A właściwie powinno się tu przecież mówić o "królach miasta", "przyjaciołach dzieci", "oszczędzaczach paliwa i ubezpieczenia". Nie dość, że lepiej to brzmi, to w dodatku bardziej odpowiada prawdzie.Jeśli ktoś ma ochotę sprawić sobie nowy, ale tani samochód, ma o wiele większy wybór niż w klasie luksusowej.
Przykład: nasi dzisiejsi rywale
Tak różni, że aż trudno o bezpośrednie porównanie. Właściwie wspólnego mają tylko tyle: oszczędnie obchodzą się z przestrzenią parkingową, paliwem i pieniędzmi swego posiadacza. Mało? My uważamy, że to właśnie najważniejsze cechy.
Najmłodszy w tej oszczędnej trójce jest Opel Agila. To auto może się też nazywać inaczej, Suzuki Wagon R+, bo powstało na bazie tegoż japońskiego minivana.
Trzeba uczciwie przyznać, że ten pudełkowaty samochodzik ma tyle samo wdzięku co skrzynka na listy - ale po bliższym poznaniu błyskawicznie ukazuje swój prawdziwy charakter: to ideał codziennego użytkowania.
Ma cztery pełnowartościowe miejsca siedzące, mnóstwo schowków, a po złożeniu tylnych siedzeń potrafi przewieźć 1250 l bagażu. Jeśli więc trzeba zrobić naprawdę duże zakupy na rodzinne święta, trudno o lepszy wybór. Za tyle samo bagażnika w Audi Avant trzeba zapłacić trzykrotnie więcej.
Ale najpiękniejsze jest co innego: do tego "mikrusa" wsiada się naprawdę swobodnie
Z uniesioną głową, przez wysokie i szerokie drzwi - a w środku nad swobodnie wyprostowanym nawet bardzo wysokim kierowcą wciąż pozostanie dużo miejsca do sufitu. W takim wnętrzu dzieci muszą włożyć w rozrabianie i wrzaski o wiele więcej wysiłku, by zmusić rodziców do odwrócenia się do tyłu.
Dzięki tym wszystkim zaletom o wiele łatwiej się pogodzić z drobnymi, ale drażniącymi wadami. Niebieski materiał na fotelach w połączeniu z czerwonym lakierem karoserii powoduje, że aż "okulary bolą", a taniutki plastik nie tylko obraża poczucie estetyki, ale i drażni powonienie.
Aby na taki pojazd wydać jak najmniej, trzeba się zdecydować na wersję 1.0 12V Base. Oznacza to dwa kompromisy: po pierwsze trzycylindrowy silniczek, który stworzono właściwie wyłącznie do oszczędzania, a po drugie baaaardzo ubogie wyposażenie.
Co prawda poduszka powietrzna kierowcy jest tu zawsze standardem (a wciąż w tej klasie w wielu autach i za to trzeba dopłacić), podobnie jak wspomaganie układu kierowniczego i elektryczne lusterka, ale na przykład - przy pięciodrzwiowym nadwoziu! - nie ma centralnego zamka.
Na pocieszenie podpowiemy, że w niedostępnej w Polsce wersji 1.0 12V Comfort centralnego blokowania drzwi także nie ma. Ale skoro już poruszyliśmy kwestię komfortu, natychmiast lądujemy przy Renault.
Nawet po ośmiu latach produkcji Twingo wciąż wygląda tak czarująco, że na "dzień dobry" rano aż chce się pogłaskać jego wyłupiaste "oczy"
Ten ulubieniec pań na 3,43 m długości w zupełnie inny od Opla sposób pokazuje, jakie czary można robić z przestrzenią. Co prawda jest o "pół piętra" niższy od Agili, ale poczucie swobody nie cierpi na tym ani trochę.
Przednią szybę usytuowano tak daleko, że niemal się zlewa z maską, a tylna kanapa po odciągnięciu dźwigienki odsuwa się tak daleko, że przestrzeni na nogi dla obu pasażerów jest pod dostatkiem. A już sposób przemieszczania się tego autka po przecież nie zawsze równych nawierzchniach miejskich jest wart najwyższych pochwał.
Pod tym względem na tle Twingo i Agila, i Cuore jawią się niczym jakieś urządzenia do treningu wytrzymałości na wstrząsy. A przecież Twingo - nie zapominajmy o jego wieku (8 lat!) - zdołał już osiągnąć pozycję bliską swym starszym siostrom, R4 czy R5, a więc klasyka, którego wielu chciałoby mieć w garażu tylko po to, by mieć.
Co istotne, Renault pielęgnuje swego "klasyka", fundując mu co roku jakieś drobne, ale istotne zmiany - jak wciąż od nowa przebarwiane przełączniki, nowoczesny 1,2-litrowy silnik czy ogromny, szklany szyberdach.
Jasne, że nie wszystko, co Twingo dostaje od swego wytwórcy, jest równie przydatne. Nie każdemu na przykład spodoba się puchowa miękkość siedzeń. Albo choćby elektryczne wspomaganie układu kierowniczego, które ze zwinnego autka czyni pojazd wymagający przyzwyczajenia i stałych korekt toru jazdy.
Czucia jezdni niemal nie ma, a jazda slalomem nie daje przyjemności
"Test łosia" zaś - choć w rękach zawodowego testowego kierowcy pokonany z imponująco wysoką prędkością - dla zwykłego użytkownika może być bardzo niebezpieczny. Auto ma duże skłonności do nadsterowności, co przy tym układzie kierowniczym trudno kontrolować.Zupełnie inne odczucia wywołuje Daihatsu.
Wbrew nazwie - cuore to po włosku serce - za serce nie chwyta. Już wygląd jest dziwaczny - jakby Morris Mini dostał się do prasy złomowej i po pierwszym ściśnięciu (z boku) odzyskał wolność. Jest tu tak ciasno, że wystarczy się wcisnąć na fotelik obity cienkim materiałem, by mieć wrażenie, że się dusimy.
To nieomylny syndrom klasycznego japońskiego pojazdu miejskiego - dwóch normalnie zbudowanych Europejczyków w zimowych kurtkach ogrzeje się dodatkowo przez ścisłe przytulanie się do siebie.
Inna sprawa, że rozgrzewająco działa tu też silniczek - choć ma tak jak Agila tylko trzy cylindry, daj Boże wielu jednostkom czterocylindrowym taki temperament i tak przyjazne brzmienie.
Japończycy udowadniają dobitnie, że trzy cylinderki potrafią i jeździć, i sprawiać frajdę, i oszczędzać paliwo (6,5 l paliwa 95 okt. na 100 km). Niskie spalanie pozwala pokonać bez tankowania dystans 610 km.
Charakter tego (niestety niedostępnego u nas) samochodziku przypomina właśnie wzmiankowane Mini. Także tu siedzi się dość nienaturalnie, także Cuore pokonuje zakręty jak gokart, także jego 13-calowe kółeczka bezradnie usiłują zapewnić swym pasażerom odrobinę komfortu.
Ale jeśli ktoś lubi usportowione samochodziki, to ciasne Daihatsu będzie bliskie ideału
To najmniejsze autko ma zaskakująco największą ładowność (395 kg).Jeśli jednak nostalgia za kultowym Mini jest komuś obca, odbierze to auto jako podskakującą, hałaśliwą blaszankę o kiepskiej jakości wykończenia i hamulcach z wielkimi skłonnościami do fadingu.
Na szczęście nie oszczczędzano na bezpieczeństwie biernym. Testowy model w wyposażeniu Top posiada cztery poduszki powietrzne. Ile jednak naprawdę chcemy wymagać od małego samochodu miejskiego?
Każdy ma przecież inne wyobrażenie o takim pojeździe, a wybór - jako się rzekło - jest wielki. O wiele większy, niżby to sugerowały te trzy zupełnie różne od siebie auta.
Galeria zdjęć
Wielkie małe auta
Wielkie małe auta
Wielkie małe auta
Wielkie małe auta