zł trochę łatwiej. W przeciwieństwie do banków i rządów dla nas taka kwota to duże pieniądze. Za tyle można kupić ogromny telewizor plazmowy, wycieczkę dookoła świata albo brylant... My jednak to odradzamy. Spróbujmy zainwestować te pieniądze w nowy samochód. Wystarczą one nie tylko na niewielkie wozidełko z malutkim silniczkiem, lecz także na praktyczne, pełnowartościowe auto, które oferuje o wiele więcej, niż moglibyśmy się spodziewać. Na przykład pod względem przestronności kabiny Skoda Fabia i Opel Agila wyrastają ponad swoją klasę, a mimo to Daihatsu Cuore wystarcza przestrzeni z tyłu, by te auta znokautować ilością miejsca na nogi. Tak naprawdę nie ma już małych samochodów. Teraz oferuje się pojemne, nowoczesne pojazdy o niewielkich (tylko) wymiarach zewnętrznych. Dzięki swoim gabarytom sprawdzają się w miastach i na przepełnionych drogach. W tej klasie cenowej mieści się także Dacia Sandero, ładniejszy brat kanciastego Logana – auta o nieco dyskusyjnej urodzie. Rumuński hatchback zaskakuje okazałą, elegancką karoserią. Na kolejnych stronach opisujemy cztery pięciodrzwiowe hatchbacki, każdy za około 40 tys. zł. Który z nich oferuje najwięcej za tę sumę? Żeby to sprawdzić, przyjęliśmy nietypową strategię. Zamiast – jak zwykle – wyrównać poziom wyposażenia rywali, a potem dowiedzieć się, ile to kosztuje, tym razem przyjęliśmy nieprzekraczalną granicę 40 tys. zł. W ramach tej kwoty staraliśmy się wybrać możliwie najbardziej atrakcyjne wersje testowanych modeli w optymalnych naszym zdaniem konfiguracjach wyposażenia. Założyliśmy, że za ustaloną przez nas sumę chcielibyśmy dostać auto z co najmniej czterema poduszkami powietrznymi, klimatyzacją, radiem, wspomaganiem układu kierowniczego, centralnym zamkiem i dzieloną tylną kanapą. Czy wszystkim kandydatom udało się spełnić nasze wymagania? Nie! Choć trudno w to uwierzyć, ta niemała kwota pieniędzy nie zawsze pozwala kupić dobrze wyposażony samochód. Jakby tego było mało, problemy z wysoką ceną pojawiają się nie w przypadku aut klasy B, czyli Dacii Sandero i Skody Fabii, lecz przy zakupie A-klasowych „maluchów” Opla i Daihatsu! Czyżby te dwie marki zbyt dobrze się czuły w obliczu recesji? Skoro mamy wątpliwości, czas je rozwiać i pokazać szczegóły. Pod względem finansowym najmniej problematyczna jest wizyta w salonie Dacii. Z wybranym przez nas silnikiem 1.4, w najbardziej „wypasionej” wersji Laureate Sandero kosztuje 34 400 zł. Zanim dojdziemy do 40 tys. zł, które mamy w portfelu, pozostaje jeszcze spore pole manewru. Dodaliśmy zatem klimatyzację, radio, czujniki parkowania i boczne airbagi, co pozwoliło wywindować cenę do 39 100 zł za dobrze wyposażone auto. Tak różowo nie będzie już w salonie Daihatsu. Lista wyposażenia mało znanego u nas modelu Cuore rozpoczyna się obiecująco: poduszki powietrzne kierowcy i pasażera, airbagi czołowe plus poduszka kolanowa kierowcy. Niestety, na tym „wypas” się kończy: Cuore za 36 900 zł nie ma radia, klimatyzacji ani jakichkolwiek elektrycznych dodatków. Dobrze, że jest przynajmniej wspomaganie kierownicy. Bogatsza wersja przekracza nasze możliwości finansowe, a po wybraniu tej tańszej wystarczyło nam funduszy zaledwie na dodanie klimatyzacji za 3000 zł, co podniosło cenę do 39 900 zł. Cuore zmieściło się w naszym budżecie z chirurgiczną precyzją, ale jak na tak mały pojazd to dużo pieniędzy. Przejdźmy teraz do jeszcze bardziej „ekskluzywnego” zawodnika, bo za takiego uważa zapewne Opel swoją Agilę, każąc nabywcy wydać prawie 42 tys. zł, żeby mieć to zgrabne autko z klimatyzacją. To bardzo drogo! Ale po kolei. Agila z litrowym silnikiem jest dostępna w wersji Essentia za 35 450 zł. Gdyby można było dokupić jeszcze klimatyzację, byłoby... prawie OK. Prawie, bo jak na takiego „malucha” ze skromnym wyposażeniem to i tak znaczna kwota. Niestety, Opel wie lepiej, czego chcą polscy klienci, a zarząd tej firmy chyba mieszka na stałe w ciepłych krajach, skoro uważa nasz klimat za zbyt chłodny na klimatyzację. Żeby nabyć Agilę z „klimą”, trzeba wybrać kosztującą prawie 40 tys. zł wersję Enjoy i dopiero taki zakup otworzy drzwi do tego luksusu. Jeżeli ktoś myśli, że za tę pokaźną kwotę w aucie będzie już chłodno, ten się myli, bo „40-tysięczna” Agila „klimy” nie ma. W zamian firma łaskawie zezwala ją zamówić za dopłatą wynoszącą 2200 zł. Polscy klienci potrafią jednak liczyć i jak zaczną omijać salony Opla szerokim łukiem, to może importer zrezygnuje ze swojej dziwnej polityki cenowej. Szczególnie gdy w pobliżu będzie salon Skody... Gdybyśmy mogli wydać choć o kilkaset złotych więcej, można by wybrać efektowną i świetnie wyposażoną Fabię Style, dokupując jedynie klimatyzację. Niestety, nasz portfel ma pewne ograniczenia, więc musieliśmy kupić uboższą odmianę Classic i dopłacić za opcje. Po dokupieniu „klimy”, elektrycznie sterowanych przednich szyb, radia z CD i sterowaniem w kierownicy osiągnęliśmy cenę 39 700 zł. Jak widać, zakup Skody nie wiąże się z wyrzeczeniami w kwestii wyposażenia. Skoro Skoda nie jest droższa od porównywanych rywali, lecz okazuje się lepsza pod wieloma względami, to niech ktoś znajdzie powód, dla którego klient miałby kupić za podobne pieniądze Agilę bez klimatyzacji albo Cuore bez radia, które to auta są dodatkowo gorsze pod względem harmonii układu jezdnego i komfortu jazdy (ze szczególnym wskazaniem na Daihatsu). Konfrontując gołe, salonowe ceny naszych bohaterów z kwotą, za jaką postanowiliśmy je kupić, nie sposób nie zapytać: czy dopłacanie za doposażenie niewielkich, tanich z założenia samochodów ma sens? To zależy. Nie, bo za niewiele ponad 40 tys. zł kupisz kompakt, który zwykle ma już w standardzie to, co w klasie B jest luksusem wymagającym dopłaty. Tak, ponieważ komfort, jaki daje np. klimatyzacja, trudno przecenić. 1 Miejsce w teście - Multitalent Skoda potrafi wszystko to co rywale, tylko lepiej. Nikt jej nie podskoczy! Co ma wspólnego Skoda z mistrzami boksu, takimi jak: Muhammad Ali, Mike Tyson czy Evander Holyfield? Podobnie jak wymienieni czempioni, także Skoda wygrywa każde starcie, i to niezależnie od silnika, który ją napędza. Tym razem stoczyła walkę o złoty pas w klasie 40 tys. zł. Dzięki wyważonemu układowi jezdnemu, harmonijnie zestrojonemu zawieszeniu, dużej przestrzeni w kabinie oraz solidnemu wykonaniu zwyciężyła także w tym porównaniu. „Czeszka” zdobyła najwyższe noty za: dynamiczne prowadzenie, układ kierowniczy dający największe czucie, najlepszą pozycję siedzącą i dobre wyposażenie z zakresu komfortu. Te zalety zrekompensowały słabość napędu czeskiego malucha i zapewniły zwycięstwo. Nieskomplikowany technologicznie trzycylindrowy benzyniak w mieście okazuje się jeszcze wystarczający, ale na trasie musi się bardzo wysilać. Przy obciążeniu 1,2-litrowy motor jest przeciążony i trzeba go nieźle „cisnąć”, aby sprawnie poruszać się naprzód. Za wyciskanie siódmych potów Skoda wystawia kierowcy rachunek na stacji benzynowej: średnio 6,6 l/100 km to stanowczo za wiele. Jednak w ostatecznym rachunku wad i zalet Fabia wypadła najlepiej. Dzięki wszechstronności „czeszka” może czuć się pewnie! 2 Miejsce w teście - Wesoły maluch Zgrabna Agila ma bardzo świeże wzornictwo i mnóstwo zalet Mała Agila to przykład auta światowego. Technicznie jest blisko spokrewniona z Suzuki Splashem, a powstaje na Węgrzech. Niezwykle oryginalnie wygląda kok-pit z dużym okrągłym „zegarem”, łatwy w obsłudze jak cały samochód. Poczucie przestrzeni niczym w małym vanie uzyskano dzięki daleko wysuniętej szybie przedniej. W Agili z przodu jest rzeczywiście sporo miejsca. Z tyłu nie będzie już tak luźno. Litrowy, 65-konny, trzycylindrowy silnik chętnie wchodzi na obroty, nie dorównując jednak temperamentem agregatowi Daihatsu. Szczególnie na niskich obrotach okazuje się mniej żwawy. Na pochwałę zasługuje precyzyjnie, a jednocześnie lekko przełączająca skrzynia biegów z ergonomicznie umieszczonym lewarkiem. Bardzo udany jest także harmonijnie zestrojony układ jezdny. Agilę prowadzi się dynamicznie i dziecinnie łatwo się nią manewruje. A co z ceną? Tutaj ewidentnie Opel przesadził. Co prawda, Agilę można już kupić za 34 450 zł, jednak takie auto jest gołe i nie można do niego dokupić klimatyzacji. Żeby mieć „klimę”, trzeba najpierw wybrać wersję Enjoy za 39 450 zł, a następnie dopłacić jeszcze ponad dwa tysiące złotych. Na to pierwsze było nas stać, ale klimatyzacja przekracza ramy założonego wcześniej budżetu. To za drogo! 3 Miejsce w teście - Solidna i tania Dacia dobrze wygląda, jeździ komfortowo i ma atrakcyjną cenę Karoseria Dacii o opadających liniach jest proporcjonalna, a równe szczeliny świadczą o wysokiej jakości wykonania. „Karpacki Golf” jest solidniejszy, niż można by się spodziewać. Także w kabinie. Duże połacie twardego plastiku na przejrzystym kokpicie nie sprawiają może szlachetnego wrażenia, ale za to są dobrze spasowane. Nic nie skrzypi ani nie trzeszczy. Tylko wyrośnięci kierowcy mogą się skarżyć, że siedzą zbyt wysoko za kołem kierownicy. Z tyłu długonogim pasażerom będzie brakowało przestrzeni na kolana. W testowanym kwartecie rumuński hatchback wyróżnia się największym bagażnikiem oraz najskuteczniej pochłaniającym nierówności drogi zawieszeniem. Dacia zachowuje się podczas jazdy dzielnie i bezpiecznie, jednak niebezpośredni układ kierowniczy i ociężałe prowadzenie nie rozbudzają sportowych ambicji. Sandero raczej uspokaja skutecznymi hamulcami. Do zakupu tak atrakcyjnego auta może zniechęcić brak możliwości zainstalowania układu ESP nawet za dopłatą, a także głośny przy wysokich obrotach i mający duży apetyt na paliwo silnik (w teście spalił średnio 7,1 litra). I teraz uwaga: mimo doposażenia w niemal wszelkie dostępne dodatki cena Dacii zmieściła się w zakładanych 40 tys. złotych! 4 Miejsce w teście -Żwawe i pojemne Daihatsu oferuje dużą przestrzeń w kabinie i niemały temperament Z zewnątrz mały „japończyk” wygląda bardzo filigranowo (węższy od Dacii o 27 cm!), ale w jego kabinie jest zaskakująco dużo przestrzeni. Zwłaszcza z ty-łu ilością miejsca wybija się ponad swoją klasę. Auto zaprojektowano z głową. Świadczą o tym choćby duże drzwi otwierające się pod kątem prostym. Drugą miłą niespodzianką jest jednolitrowy silniczek rozwijający 70 KM. Taka moc może nie budzi respektu, ale wyraziście brzmiący trzycylindrowy napęd bez trudu wprawia w ruch ważący zaledwie 875 kilogramów samochodzik, sprawiając kierowcy dużo frajdy. Żaden z konkurentów nie potrafi go przegonić. Przyjemności nie psuje nawet skrzynia biegów o długich przełożeniach ani niedający czucia układ kierowniczy. Mały agregat Cuore jest nie tylko dynamiczny, lecz także oszczędny. Średnie zużycie benzyny na poziomie 5,4 l/100 km to najlepszy wynik w naszym porównaniu. Auto prowadzi się bardzo łatwo, chociaż podczas jazdy na wprost okazuje się niespokojne. Zawieszenie jest dość twarde, a na mokrej nawierzchni głośno piszczące małe kółka mają problemy z trakcją. Aby temu zapobiec, należy ostrożniej dodawać gazu. Auto kosztuje minimum 36 900 zł, do granicy 40 tys. zł wystarczy jeszcze na klimatyzację. PODSUMOWANIE Drażni Cię, że znowu wygrała Fabia? Ja na szczęście podchodzę do tego spokojnie – przy liczbie aut, jakie testuję, dawno już przestałem się sugerować znaczkiem na masce. Zamiast bronić Skody czy tłumaczyć się z wyboru, mam dla Ciebie propozycję: przejedź się Fabią. A najlepiej kup ją i za pół roku jeszcze raz przeczytaj to porównanie. Są walory samochodu, które można docenić dopiero po jakimś czasie. To np. harmonia prowadzenia, przewidywalność zachowania na drodze, ergonomia miejsca kierowcy, komfort resorowania. Jeżeli jednak nie chcesz bliżej poznać czeskiej marki, to wyobraź sobie, że wjeżdżasz autem klasy średniej do grona kompaktów. Hondę Accord porównujesz z Civikiem. Czujesz tę pewność, luz i przewagę? Tak właśnie wśród naszych rywali czuje się Skoda! Dacia też jest fajna, Daihatsu przemyślane i zaskakująco przestronne z tyłu, a Agila wręcz super, tylko za droga.
Kupujemy auto za 40 tys. zł - Radzimy co wybrać, Opla Agilę, Daihatsu Cuore, Skodę Fabię czy Dacię Sandero?
Od miliardów, które świat wydaje na rozkręcenie koniunktury i podreperowanie kondycji systemu bankowego, może się zakręcić w głowie. Przeciętnemu zjadaczowi chleba bardzo trudno wyobrazić sobie takie sumy, ale już 40 tys.