym spadkobiercy.
Honda e - naszym zdaniem
Elektryczny maluch Hondy wywołał pozytywne emocje. Auto z zewnątrz małe, wewnątrz ma dość miejsca dla czworga. Porusza się zwinnie – idealne do ruchu miejskiego, łatwo zmieści się w lukę parkingową. W mieście 200-kilometrowy zasięg nie powinien stanowić problemu. A cena? Oby w Polsce była niższa.
Galeria zdjęć
Jazda Hondą e daje dużo radości
Honda e prowadzi się zwinnie
Cyfrowy kokpit Hondy e
Honda e: prototyp elektrycznego auta miejskiego
Honda Civic I (1972-79)
Kokpit Hondy Civic I