Kto by się jednak przejmował takimi drobiazgami, gdy pod maską szemrze 3,2-litrowe benzynowe V6? Chyba nikt. Ale jak pokazał Opel, nawet tak mocny silnik może mieć sporo pracy. Jak to możliwe? Ten motor lubi wysokie obroty i zdecydowanie lepiej nadaje się do usportowionego sedana klasy średniej niż do dużej terenówki. Prawie 230 KM musi napędzać aż 1880 kg, a więc na 1 KM mocy silnika przypada ponad 8 kg masy auta. To niemało, ale nie dla terenówki - biorąc pod uwagę zmierzone przyspieszenie do "setki", Antara powinna fruwać. Tymczasem startuje z wyraźnym ociąganiem. Recepta na takie wrażenie jest prosta, ale jej realizacja wymagałaby cofnięcia czasu do fazy projektowania. Otóż jesteśmy niemal pewni, że gdyby silnik Antary przy niezmienionej pojemności miał nie 227, lecz mniej więcej 180 KM, auto przyspieszałoby znacznie sprawniej. Szybkoobroto-wy sześciocylindrowiec Opla w obecnej formie nie lubi niskich obrotów i trzeba go wysoko wkręcać. No tak, ale przecież skrzynia jest automatyczna. W tym momencie wszystko staje się jasne: motor potrzebuje obrotów, aby pokazać swoje mocne strony. Tymczasem skrzynia, gdy tylko na moment puścimy pedał gazu, obniża obroty do poziomu, na którym oplowskie V6 ma niewiele do powiedzenia. I tyle! Silnik Antary nie lubi niskich obrotówTo oznacza tylko jedną możliwość: by jechać dynamicznie i zapewnić dobrą reakcję na dodanie gazu, trzeba skorzystać z możliwości ręcznej zmiany biegów, którą na szczęście ta skrzynia oferuje. Po przyzwyczajeniu się do opóźnienia między ruchem dźwigni a zmianą biegu można się sprawnie przemieszczać. Tylko po co w takiej sytuacji "automat"? Po to, że w tak dużym i drogim aucie nie przystoi zmieniać biegów ręcznie i trudzić się wciskaniem sprzęgła. Istnieje pewien pogląd, popularny wśród zwolenników "automatu", który mówi, że lepsza jest każda przekładnia automatyczna niż jej brak. Tutaj skrzynia jest dobra, tylko silnik nie zawsze za nią nadąża. Skoro już wiemy, że przy odrobinie wprawy 227 KM potrafi wcisnąć w fotel, choćby dopiero w okolicach czerwonego pola obrotomierza, to wypadałoby się dowiedzieć, czy zawieszenie sprosta takiemu wyzwaniu. Owszem. Auto jest co prawda wyraźnie twardsze od swojego "bliźniaka" Chevroleta Captivy, w związku z czym komfort jazdy będzie umiarkowany, ale sprawia stabilniejsze wrażenie. Ale "lepiej" nie oznacza automatycznie, że jest "dobrze". Jest przyzwoicie i nic więcej. "Gumowy" układ kierowniczy nie zapewnia dobrego wyczucia drogi."Automat" dla ciebie, reszta - dla rodziny!Kierowca może się w pełni skupić na jeździe - o samopoczucie pasażerów zadba pojemne nadwozie. Auto okazuje się przestronne i praktyczne. Bagażnik co prawda nie jest zbyt duży, ale za na tylnej kanapie można się poczuć jak na domowej sofie. Oplowski SUV ma dużą powierzchnię szyb wpuszczających do wnętrza światło, co pozytywnie wpływa na humory podróżujących. Na przednich fotelach najwygodniej będzie kierowcom o wzroście nieprzekraczającym 180 cm - inaczej może zabraknąć zakresu poziomej regulacji kierownicy i możliwości odsunięcia fotela bardziej do tyłu, aby nogi zostały podparte przez siedzisko.Wnętrze zaprojektowano w typowym dla marki klimacie: centralny panel w charakterystycznym dla Opla chłodnym stylu i okrągłe nawiewy, kojarzące się z najnowszą Corsą. Montaż i jakość bez potknięć. Testowa Antara ma specyfikację Cosmo i wiele dodatków, w tym zestaw szpanerskich gadżetów Irmschera za 17 tys. złotych: połyskujące w słońcu felgi, niskoprofilowe opony, chromowane rury progowe i spoiler nad tylną szybą.PodsumowanieJeżeli ktoś lubi ręcznie zmieniać biegi w samochodzie z "automatem", ten powinien być zadowolony. Przy korzystaniu z usług skomputeryzowanego "mózgu" skrzyni lubiący wysokie obroty motor ma dużo roboty i pracuje z wysiłkiem. Układ kierowniczy za mało komunikatywny. Poza tym Antara to praktyczne, rodzinne auto.red. Michał Krasnodębski
Opel Antara 3.2 V6 Cosmo - Gdzie podziały się konie?
Kupując auto z automatyczną skrzynią biegów, wypada zatroszczyć się, by miało odpowiednio mocny silnik. Nawet najnowocześniejsze "automaty", oparte o tradycyjne sprzęgło hydrokinetyczne (brzmi tajemniczo, lecz tak się właśnie nazywa, a wszelkie nazwy zastępcze są równie zagmatwane), pożerają dużo mocy.