Ktoś może powiedzieć, że to żaden wyczyn, bo np. Audi TT też nie jest podobne do Golfa. Jednak Audi to marka premium, której łatwiej podjąć ryzyko inwestycji w niszowy produkt. Najnowsze TT ze 170-konnym dieslem kosztuje ponad 150 tys. zł. A RCZ 2.0 HDI można mieć już za... No właśnie, czy 109 tys. zł za Peugeota to dużo, czy mało? Aby odpowiedzieć na to pytanie, wypada najpierw określić, jaka grupa aut stanowi bezpośrednią konkurencję dla RCZ. Przykładowo Renault Mégane coupé ze 160-konnym dieslem kosztuje 95 600 zł, ale nawet podpis Roberta Kubicy nie zmieni faktu, że to „tylko” – choć rzeczywiście bardzo efektowny – trzydrzwiowy hatchback, a Peugeot RCZ ze swoją radykalną stylizacją pozostaje niemal samotnym graczem na polu popularnych marek.Nasz testowy Peugeot podnosi poprzeczkę wymagań jeszcze wyżej. Skórzana tapicerka (12 050 zł), nawigacja z twardym dyskiem i ekranem dotykowym (7000 zł), system audio firmy JBL (1600 zł) plus kilka drobiazgów stylizacyjnych i cena prezentowanego „lwiątka” łatwo przekracza kwotę 130 tys. zł. I tutaj mamy dobrą wiadomość: poza niezbyt precyzyjną pracą dźwigni zmiany biegów oraz niekoniecznie „inteligentną” twardością resorowania zalety Peugeota jak najbardziej pasują do takiej ceny.
Po otwarciu drzwi z szybami bez ramek kierowcę wita znajomy kokpit. Tutaj podobieństw do modelu 308 nie udało się uniknąć, ale jakie to ma znaczenie, skoro deskę rozdzielczą obszyto skórą, a wnętrze sprawia jak najbardziej luksusowe wrażenie? Jedyną jakościową wpadką, jaką znaleźliśmy, okazał się kawałek twardego plastiku na boku drzwi, który nijak nie komponuje się z resztą. Poza tym spasowanie elementów i wykonanie stoją na odpowiednio wysokim poziomie.
Czytelne wskaźniki, w miarę wygodna pozycja za kierownicą, ekran nawigacji znajdujący się w najdogodniejszym miejscu (pod szybą), aby kierowca nie musiał odrywać wzroku od drogi, gdy śledzi trasę. Tylko centralnie umieszczony zegar stylistycznie wydaje się trochę z innej bajki. Pora powrócić do dobrze „zamaskowanego” bohatera tytułowego – chodzi oczywiście o dwulitrowego diesla o mocy 163 KM. Gdyby dziesięć lat temu jakiś konstruktor silników przejechał się testowanym Peugeotem, z pewnością złapałby się za głowę: przecież ta jednostka ciągnie niemal od wolnych obrotów! Mówiąc obrazowo: jeśli ktoś jeździ spokojnie, to po zmianie biegu poniżej 2000 obrotów na minutę nie odczuje braku mocy. Przeciwnie, odniesie wrażenie, że jest jej aż nadto! Dopiero przy mocniejszym wciskaniu pedału gazu można wyraźnie wyczuć moment zadziałania turbo, który i tak przypada dość „nisko” jak na tak mocny silnik.
Pozostał jeszcze zaanonsowany temat zawieszenia. Nie jest ono może majstersztykiem sztuki inżynierskiej, co poza pewną nerwowością na nierównej drodze objawia się również przenoszeniem wstrząsów na fotele jadących, ale i tak można zaryzykować kupno RCZ. Do roku 2012 gładkie autostrady mają być przecież gotowe!