Mini Countryman Plug-in Hybrid - wąska specjalizacja | TEST

Do tego brakuje informacji, co się w danej chwili dzieje z napędami. Jasne, gdy auto jedzie na elektryku na wskaźniku mocy pojawiają się diody, ale ja chciałbym żeby było jak w Toyocie. Do tego jeszcze te uciążliwe klamki wewnętrzne, którymi tak łatwo można sobie przytrzasnąć palce. Nawet nie wspomnę już o obsłudze kierunkowskazów (jak w Oplu przed kilkoma laty) i wycieraczkach... Do tego klimatyzacja Mini działa zero-jedynkowo: wcale albo mocno. I pewnie można by tak jeszcze długo narzekać, gdyby nie fakt, że Countryman jest zupełnie innym hybrydowym SUV-em niż pozostałe.

Mini Countryman Plug-in Hybrid – tylko czy to jest SUV?

Gdy postawi się Mini koło najnowszej Kii Sportage okazuje się, że wymiarami zewnętrznymi bardzo ją przypomina. I rzeczywiście można o tym modelu pomyśleć jako o SUV-ie, przynajmniej dopóki trochę się nim nie pojeździ. Ba, ma nawet napęd na cztery koła, w którym przód napędza silnik spalinowy, a tył – elektryczny. Niestety, ogromne opony kompletnie nie nadają się nawet do ruszania na mokrej trawie, na której nasz Countryman ma problem ze startem. Podczas krótkiego testu trzy razy prawie się nim zakopałem i to w miejscach, w których nie zrobiłbym tego zwykłym kompaktem z napędem na przód. Poza tym, pozycja za kierownicą w tym modelu jest bardzo sportowa. Siedzisko można opuścić tak, że ma się wrażenie jazdy autem sportowym. Dodatkowo przednie fotele genialnie trzymają w zakrętach. I clou całej historii: ten samochód nie jeździ jak hybrydowy SUV. Prowadzi się jak szybka osobówka.

To nie jest hybryda w stylu Toyoty, która przekazując napęd przez swoją bezstopniową skrzynię sprawia wrażenie, jakby moment obrotowy wędrował po kablu do oddalonego o 200 km miasta i dopiero wracał do pojazdu napędzając jego koła. W Mini wszystko dzieje się już, teraz. Efekt jest taki, że po wciśnięciu gazu silnik elektryczny momentalnie przekazuje dodatkowe niutonometry na koła i auto bardzo sprawnie przyśpiesza, niemalże niezależnie od prędkości. Nawet gdy bateria jest rozładowana, system ma w zanadrzu zawsze niewielki zapas energii elektrycznej i to on jest wykorzystywany do przyśpieszania. I właśnie dlatego ta hybryda jest zupełnie inna, bo jej zaawansowany napęd nie służy oszczędzaniu tylko temu, aby skutecznie przyśpieszać. Przywodzi to na myśl zastosowanie hybryd w motosporcie i bardzo mi się podoba. Do tego kompletnie nie czuć, że mamy do czynienia z trzycylindrowym silnikiem. Dobrze, że BMW w taki sposób zinterpretowało napęd hybrydowy i nie poszło drogą wyznaczoną przez Japończyków.

Mini Countryman Plug-in Hybrid - zakręty to jego żywioł

Ale na tym nie koniec, bo Countryman jednak zapewnia gokartową radość z jazdy. Ten model bardzo dobrze czuje się na drogach pełnych zakrętów. Podczas ich szybkiego pokonywania czuje się jak ryba w wodzie. Nie ma praktycznie siły, która wyprowadziłaby go z równowagi podczas jazdy w zakręcie. To zresztą jedna z największych zalet tego modelu – bo on naprawdę daje przyjemność z jazdy, jak przystało na samochód z brytyjską flagą na kierownicy. Jest trochę jak niemiecki jamnik, ale z brytyjskim rodowodem. Niestety cena tego Mini jest z kategorii tych kosmicznych. Bo czy za 150 tys. zł ktoś zdecyduje się na hybrydowego SUV-a, w którym napęd elektryczny służy głównie do sprawnego przyśpieszania?

Mini Countryman Plug-in Hybrid – dane techniczne: