Historia Proace jest dość ciekawa. Już na początku naszego testu wspominaliśmy, że auto powstało dzięki współpracy z francuskim koncernem PSA, a właściwie to Francuzi je skonstruowali, a Toyota jedynie nieznacznie zmodyfikowała, dostosowując je do swoich potrzeb. Japończycy nie uczestniczyli jednak w projektowaniu francuskiego vana od samego początku, bo wcześniej miał z nimi współpracować Fiat. Tak, jak to było w przypadku wcześniejszych generacji. Tyle że Włosi ostatecznie dogadali się z Renault, a PSA poszukiwało nowego partnera. Tak powstał Proace.
Trzeba przyznać, że to świetny van, który w wariancie Verso sprawdził się doskonale w wielu różnych sytuacjach: zarówno na trasie jako wóz rodzinny, jak i – po wymontowaniu ciężkich siedzeń – całkiem pojemny dostawczak. Ta wszechstronność i dopracowanie to w części wynik doświadczenia koncernu PSA, który auta użytkowe oraz ich osobowe wersje produkuje od wielu lat. No dobrze, ale czy Proace i francuskie auta czymś się różnią? Akurat tak się złożyło, że nasz długodystansowy samochód spotkał na swej drodze Peugeota Travellera w bardzo podobnej konfiguracji. Co dostrzegliśmy?
Wiadomo, z zewnątrz rzucają się w oczy drobne różnice w stylizacji. Toyota ma uśmiechnięty grill, który swoim wyglądem nawiązuje do innych modeli tej marki. Japończycy stosują też reflektory o zmienionym kształcie i dorzucają efektowny malowany w kolorze chromu element w okolicach zderzaka. Z daleka wydaje się, jakbyśmy z przodu mieli solidne orurowanie. Peugeot zdaje się nieco mnie zgrabny, ale ma za to bardziej efektowne LED-y do jazdy w dzień. Z tyłu różnice sprowadzają się do firmowego logo. I słusznie, po co zmieniać coś, co jest dobre? A jak inaczej zaprojektować tylną klapę?
W kabinie również nie dostrzeżemy zbyt wielu różnic? Nasz Peugeot był jedyna dodatkowo – w porównaniu z naszym Proacem – wyposażony w system, który ma ułatwić jazdę w trudnych warunkach, znany m.in. z Peugeota 3008. To oczywiście rozwiązanie kompletnie bez sensu w takim samochodzie i zdecydowanie nie warto za nie dopłacać choćby 100 zł. Jedyna realne funkcja tego pokrętła to poprawa samopoczucia kierowcy, gdy na drodze leży śnieg albo trzeba pojechać przez błoto. W tym pierwszym przypadku lepiej po prostu jechać ostrożnie, a w drugim – ominąć błotnistą kałużę, bo van to nie terenówka.
Toyota w porównaniu z Peugeotem ma jeszcze jedną zaletę: kosztuje mniej. Auto z takim napędem, jak nasz testowy Proace można mieć za 146 tys. zł. Sporo, ale w zamian otrzymujemy komfortowego vana z niezłym wyposażeniem w standardzie – pisaliśmy już o tym w poprzednich odcinkach. Francuski silnik 2.0 HDi o mocy aż 177 KM sprawuje się przy tym świetnie i stanowi zgrany duet z 6-biegowym automat. Peugeot Traveller z takim samym napędem kosztuje 160 tys. zł, a poza tym jeszcze niedawno... trudno go było kupić! To dlatego, że Peugeot i Citroena od lat kojarzone są z dobrymi vanami i ich najnowsze wcielenie sprzedaje się znakomicie – m.in. na fali uznania dla poprzednich generacji. Toyota nigdy nie miała w ofercie uznanych w Europie samochodów tej klasy, zatem dilerzy tej marki nie są oblegani przez nabywców vanów. Nie wszyscy wiedzą zaś, że Proace to równie dobre auto, jak Peugeot Traveller lub Citroen Spacetourer.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo