Atak, rozwój, wysoka jakość w przystępnej cenie – tak wygląda strategia Hyundaia. Koreańczycy wysłali najpierw na podbój Europy samochody małe i kompaktowe, potem atrakcyjne SUV-y, a teraz chcą odebrać konkurencji nabywców limuzyn klasy średniej. Czy jednak Hyundai i40 będzie w stanie zagrozić Oplowi Insignii – flagowemu okrętowi niemieckiej marki? Sprawdzimy to w starciu tych dwóch samochodów, wyposażonych w silniki Diesla o mocy 136 KM w i40 oraz 140 KM w Insignii. Koreański model w porównaniu występuje w wersji sedan, a niemiecki konkurent jako liftback.
W obu samochodach moc jest przekazywana na koła za pośrednictwem sześciobiegowej skrzyni manualnej. To standard w klasie średniej. Ale na tym podobieństwa się kończą. Silnik Opla ma o 300 ccm większą pojemność, poza tym osiąga wyższą moc maksymalną oraz moment o większej wartości przy niższych prędkościach obrotowych. Dzięki temu Insignia zużywa średnio o prawie litr oleju napędowego mniej na 100 km niż Hyundai. Pięć litrów to świetny rezultat, nawet jeśli dane fabryczne mówią o niewiarygodnych 3,7 l/100 km. Taki wynik to jednak tylko teoria.
Niski apetyt na paliwo w Oplu jest okupiony znacznie dłuższymi przełożeniami skrzyni biegów. Skutkuje to odczuwalnie gorszą elastycznością. Podczas przyspieszania od 60 do 100 km/h na piątym biegu Insignia zostaje daleko w tyle za Hyundaiem. Pomimo to Oplem można jeździć sportowo, jeśli kierowca często i chętnie sięga do drążka skrzyni biegów, aby podtrzymywać wysoką prędkość obrotową. Tyle tylko, że przekładnia Opla nie zasługuje na pochwałę z racji niezbyt dobrej precyzji działania. Trzeba jednak pamiętać, że w Hyundaiu ten element też nie pracuje idealnie.
Oba modele mają mocne silniki, poza tym można je rozpędzić do prędkości ponad 200 km/h. Biorąc pod uwagę kulturę pracy, diesle obu aut należą raczej do klasy robotniczej niż do arystokracji. Brzmią wyraziście i są głośne, przy czym motor Opla pracuje z nieco niższą kulturą niż napęd Hyundaia.
Insignia ma bardziej bezpośredni układ kierowniczy, a jej zawieszenie harmonijniej pochłania wyboje. Podczas szybkiej jazdy auto pozostaje cichsze i stabilniej trzyma kierunek na wprost. Tu inżynierowie Opla zasłużyli na pochwałę: chyba nie da się lepiej zestroić sprężyn z amortyzatorami niż w odnowionej Insignii. Bez żalu można zrezygnować z kosztującego 3500 zł zawieszenia FlexRide o zmiennej charakterystyce tłumienia.
W bezpośrednim porównaniu Hyundai wypada słabiej od Opla. Przede wszystkim dlatego, że większe wyboje są gorzej tłumione. Poza tym w Hyundaiu przeszkadza niezbyt bezpośredni układ kierowniczy. Fotele są niemal identyczne z tymi w Insignii, a dzięki temu nawet na dłuższych trasach nie odczuwa się zmęczenia. Szkoda tylko, że pozycja za kierownicą nie jest idealna – przede wszystkim przeszkadzają zbyt wysoko umieszczone fotele.
Insignia po liftingu nadal nie jest doskonała. Wprawdzie Opel poprawił obsługę urządzeń pokładowych, dzięki czemu jest ona teraz łatwiejsza, ale i tak bywa na tyle skomplikowana, że daje kierowcy od czasu do czasu powód do zmartwienia. Na przykład sterowanie klimatyzacją tylko za pośrednictwem panelu dotykowego. Zwykły przycisk z wyczuwalnym momentem załączenia byłby lepszy. Poza tym touchpad zbyt gwałtownie przyjmuje wprowadzane dane i mógłby być bardziej ergonomiczny. Jakby tego było mało, mnóstwo przycisków na kierownicy sprawia uczucia przeładowania.
Dobre wrażenie robią natomiastnowe wskaźniki z animowanym prędkościomierzem i dwoma polami ze wskazaniami analogowymi po prawej i lewej stronie. Sprawiają wrażenie szlachetności, niczym w klasie wyższej, oraz pozwalają na wybór różnych ustawień. Na przykład po zmianie trybu jazdy ze Sport na Tour okrągły prędkościomierz zamienia się w cyfrowy.
Hyundai ma kokpit z dwoma klasycznymi, okrągłymi zegarami – obrotomierz i prędkościomierz. Podobnie jak w zakresie projektu karoserii, kabina pojazdu nie daje żadnych powodów do narzekań. Przełączniki i wskaźniki są nowoczesne, przyjemnie oświetlone i czytelne. Ważne funkcje włącza się za pomocą dużych klawiszy i pokręteł umieszczonych w zasięgu rąk kierowcy. W i40 widać większą logikę i prostotę. Kierowca opanowuje prawie wszystkie ważne funkcje oraz systemy wspomagające jazdę już po krótkim przyzwyczajeniu się do samochodu, podczas gdy w Insignii musi przebrnąć przez liczne podmenu.
Opel Insignia po odnowieniu rzeczywiście stał się lepszym samochodem. Wygrywa z Hyundaiem i40 walorami nadwozia, napędu i zawieszenia. Ostateczne zwycięstwo koreańskiego modelu było możliwe w dużej mierze dzięki korzystnej gwarancji, niższej cenie i lepszemu ubezpieczeniu, ale i tak nie zmienia to faktu, że to naprawdę udany model, który może namieszać w klasie średniej.
Galeria zdjęć
Z tyłu oba samochody są trochę podobne, ale Opel z racji nadwozia typu liftback ma bardziej praktyczny bagażnik
Hyundai występował w teście jako sedan, ale w ofercie jest również kombi
Wskaźniki, przełączniki i przyciski są czytelne oraz logicznie rozplanowane. Od razu widać, że kokpit wykończono materiałami wysokiej jakości
W Hyundaiu i40 wjazd w ciasną lukę ułatwiają czujniki i system automatycznego parkowania samochodu
Otwór załadunkowy w i40 jest wąski, a wnęki kół przeszkadzają w ułożeniu walizek. Bagażnik Hyundaia mieści 503 l
Limuzyna z Korei przekonuje dobrym wyposażeniem przy niewygórowanej cenie. Cieszy również elastyczna jednostka napędowa oraz korzystne warunki gwarancji oraz ubezpieczenia
Opel Insignia w teście występuje jako liftback, a można też mieć sedana oraz kombi
Opel poprawił wreszcie często krytykowany kokpit. Teraz sprawia on wrażenie, że jest bardziej uporządkowany, choć obsługa niektórych funkcji i tak pozostała zbyt skomplikowana
W Insignii touchpad rozpoznaje polecenia (np. cele w nawigacji) wprowadzane w postaci pisma ręcznego
Wielka klapa ułatwia w Oplu załadunek dużych przedmiotów i zwiększa praktyczność auta. Bagażnik ma pojemność 530-1470 l
Opel Insignia w wersji liftback to praktyczna propozycja dla kierowców, którym zależy na oszczędnym silniku oraz komfortowym resorowaniu. Auto po liftingu ma trochę prostszą obsługę urządzeń pokładowych