Patrząc na to z tej strony, trzeba przyznać uczciwie: obaj luksusowi i prestiżowi niemieccy producenci mają prawo do stawiania wielu łuków tryumfalnych - a przecież linia coupé taki kształt jak najbardziej przypomina. Jednak dzisiaj stuttgartczycy niesłychanie śmiało wchodzą z czterodrzwiowym coupé CLS (zbudowanym na bazie klasy E).
Czy jednak nie za mocno napinają swój łuk tryumfalny?
Odpowiedź pomoże nam znaleźć porównanie CLS-a 500 z BMW 645 Ci. Trzeba przyznać, że takie "czterodrzwiowe coupé" przyciąga spojrzenia lepiej chyba niż dwie "szóstki" BMW jednocześnie.
Skośne "oczy" lamp, niezwykle płaskie podszybie burtowe, stromo opadający tył - niektórych wprawia to w zachwyt, innych w zdziwienie. Jednak zawsze intryguje.
Jasne, "szóstka" z pewnością nie należy do gatunku szarych, niepozornych myszek: "złe spojrzenie", fantastycznie agresywna i klasyczna linia oraz mocny, zwarty "tyłeczek" niewątpliwie rzucają się w oczy - choć nie tylko w redakcji opiniena temat ogólnej estetyki obu aut bywają odmienne...
Nie ma natomiast różnic w ocenie przestronności wnętrza z przodu. Jednak BMW oferuje z tyłu najwyżej miejsca awaryjne, a w przypadku Mercedesa można już mówić wręcz o tylnej kanapie. To nie czary - o 9 cm większa długość i o 7 cm większy rozstaw osi dają takie możliwości.
W żadnym coupé nie ma co liczyćna wysoki komfort jazdy z tyłu
Jednakże i tak nie ma mowy o twierdzeniu, jakoby pasażerom z tyłu CLS-a podróżowało się komfortowo. Owszem, dzięki dodatkowym drzwiom znacznie łatwiej się tu wsiada niż do BMW, ale opadający stromo dach (ściśle wedle najlepszych wzorców coupé) powoduje poważne ograniczenia.
Pasażerowie o wzroście powyżej 180 cm z pewnością po każdych 150 km jazdy poproszą o dłuższą przerwę lub zażądają zmiany miejsc. No i jeszcze te wąziutkie okienka - u ludzi cierpiących na światłowstręt pewnie wywołają jak najmilsze wrażenia, wszystkich innych jednak raczej przerażą.
Oba auta mają estetyczne kokpity, wspaniałe materiały i fotele o doskonałych własnościach, także podczas codziennego użytkowania. Co prawda i tu dach Mercedesa jest dziwnie nisko, a BMW oferuje więcej miejsca na łokcie, ale za tow CLS-ie długonodzy czują się swobodniej.
Jednak najważniejsza jest tu jazda - a na szosie bawarskie coupé będzie w swoim żywiole. Przyjemność z jazdy daje się tu wyczuć każdym zmysłem i w każdym miejscu.
Układ kierowniczy to uosobienie czucia jezdni i precyzji prowadzenia, 6-stopniowy "automat" nie przepuszcza żadnej okazji, aby pomóc silnikowi i kierowcy w harcach, a jędrne i dość twarde zawieszenie właściwie w każdej sytuacji gwarantuje idealne trzymanie drogi.
Jednak na zakrętach CLS-a można z góry uznać za pokonanego. Nawet jeśli jego 7-stopniowy "automat" jest o cień bardziej perfekcyjny od beemwowskiego, to komfortowo zestrojony układ kierowniczy i raczej nastawione na wygodę własności jezdne skłaniają każdego kierowcę do relaksującej jazdy.
CLS jest wzorowy pod względem komfortu
Taki charakter w idealny sposób wspiera niezwykle wysoki komfort resorowania Mercedesa. Auto płynie ponad jezdnią i trzeba naprawdę potężnej dziury w nawierzchni, by jego pasażerowie dowiedzieli się o jakiejś nierówności.
Jeśli jednak ktoś miałby ochotę na coś więcej, CLS oferuje jeszcze dwa usportowione programy pneumatycznego zawieszenia, które w tym modelu należy do wyposażenia seryjnego.
Po wybraniu któregoś z nich auto staje się nieco aktywniejsze, dynamiczniejsze - ale bez konieczności rezygnowania z komfortu w stopniu podobnym do wymuszonego w BMW 645 Ci.
Bo choć oba te samochody jeżdżą na niemal identycznych, 18-calowych felgach, użytkownicy bawarskiego bolidu muszą od początku wziąć pod uwagę pewne braki w tłumieniu nierówności jezdni.
Fakt, że zawieszenie pokonuje je bardzo czysto i sprawnie, ale na największych dziurach czasami je słychać - aż się prosi o dodanie jeszcze ze dwóch komfortowych programów zawieszenia.
Wybrzydzamy na zawieszenie, ale pod względem silnika BMW wszystkich bez wyjątku wprawia w zachwyt. 4,4-litrowy silnik V8 o mocy 333 KM rozpędza 1,7-tonowe cielsko z takim animuszem, że auto po niecałych 20 s osiąga 200 km/h.
I właściwie ten silnikowy entuzjazm nigdy się nie kończy. A przy tym 4-zaworowa jednostka wydaje z siebie cudowne brzmienie, po prostu idealnie "ośmiocylindrowe" - nie można mieć tego dość.
Napęd Mercedesa ustępuje silnikowi BMW
Mimo że silnik w Mercedesie także jest czystą poezją, to jednak odczuwa się różnicę między konkurentami. 5 litrów, V8, 3 zawory na cylinder i 306 KM oraz 460 Nm (w BMW 450) zapewniają niesamowite przyspieszenia już od niskich obrotów, ale ważący 1825 kg CLS potrzebuje na osiągnięcie 200 km/h o 3,4 s więcej.
No i brzmi częściej po prostu roboczo niż entuzjastycznie. Nie ma tu mowy o uwodzicielskich pomrukach "beemki". Oba samochody mają świetne, odporne na fading układy hamulcowe.
Niecałe 37 m potrzebne do zatrzymania BMW to bardzo dobry wynik. Jednak prawdziwym majstersztykiem są hamulce Mercedesa, które pozwalają zatrzymać samochód o metr wcześniej, niż staje konkurent.