Ludwig Maurer skonstruował pierwszy bezstopniowy "automat". Wynaleziona przez mechanika z Norymbergii przekładnia cierna była prosta. Koło cierne zainstalowano pod kątem prostym do koła zamachowego. Gdy odbierało moc z okolic środka koła zamachowego, auto jechało wolno. Im bardziej koło cierne (przesuwane mechanizmem z korbą) oddalało się od środka ku zewnętrznej koła zamachowego, tym większe były obroty, a auto jechało szybciej. Jednak koła cierne były pokryte skórą i podczas deszczu ślizgały się. Dlatego przekładnia się nie przyjęła.Zupełnie inaczej było z bezstopniową skrzynią Variomatic DAF-a. Po raz pierwszy wprowadzono ją w roku 1958 w modelu 600 jako ułatwienie dla "technicznie opornych". Holenderski "automat" okazał się sukcesem. W małym wozidełku napęd był przenoszony pomiędzy dwoma dwutarczowymi kołami pasowymi za pomocą paska klinowego. Tarcze zbliżały się do siebie lub oddalały, tak aby silnik pracował w najkorzystniejszym zakresie momentu obrotowego. W roku 1939 amerykański Packard (w 1952 r. także niemiecki Borgward) zaczął oferować skrzynie automatyczne z przekładnią hydrokinetyczną. Taki "automat" wzmacniał moment podczas ruszania, ale zwiększał zużycie paliwa. Dość już historii. Zaprezentujmy wreszcie bohaterów testu. Hyundai właśnie wprowadził do swojej oferty i10 z "automatem". Jego konkurentem w naszym porównaniu będzie Citroën C1 ze zautomatyzowaną skrzynią Sensodrive. Pomimo małych wymiarów obydwaj konkurenci – nawet króciutkie C1 (3,44 m) – mają po pięcioro drzwi. Tylne w C1 (które jest dłuższe od Smarta tylko o 74 cm) kończą się na szybie tylnej. To wzorowy przykład ekonomicznego wykorzystania przestrzeni. Pasażerowie dobrze wyprofilowanych foteli przednich nie mogą narzekać na brak miejsca. Jednak osoby jadące z tyłu muszą się liczyć z mocno ograniczoną ilością przestrzeni na nogi. Hyundai i10 jest o 13 centymetrów dłuższy od C1. W wersji Comfort kierowca ma w standardzie możliwość regulacji wysokości fotela. Za to – w przeciwieństwie do rywala – jest samochodem 5-miejscowym. Z jednym zastrzeżeniem: żadna z trzech osób jadących z tyłu nie może być średnio szersza niż 44 cm, ponieważ kabina ma szerokość 1,33 m.Patrząc na obydwa testowane "maluchy", od razu widzimy, że te samochody mają być przede wszystkim tanie. A jednak wnętrze kabiny Hyundaia jest nowoczesne i wesołe. Miejskie "pchełki" nadają się także na dłuższe podróże. Jednak przy komplecie pasażerów miejsca na bagaż jest tak mało, że decyzja, czego nie zabierzemy na piknik lub weekendowy wypad, może być przyczyną poważnych konfliktów. Problem znika, jeśli z tyłu siedzi tylko jedna osoba. Wtedy można złożyć niewykorzystywane miejsce (w i10 nawet asymetrycznie), powiększając wydatnie przestrzeń ładunkową.Nie oczekiwaliśmy wysokiego komfortu w samochodzikach, które ważą odpowiednio 860 kg (Citroën) i 982 kg (Hyundai), a przy tym muszą udźwignąć ciężar jak "dorosłe" samochody. C1 jest bardzo twarde. Każdą nierówność jezdni odczują pasażerowie. W Hyundaiu jest podobnie, ale nie aż tak drastycznie. Temperament na pewno nie należał do priorytetów konstruktorów każdego z miejskich "maluchów". C1 jest żwawsze od Hyundaia, ale i tak jego dynamika nie zachwyca. A może rzeczywistym winowajcą ociężałości "koreańczyka" jest "prawdziwa" skrzynia automatyczna? Lekkie C1 zostało wyposażone w zautomatyzowaną manualną skrzynię biegów, która nie powoduje strat mocy. Co więcej, najmniejszy Citroën "automatycznie" zmusza do spokojnej jazdy. Mocniejsze wciśnięcie pedału gazu trzycylindrowy silniczek kwituje niemiłym warkotem. Każdy odruchowo cofnie nogę. Wadą tej skrzyni jest lekkie przyhamowanie przy każdej zmianie biegu. Jednak wystarczy lekko ująć gazu w momencie włączania kolejnego przełożenia, aby pozbyć się tego nieprzyjemnego objawu. Mały Hyundai brzmi "doroślej". Dzięki czterem cylindrom kultura pracy silnika jest na wyraźnie wyższym poziomie. Jednak oba samochody okazują się głośne podczas szybkiej jazdy.Citroën zdobywa przewagę nad konkurentem pod względem zużycia paliwa. Średnio potrzebuje o ponad 1,5 litra benzyny mniej niż Hyundai. Za to koreański "maluch" ma skuteczniejsze hamulce.PodsumowanieWprawdzie Hyundai jest powolniejszy i bardziej paliwożerny od rywala, ale za to ma tradycyjny "automat", który bardziej mi się podoba niż zautomatyzowana przekładnia Citroëna. Nie jest to auto transportowe, ale cieszy w miarę pojemny bagażnik. Lepiej też na naszych drogach sprawdza się zawieszenie i10.red. Tomasz KamińskiC1 to zgrabny "maluszek", który ma zadowalającą dynamikę i co ważne – mało pali. Dlatego francuski model jest moim faworytem w tym porównaniu. Dzięki sztywnemu zawieszeniu i wystarczającej precyzji układu kierowniczego auto dobrze się prowadzi. Mankamentem jest za to niski komfort resorowania.red. Janusz Borkowski
Hyundai i10 kontra Citroen C1 - porównanie aut miejskich z automatycznymi skrzyniami biegów
Mało kto zdaje sobie sprawę, że automatyczna przekładnia jest niemal tak stara, jak samochód. Już w 1900 r.