- Wyjściowa cena Touarega jest wysoka, ale kompletując dodatki da się ją nawet podwoić dochodząc do niemal pół miliona złotych
- Silnik o mocy 286 KM jest bardziej niż wystarczający, a jego zużycie paliwa okazało się imponująco małe
- Bardzo przestronna kabina i ogromny bagażnik to bardzo ważne atuty Touarega
Na wstępie trzeba przyznać, że już bazowy Touareg to model bardzo szczególny jak na Volkswagena. Cena wyjściowa wersji z 286-konnym, bardzo mocnym dieslem to 274 090 zł, ale przecież nie ma klientów, którzy kupując auto w tej cenie, nie dorzucają dodatków. Testowy Touareg był jednak szczególny nawet jak na samochód tej klasy: dodano do niego opcje za... ponad 200 tys. zł! To już klasa premium do kwadratu i bezpośrednia konkurencja nie tylko Q7, ale nawet Porsche Cayenne. I wiecie co? To nawet da się sensownie uzasadnić.
Volkswagen Touareg – wspólne technologie
Wszyscy doskonale wiemy, że Volkswagen miesza podzespołami, swobodnie żonglując nimi między posiadanymi markami. Na podwoziu MQB powstaje kilkanaście modeli od Skody Octavii aż po spore SUV-y Volkswagena. Te same silniki, co w Passacie, znajdziemy też w zdecydowanie droższych modelach Audi. Doszukamy się też innych podobieństw między różnymi modelami, jeśli tylko uważnie poszukamy. To jest jednak w porządku, bo – może wyjąwszy Audi – chodzi o samochody popularnych marek. Z Touaregiem jest inaczej. W tym modelu znajdziemy bowiem system aktywnego zapobiegania przechyłom – dokładnie taki jak w Bentleyu Bentaydze. Jest tu również układ czterech kół skrętnych – wzięty wprost z Lamborghini Urusa. Poza tym podwozie MLB, na którym powstał Touareg, zastosowano też w Audi Q7 i Porsche Cayenne. To oczywiście samochody zdecydowanie droższe od SUV-a Volkswagena. A skoro nie widać różnicy, to po co przepłacać?
No właśnie, czy nie widać? Nie całkiem, bo każdy ze wspomnianych modeli ma jednak swój rynkowy wizerunek i cechy, które go wyróżniają. Lamborhini jest mocne, sportowe i najmniej praktyczne, Bentley – starannie wykończony i strasznie brzydki, Audi ma urodę nosorożca, lecz jeździ jak marzenie. Porsche Cayenne z kolei wygląda dobrze, a jest jeszcze bardziej zwinne niż Q7. Touareg ma zaś sylwetkę stonowaną, typową dla Volkswagena. Klienci marki takie właśnie lubią. A jak jeździ? Mimo wyrafinowanych, opcjonalnych technologii nie jest tak zwinny jak Porsche. Widać, że w Touaregu chodziło przede wszystkim o komfort.
Volkswagen Touareg – z centralnym monitorem
A jak jest w kabinie? Tu zdecydowanie panuje atmosfera klasy premium. Fakt, nie jest to Bentley, ale już do Audi Q7 Volkswagenowi niewiele brakuje. Może tylko tyle, że w Touaregu zaglądając do miejsc, gdzie normalnie nasze spojrzenie nie sięga, dostrzeżemy, że trzeba było gdzieś przyciąć koszty i zastosować gorszy plastik. W Audi oszczędzają mniej. Za to w Volkswagenie na pewno nie ograniczano wydatków na technologie, za które zresztą klient dopłaca, bo przecież nie są w standardzie. W testowym Touaregu mogłem jednak podziwiać wszystko.
Nie ukrywam, że nie jestem wielkim entuzjastą obecnego trendu, który polega na tym, że przerabiamy samochody na smartfony na kołach. Nie zamierzam jednak kłamać: ogromny, 15-calowy ekran umieszczony na środku kokpitu robi ogromne wrażenie. Przecież kilkanaście lat temu tej wielkości monitor do „peceta” był luksusem! Tymczasem w Touaregu to po prostu centrum systemu multimedialnego, którego uzupełnieniem jest wirtualny kokpit, czyli drugi, 12-calowy ekran znajdujący się w miejscu wskaźników. Do tego dochodzi jeszcze HUD, czyli projektor pokazujący najważniejsze informacje na szybie, na linii wzroku kierowcy. W Touaregu nie jest to tanie rozwiązanie z itytującą szybką. Tu obraz faktycznie pokazywany jest na szybie.
System operacyjny zaprojektowano zaś z głową: opcji są wprawdzie setki, ale podręcznik jest zbędny. Kilka chwil eksperymentowania wystarczy, bo zapoznać się ze strukturą menu i bez problemu docierać do poszukiwanych opcji. Owszem, ciągle jeszcze oburzam się, że o pokładowych multimediach pisze się więcej niż o silniku i zawieszeniu, ale łapię się na tym, że sam zaczynam bezwiednie sprawdzać rodzaje masażu, szukać optymalnego ustawienie podparcia dla pleców, czy też dobieram kolor diodowego podświetlenia kabiny. Na szczęście z poziomu pokładowego komputera można też ustawić parametry jazdy jak choćby twardość zawieszenie czy ostrość układu kierowniczego.
Volkswagen Touarego – model uniwersalny
Wiadomo, że SUV-u z definicji są to pojazdy uniwersalne. Obecnie różnie z tym bywa, ale akurat Touareg faktycznie jest właśnie taki. W standardzie ma napęd na cztery koła, a testowy model miał też na pokładzie pneumatyczne zawieszenie. Dzięki niemu auto może mieć taki charakter, jaki sobie zażyczymy. Zależnie od wyboru dokonanego na ekranie albo za pomocą pokrętła na tunelu między fotelami możemy jechać w trybie „Eco”, „Comfort”, „Normal”, jak również zdecydować się na jazdę sportową albo off-roadową w trybie automatycznym lub „eksperckim”. Powiedzmy sobie jednak szczerze, nawet z prześwitem zwiększonym dzięki pneumatycznemu zawieszeniu, obecny Touareg nie jest pogromcą bezdroży – ma bowiem nieskomplikowany napęd na obie osie bez mechanicznych blokad. Do pokonywania błotnistych brodów się nie nadaje, ale przez kałużę na polnej drodze na pewno przejedzie bez oporu.
Najlepiej jednak czuje się na drogach szybkiego ruchu. To pogromca autostrad. Jego 3-litrowy diesel o mocy 286 KM ma siłę wystarczająco dużą (600 Nm!), by sprostać ciężarowi dużego SUV-a i bez trudu poradzić sobie z oporem powietrza, jaki stawia tak duży pojazd. Co więcej, jeśli nie szalejemy za kółkiem, auto zużywa znikome dawki paliwa. Przy opcjonalnym, 90-litrowym zbiorniku paliwa 1000-kilometrowy zasięg to codzienność. Bez specjalnych wyrzeczeń. Przy autostradowym 140 km/h mocny diesel zużywa mniej niż 8,5 l/100 km! Jak się postarać, można przejechać z Krakowa do Gdańska i wrócić. Bez tankowania. To pokazuje, że downsizing jest bez sensu. Volvo XC90 z 2-litrowym, wysilonym dieslem spala bowiem więcej.
Volkswagen Touareg – miejsca pod dostatkiem
A przy tym duży SUV Volkswagena jest naprawdę... duży. Ma 810-litrowy bagażnik, w którym na pewno łatwo zmieścimy wszystko, co zechce zabrać na wakacje czteroosobowa rodzina. Łącznie z już nadmuchanymi zabawkami plażowymi – zawsze się o tym wspomina w kontekście przestronnej przestrzeni ładunkowej w rodzinnym wozie. Poza tym mamy też mnóstwo miejsca na fotelach z przodu i równie dużą przestrzeń dla osób, które jadą z tyłu. Kanapę można zresztą przesuwać do przodu i do tyłu, a oparcia pochylać – wedle gustu i zapotrzebowania. Prawie jak w minivanie. Prawie, bo w przypadku Touarega kanapa to nie są trzy niezależne siedzenia – dzieli się na dwie części w proporcji 1/3 do 2/3.
Oczywiście w okolicy miejsc z przodu i z tyłu są gniazda USB do ładowania elektroniki, jest też mnóstwo schowków na drobiazgi, nie brak też uchwytów na kubki. Ciężko znaleźć coś, do czego można się przyczepić. Serio!
Volkswagen Touareg – czy warto go kupić?
Największy problem, jaki jest z Touaregiem to fakt, że w klasie premium liczy się marka. Choćby nie wiem, jak był dobry, to pewnie znajdzie się wiele osób, które jednak koniecznie musi mieć Audi, Mercedesa, czy też BMW. Jeżeli jednak wybierając dużego SUV-a, kierujemy się pragmatyzmem, a nie chęcią posiadania samochodu marki premium, to naprawdę warto sięgnąć po Touarega. Z jednym zastrzeżeniem: Porsche Cayenne, gdy idzie o prowadzenie, to jednak inna liga. I tu Volkswagen nie ma czego szukać. Zresztą, Cayenne nie występuje już w wersji z dieslem.
Volkswagen Touareg 3.0 TDI V6 – dane techniczne:
Pojemność skokowa i rodzaj silnika | 2967 cm3, V6, turbodiesel |
Moc | 286 KM przy 3800 obr./min |
Moment obrotowy | 600 Nm przy 2250-3250 obr./min |
Skrzynia biegów i napęd | 8-biegowy automat, napęd 4x4 |
Prędkość maksymalna | 238 km/h |
Przyspieszenie 0-100 km/h | 6,1 s |
Średnie zużycie paliwa | 8,5 l/100 km (WLTP) |
Masa własna | 2070 Kg |
Cena | od 274 090 zł |