Z tyłu można je jeszcze pomylić z "bratem" spod znakuMitsubishi. Ale z przodu agresywność linii jest naprawdę imponująca! Wielki wlot powietrza, oryginalnie wkomponowany zderzak, do tego znaczek lwa. Miło powitać takie auto w garażu. A czy wnętrze dorówna ekstrawagancją nadwoziu? Niestety, nie. Za kierownicą 4007 jest prawie tak samo jak za "sterami" bliźniaczego Outlandera: bez emocji.
Do tego ergonomia nie pozwala zapomnieć, że producent nie brał pod uwagę kierowców wyższych niż statystyczne 180 cm - po odsunięciu fotela do tyłu nie dosięgną do regulowanej jedynie na wysokość kierownicy. W dzień bardzo przeszkadza słabe podświetlenie radia i komputera na panelu centralnym.
Zauroczeni osiągami 170-konnego, podwójnie doładowanego turbodiesla z regału Peugeota z zapartym tchem oczekiwaliśmy jego premiery pod maską pierwszej terenówki francuskiego producenta. Niestety, przy okazjiadaptacji silnika do nowego auta jedno turbo - nie wiedzieć czemu - zniknęło! Dlatego 4007 jeździ nieźle, ale nie rewelacyjnie - nie brakuje mu mocy na wysokich obrotach, jednak na samym "dole" obrotomierza nie ma co marzyć o wciskaniu w fotele. Biegi zmienia się przyjemnie, a wygodnie, wysoko umieszczona dźwignia nie ma tak długich skoków, jak sugerują to jej znaczne rozmiary.
Mimo niskoprofilowych opon auto nie jest ekstremalnie twarde i pozostawia spory margines komfortu. Układ kierowniczy nie przywodzi na myśl żadnych sportowych skojarzeń. Koszty/bezpieczeństwo. Wstępna cena "podstawowej" wersji 4007 to prawie 140 tys. złotych. Cudzysłów jest celowy, bowiem "golas" Peugeota ma już ESP, automatyczną klimatyzację i radio z CD. Niemniej to auto na pewno nie jest tanie...