- Range Rover Sport z silnikiem wysokoprężnym daje kierowcy do dyspozycji od 250 do 350 KM w zależności od wersji
- Topowa odmiana Autobiography z silnikiem Diesla to auto szybkie, a jednocześnie dość oszczędne
- Wyróżnikiem Range Rovera na tle innych luksusowych SUV-ów są zdolności do jazdy terenowej, które tylko w minimalnym stopniu wpływają na zachowanie auta podczas szybkiej jazdy autostradowej
- Range Rover Sport z dieslem: wygłuszenie tego auta robi wrażenie
- Range Rover Sport ma więcej gadżetów niż sięga wyobraźnia przeciętnego kierowcy
- Range Rover Sport nie zachęca do szaleństw na drodze
- Range Rover Sport: z asfaltu na zaorane pole. Niby można...
- Range Rover Sport 3.0D: auto dla mniej rozrzutnych?
- Range Rover Sport 3.0D: dane techniczne
Zacznijmy od tego, że testowy Range Rover Sport ma pod maską 6-cylindrowego diesla, co – przynajmniej w teorii – ma i wady, i zalety. Wadą jest to, że inne wersje są jeszcze szybsze, rozpędzają się jeszcze sprawniej i płynniej – to zatem kwestia punktu odniesienia. Zaletą jest niskie spalanie przekładające się na większy zasięg.
W przypadku Range’a Sporta moc silnika wysokoprężnego powiązana jest z wersją wyposażeniową. Im wyższa wersja, tym wyższa moc silnika. A jako że w tym przypadku mamy do czynienia z najwyższą wersją wyposażenia i wykończenia "Autobiography", to i diesel jest mocny: ma nie 250, nie 300, ale aż 350 km. To oczywiście robi różnicę: o ile 300 KM prawdopodobnie także bez najmniejszego problemu radzi sobie z dużym samochodem, to już 250 KM może miewać chwile słabości, a jego kierowca może być zmuszony do częstszego wciskania gazu do samej deski. W tym przypadku jednak mamy i świetne osiągi, i rozsądne spalanie.
Range Rover Sport z dieslem: wygłuszenie tego auta robi wrażenie
Przyznam zresztą, że wsiadając do tego samochodu po raz pierwszy, nie wiedziałem, co on ma pod maską. I nie byłem do końca pewien, czy to na pewno diesel. Dopiero po dłuższej chwili, gdy rozejrzałem się dobrze wokół, wsłuchałem w pracę napędu, wcisnąłem gaz mocniej, obserwując, kiedy zmienia biegi, nabrałem pewności: tak, to diesel. Początkowe wątpliwości są usprawiedliwione: auto jest tak pięknie wygłuszone, że nie ma mowy o dźwięku silnika choćby zbliżonym do tego, który spotyka się w minibusach, furgonach czy po prostu tańszych SUV-ach z napędem wysokoprężnym. Zresztą sześć cylindrów zamiast czterech… tak, to też robi robotę.
Range Rover Sport ma więcej gadżetów niż sięga wyobraźnia przeciętnego kierowcy
Pierwsze chwile za kierownicą Range’a Sporta spędza się na orientowaniu w jego możliwościach, a także dostosowywaniu do swoich preferencji, na odkrywaniu, jak się tym wszystkim steruje. Range Rover Sport jest bowiem taki w środku, jak i na zewnątrz: gładki. Z zewnątrz widać, jak wiele wysiłku poświęcili konstruktorzy na wygładzeniu powierzchni, pochowaniu wszelkich wystających elementów, aby samo wydawał się jedną, trochę futurystyczną bryłą. W środku podobny efekt osiągnięto, minimalizując aż do przesady liczbę mechanicznych włączników, pokręteł i w ogóle elementów sterowania. Tym samochodem steruje się za pomocą przycisków umieszczonych na kierownicy, a poza tym za pomocą ekranu dotykowego. Na marginesie: to ekran o zaprawdę świetnej jakości, no ale to jednak ekran – niektórzy woleliby trochę więcej pokręteł na zewnątrz.
Tak więc chwilę zajęło mi wyłączenie ostrzegacza o przekroczeniu prędkości, dostosowanie funkcji komfortowych, ustawienie w idealnej pozycji fotela, kierownicy, itd. Ciekawostką jest bowiem że, jeśli auto ma niewielkie możliwości personalizacji ustawień wszystkiego, to siadasz, w 30 sekund wszystko ustawiasz i masz. Jakby co, godzisz się na pewne niedogodności. Kierowca Range'a ma prawo nie godzić się na żadne kompromisy. Także dopiero po dłuższej chwili, ale jednak w końcu ustawiłem wszystko pod siebie i już mogłem skupić się na prowadzeniu auta, praktycznie nie czując fotela. Jedziesz, a samochód delikatnie cię kołysze, znakomicie izolując od hałasów i zapachów otoczenia. Świat za szybą oglądasz trochę jak w kinie.
Dopiero po pewnym czasie przychodzi moment na odkrywanie gadżetów, a jest ich w tym samochodzie trochę. Weźmy np. składanie foteli za pomocą wirtualnych przycisków na ekranie. To jeszcze nic – w wielu autach fotele składają się elektrycznie. W tym jednak przypadku można je zdalnie nie tylko złożyć, ale też podnieść.
Range Rover Sport nie zachęca do szaleństw na drodze
Co szybko zauważyłem, to ten samochód, choć ma możliwości, to jednak wcale nie zachęca do szybkiej jazdy. Raczej działa tonizująco na kierowcę: niby masz możliwość, aby rozpędzić się do setki w nieco poniżej 6 sekund, a jednak wcale nie masz na to ochoty, nie chce ci się szarpać. To z kolei generuje kolejne zdziwienie: choć Range Rover Sport jest pod względem wymiarów mastodontem, to jednak całkiem mało pali – 10 l na 100 km w zupełności mu wystarcza. W teorii powinno wystarczyć nawet mniej, ale nie bądźmy drobiazgowi.
Range Rover Sport: z asfaltu na zaorane pole. Niby można...
Range Rover Sport co wyróżnia się wśród innych luksusowych słów wyjątkowymi możliwościami terenowymi. Ma wiele opcji ustawiania napędu oraz układu przeniesienia napędu, ale myślę, że można poprzestać na tym, iż pojazd ten może brodzić na głębokości do 90 cm. To więcej niż w przypadku wielu seryjnych "prawdziwych" terenówek. Nie jestem pewien jednak, czy wykorzystywanie tego auta to jazdy po błocie jest najlepszym pomysłem. Testowy egzemplarz bez wątpienia miał już takie epizody za sobą, co widać zwłaszcza po lakierze: czarny pięknie metalizowany lakier kontra gałęzie na wąskich, szybko pokonywanych off-roadowych odcinkach… nie, to naprawdę nie ma sensu. Przejechałem więc na otwartej przestrzeni po nierównej drodze gruntowej kilometr z prędkością 80 km/h, wróciłem tą samą drogą, przekonałem się, że wszystko jest zmontowane zaskakująco solidnie, nie wpada w rezonans, nie telepie się, nie hałasuje, a pneumatyczne zawieszenie potrafi dostosować się do warunków… starczy. Jestem pewien, że znakomita większość użytkowników tego pojazdu też zadowoli się świadomością, że Range Rover Sport naprawdę potrafi wyjechać poza drogę utwardzoną, a nawet w ogóle poza drogę, a potem będzie wykorzystywać go głównie na asfaltach.
Range Rover Sport 3.0D: auto dla mniej rozrzutnych?
Może to zabrzmi dziwnie, ale Range Rover Sport w wersji z 3-litrowym dieslem, który w wersji Autobiography kosztuje od 647 tys. zł (a w praktyce po dodaniu paru opcji wyjdzie blisko 700 tys. zł) Jest stosunkowo oszczędnym wyborem. Dużo droższy (o ok. 100 tys. zł) będzie Range Rover Sport w wersji hybrydowej Plug-in, kolejne 50 tys. zł trzeba dopłacić do wersji V8. Szczerze powiedziawszy, to przemawia do mnie hybryda, wybrałbym ten napęd zwłaszcza przy założeniu, że będę tym samochodem jeździć dużo na krótkich trasach lub w mieście, natomiast nie do końca przemawia do mnie V8. Tak, wiem, V8 brzmi najpiękniej i ma najlepszy sprint do setki, ale ma też najniższy zasięg. Z kolei hybryda ma najniższy uciąg, może pociągnąć przyczepę o masie "zaledwie" trzech ton, podczas gdy diesel i V8 mogą ciągnąć trzy i pół tony…
Cóż, są pewne dylematy, których nawet najzamożniejsi nie unikną.
Range Rover Sport 3.0D: dane techniczne
Silnik | t.diesel R6 |
Pojemność skokowa | 2997 ccm |
Moc maksymalna | 350 KM |
Maksymalny moment obrotowy | 700 Nm/1 500-3 000 obr./min. |
Przyspieszenie 0-100 km/h | 5,9 s |
Prędkość maksymalna | 234 km/h |
Napęd/skrzynia biegów | 4x4/aut. 8 |
Dł./szer./wys. | 4946/2047/1803 mm |
Rozstaw osi | 2997 mm |
Masa własna | od 2271 kg |
Dopuszczalna masa całkowita | 3120 kg |
Dopuszczalna masa całkowita przyczepy | 3500 kg |
Pojemność bagażnika za drugium/[pierwszym rzędem siedzeń | 765/1701 l |
Pojemność zbiornika paliwa | 80 l |
Cena standardowa/po doposażeniu | 646 tys. 200 zł/687 tys. 370 zł |