Stylistyka auta, choć widać w niej zapożyczenia z Audi TT, jest na tyle atrakcyjna, że niejeden przechodzień obróci głowę, by móc się jej lepiej przyjrzeć. Obszyta skórą (opcjonalnie) deska rozdzielcza roztacza zapach luksusu we wnętrzu RCZ. Wsiadamy i... pierwsze zaskoczenie: w tym aucie wcale nie jest ciasno. Poza tym w porównaniu z TT nie mamy wrażenia, że w środku brakuje nam światła. Szyby zajmują w Peugeocie znacznie większą powierzchnię nadwozia niż w Au-di, gdzie niskie boczne okna kojarzą się raczej z... wziernikami. Także widoczność do tyłu jest o niebo lepsza.
Odpalamy motor. Gdy tylko wyposażony w turbodoładowanie silnik 1.6 zabierze się do roboty, ważące 1372 kg auto wystrzeliwuje do przodu z taką siłą, jakby w baku znajdowała się nie benzyna, lecz magiczna mikstura Asteriksa. Do tego dźwięk – dzięki specjalnie ukształtowanemu wydechowi auto brzmi znacznie poważniej, niż wskazywałaby na to pojemność silnika. Wskazówka obrotomierza dziarsko przemieszcza się do końca skali, a przy niższych obrotach gwarancją mocy jest działanie turbiny. Wyprzedzanie? To zabawa! Słyszalne powyżej 120 km/h szumy opływającego nadwozie powietrza to tylko niewinny grzeszek.
Ani krótkie skoki lewarka 6-biegowej skrzyni, ani zestrojony z myślą o ciasnych zakrętach układ jezdny nie pozwalają przypuszczać, że pod tym pięknym ubraniem kryje się „tylko” poczciwe 308. Mające zaledwie 1,36 m wysokości RCZ z gracją pokonuje serpentyny, a przedni napęd jest bardzo neutralny. Elektrohydrauliczne wspomaganie dobrano na tyle dobrze, że daje wystarczające wyczucie drogi, choć nie tak precyzyjne, żeby miało to przeszkadzać w codziennym użytkowaniu. Zawieszenie jest twarde, ale pracuje harmonijnie i we wnętrzu nie słychać stuków.
W Niemczech bazowy Peugeot RCZ kosztuje tyle, co podstawowy VW Scirocco. Miejmy nadzieję, że polskie ceny również będą kształtowały się na podobnym poziomie. Premiera jeszcze przed wakacjami.