Auto Świat Testy Testy nowych samochodów Wyprawa do Le Mans Toyotą GT86

Wyprawa do Le Mans Toyotą GT86

Autor Błażej Buliński
Błażej Buliński

Czerwiec 2012: słynny 24-godzinny wyścig w Le Mans odbywa się po raz 80., Toyota po długiej nieobecności na francuskim torze wystawia niezwykłą parę hybrydowych bolidów, a w jej salonach pojawia się dawno niewidziane auto sportowe. Nie musieliśmy się długo zastanawiać, jak uczcić te trzy wydarzenia

Wyprawa do Le Mans Toyotą GT86
Zobacz galerię (53)
Auto Świat
Wyprawa do Le Mans Toyotą GT86

Jeszcze do niedawna Toyota nie była najlepszym wyborem, jeśli ktoś szukał emocji za kierownicą. Owszem, grupa zapaleńców podtrzymuje kult Corolli Levin AE86 (zwanej Hachi-Roku) czy Celiki, którą w Polsce rozsławił na początku lat 90. XX w. Krzysztof Hołowczyc, zdobywając tym autem mistrzostwo Europy. Młodsi czytelnicy zapewne dobrze kojarzą z filmów akcji podrasowane Supry.

O maksymalnych mocach, jakie wyciskają japońscy magicy z ich „V6-ek”, krążą legendy. Cierpliwość wszystkich pasjonatów emocjonujących Toyot została wystawiona na ciężką próbę, kiedy firma najpierw przestała produkować sportowe auta, a potem wycofała się z motosportu – winny był kryzys.

Toyota nie byłaby sobą, gdyby powrotu do sportów samochodowych nie wykorzystała jako poligonu doświadczalnego dla układów hybrydowych. Dwa bolidy, które w sobotę 16 czerwca o godz. 15 miały wystartować w klasie LMP1, zostały wyposażone w prototypowy napęd hybrydowy z 3,4-litrową „V8-ką” i dwoma silnikami elektrycznymi. Kosmos? Tak, i kosmicznie ta technika też brzmi.

Koniecznie chcieliśmy na żywo zobaczyć zmagania bolidów stworzonych w Kolonii, w Toyota Motorsport GmbH (tam też konstruowano wyścigówki F1). Jakim innym autem mogliśmy wyruszyć w podróż, jak nie spadkobiercą Celiki i AE86? Nasze testowe GT86 miało bardziej oldschoolowy układ napędowy, od wspomnianych wyścigowych cudów techniki: 4-cylindrowy bokser osiąga maksymalną moc 200 KM przy 7 tys. obrotów i przekazuje ją za pomocą 6-stopniowego „manuala” na oś tylną.

Choć po wyjeździe z Warszawy kusiło nas, by docisnąć pedał gazu do oporu, górna skala obrotomierza pozostawała na razie obszarem tabu – silnik musiał się dotrzeć. Mimo to przejazd otwartym kilka dni wcześniej odcinkiem autostrady A2 był w GT86 emocjonującym przeżyciem. Szybko dostaliśmy się do zachodniej granicy i równie sprawnie aż do Brukseli, gdzie zaplanowaliśmy nocleg.

Po drodze poznaliśmy zupełnie inne oblicze Toyoty niż to, które śniło nam się po nocach: zawieszenie dość komfortowo resorowało, fotele wygodnie podtrzymywały ciało, a tempomat ułatwiał pożeranie autostradowych kilometrów. Prawie jak w Avensisie? Niezupełnie...

Następny dzień rozpoczęliśmy od tankowania – samochód zrobił na stacji furorę. Wymierzano w nas telefony komórkowe, pokazywano palcami i unoszono kciuki do góry. Belgowie lubią takie auta i chętnie poddają je tuningowi – na pewno nie zadowolą się seryjną mocą silnika. Czy 200 KM Toyoty to za mało? Na rynku są tańsze i mocniejsze auta, ale żadne z nich nie zostało zaprojektowane od podstaw jako samochód sportowy – lekki i dobrze wyważony. Poza tym – pamiętając liczne edycje specjalne Celic – Toyota na pewno nie poprzestanie na jednej odmianie silnika.

Po kolejnych 550 km docieramy na ogromny teren toru de la Sarthe w Le Mans. Część jego pętli przebiega po drogach publicznych, które na czas wyścigu zostają zamknięte. Choć Francuzi organizują tę imprezę po raz 80., nadal pewne sytuacje ich zaskakują – kilkadziesiąt minut (i kilka mylących wskazówek stewardów) później znajdujemy wolny skrawek łąki, na którym możemy rozbić namiot.

Wokół nas – silna ekipa z Anglii, która przyjechała autobusem kempingowym, a także: Jaguarem E-Type’em, nie mniej wiekowym Mini Cooperem i nawet Caterhamem bez dachu! Duńczycy reprezentują obóz głównego konkurenta Toyoty – Audi. Bolidem z tej stajni startuje uwielbiany w swojej ojczyźnie Tom Kristensen, który zwyciężył w Le Mans już 8 razy!

Jesteśmy wśród osób (głównie mężczyzn) z dużą zawartością benzyny we krwi i – w danym momencie – na pewno też alkoholu. Jest wieczór, do wyścigu zostało jeszcze kilkanaście godzin. Czas na biwakową kolację i odpoczynek. Poranek budzi nas powoli ustającą ulewą – przespaliśmy pokazowy wyścig historycznych bolidów! Trudno – lekcję z historii odrobimy później w muzeum. Z programu radiowego nadawanego dla kibiców wyścigu dowiadujemy się, że jedno bezcenne zabytkowe auto się rozbiło. Oglądając później wyścig, zdaliśmy sobie sprawę, że część przybyłych czeka właśnie na kraksy.

Start 24-godzinnych zmagań przebiega dla Toyoty pomyślnie – przez długi czas jej bolidy zajmują 2. i 3. miejsce, rywalizując jak równy z równym z bardziej doświadczoną ekipą Audi. Oddalamy się od toru i na chwilę stajemy się kibicami piłkarskimi. Później dowiedzieliśmy się, że wraz z pierwszym gwizdkiem na stadionie bolid Toyoty z numerem 7 objął prowadzenie, by dosłownie chwilę później bliźniacza „ósemka” zakończyła wyścig groźnym wypadkiem. Pilotujący ją Anthony Davidson trafił do szpitala z urazem kręgosłupa.

Sytuacja teamu, któremu kibicowaliśmy, odwróciła się o 180 stopni – tak często bywa w Le Mans. Zapadła noc, a jedyne pozostałe na torze TS 030 z numerem 7 nadrabiało straty po długim pobycie w boksie.

Po pobudce smutna wiadomość – niestety, krótko po tym, jak poszliśmy spać, Toyota wycofała się z wyścigu. Za rok kolejna szansa! Złe humory? Nie! W końcu czeka nas jeszcze droga powrotna za kierownicą GT86 – z dotartym już silnikiem...

Autor Błażej Buliński
Błażej Buliński
Powiązane tematy:
materiał promocyjny

Sprawdź nr VIN za darmo

Zanim kupisz auto, poznaj jego przeszłość i sprawdź, czy nie jest kradziony lub po wypadku

Numer VIN powinien mieć 17 znaków