Gdyby Twój znajomy oznajmił, że właśnie kupił w salonie Volkswagena za ponad 60 tys. zł, to zapewne pomyślałbyś, że nabył Golfa. I całkiem słusznie, bo za taką kwotę można go już kupić. Patrząc z daleka na zaparkowany nowy nabytek sąsiada, byłbyś przekonany, że masz rację. A tu – niespodzianka! Oto auto, które kosztuje tyle, co Golf, jeździ prawie tak samo dobrze, a z przodu nawet wygląda podobnie. Tylko nazywa się... Polo!
Nasz testowany Volkswagen bez dodatków kosztuje 61 890 zł. Najtańszy trzydrzwiowy Golf wymaga wydania 59 490 zł. To jakiś żart? Poniekąd tak, ponieważ w polskich warunkach trudno sobie wyobrazić, by klienci chcieli masowo wydawać tak znaczącą kwotę na auto klasy B, które nie jest przecież ani gadżeciarskim cackiem, ani elitarnym GTI. Technologia TSI jest kosztowna i gdy trafiła pod maskę Polo, wywindowała jego cenę do astronomicznego pułapu.
Ale przecież Polo 1.2 TSI można kupić „już” za 52 590 zł, dlaczego więc testowany egzemplarz przekroczył barierę 60 tys. zł? Stało się tak za sprawą skrzyni DSG. Jeśli chcesz mieć takie Polo, to nie ma rady – musisz płacić. Na pocieszenie powiemy, że Golf z podobnym napędem kosztowałby 74 990 zł.
Tym, którzy znają Golfa, wystarczy kilka zdań, aby opisać jego mniejszego „brata”. Nieco ciaśniejszy, lecz nadal funkcjonalny kokpit, trochę skromniejsze, ale też bardzo wygodne fotele. Niewiele mniej precyzyjny układ kierowniczy, świetne wyciszenie kabiny i satysfakcjonujący komfort resorowania. Tych zaś, którzy przyzwyczajeni są do konkurencyjnych aut klasy B producentów niezwiązanych z Volkswagenem, czeka pozytywne zaskoczenie.
Bo kokpit Polo, mimo ewidentnej stylistycznej nudy, prezentuje się solidnie i dystyngowanie. I pod tym akurat względem nawet spokrewniona Fabia reprezentuje poziom wykończenia z zupełnie innej klasy. Pozycja za kierownicą jest bardziej komfortowa niż w niejednym kompakcie i zapewnia wyjątkową w tym segmencie wygodę prowadzenia.
Czytelność wskaźników absolutnie bajeczna, a na szczególne uznanie zasługuje wyświetlacz między zegarami, pokazujący białe informacje na czarnym tle. Niby to takie proste, a jednak wielu producentów nie może zrozumieć, że świecić powinny wyłącznie informacje, a nie tło zegarów czy wyświetlaczy, bo niepotrzebne, nieniosące żadnej treści źródło światła bardzo przeszkadza podczas nocnej jazdy. Projektanci fosforyzująco niebieskiego podświetlenia instrumentów, np. w Hyundaiu ix20, powinni wypróbować VW Polo.
Czy jednak zakup Polo warto polecić też kierowcy, który na takie niuanse nie zwraca uwagi? Jeśli tylko go stać, to może to zrobić ze świadomością, że zapewnia sobie możliwość obcowania z techniką wysokich lotów. Silnik 1.2 TSI to najdynamiczniejsza znana nam obecnie jednostka benzynowa na rynku w tej klasie pojemności. Żeby przybliżyć jej osiągi, wystarczy wyobrazić sobie diesla, który „ciągnie” już od 1500 obrotów i zamiast dostawać zadyszki przy 4000, rozkręca się niczym benzynowi bracia.
Bo mimo obecności bezpośredniego wtrysku i turbodoładowania do cylindrów silnika 1.2 TSI wtryskiwana jest benzyna, co skutkuje m.in. zdecydowanie „benzynową kulturą pracy”. Wysoka elastyczność motoru, w połączeniu z niemal niezauważalnie przełączającą biegi skrzynią, czyni jazdę spokojną i relaksującą. Jedyne, do czego można mieć niewielkie zastrzeżenia, to płynność pracy przekładni DSG podczas częstych zmian położenia pedału gazu.
Jeżeli utrzymujemy lekko wciśnięty gaz, wszystko działa jak w szwajcarskim zegarku, podobnie jak wtedy, kiedy przyspieszamy, dociskając gaz do podłogi i trzymając go w tej pozycji przez cały czas rozpędzania. Jeśli natomiast oprócz tego wykonamy dodatkowe ruchy prawą stopą, skrzynia może działać nieco chaotycznie, a to ograniczy płynność jazdy.
PODSUMOWANIE -Polo to bardzo dobre, choć stylistycznie nieco nudne auto. Za to w przypadku testowanego egzemplarza żaden amator techniki nie będzie mógł narzekać na brak wrażeń. Silnik jest znakomity, ale co powiedzieć tym, którzy obawiają się jego skomplikowanej konstrukcji? Cóż, dziś niemal każdy diesel ma bezpośredni wtrysk i turbodoładowanie, dlaczego więc silnik benzynowy miałby dalej pozostawać z tyłu?