- Podczas pomiarów na koniec testu osiągi minimalnie wzrosły, natomiast nieco pogorszyła się skuteczność hamulców.
- Pomiar mocy na hamowni i... świetny wynik – prawie 190 KM
- Jak na razie Passat okazał się autem, na którym można polegać
Początek testu długodystansowego powinien wyglądać właśnie tak: gdy tylko Passat pojawił się na naszym parkingu – był to koniec maja 2016 r. – od razu... zniknął. W 10 dni niemieckie kombi pokonało 5300 km, a testujący, który dokonał tego wyczynu, napisał w dzienniku wozu: „Idealne auto na długie trasy – duże, komfortowe, szybkie i oszczędne”. Do tego naszego Passata wyposażono w fotele z masażem, który akurat nie działał za dobrze – po jego uruchomieniu fotel zaczynał trzeszczeć i jęczeć jak stary tapczan. Już po przebiegu 12 986 km w dzienniku zapisano, że „to najgorszy masaż ever”. Jak się jednak szybko okazało, problem dobrze znają serwisy VW, a jego przyczyną jest niewłaściwy montaż poszczególnych elementów mechanizmu. Pomaga posmarowanie odpowiednim preparatem.
Z pozostałymi elementami dodatkowego wyposażenia mieliśmy jednak więcej szczęścia. Konfigurując ten egzemplarz, staraliśmy się zachować pozory skromności, więc zaznaczyliśmy jedynie... 31 kratek. Zaczynając od cyfrowych zegarów, przez dużą nawigację i elektrycznie składany hak holowniczy, na pakiecie zimowym, zawierającym m.in. podgrzewane oparcia obu skrajnych tylnych foteli, kończąc.
Volkswagen Passat 1.8 TSI - praktyczny, ale nie tani
Cena bazowego Volkswagena Passata 1.8 TSI Comfortline w wersji kombi i z DSG wzrosła po doposażeniu ze 125 490 zł do ok. 200 000 zł (!), ale przecież im więcej funkcji na pokładzie, tym lepszy obraz sytuacji i również większe ryzyko, że coś się popsuje lub nie będzie działać tak, jak powinno.
Jednak już w tym miejscu możemy potwierdzić, że przez cały dotychczasowy dystans testu Passat spisywał się tak dobrze, że jeden z testujących przyznał, iż „mógłby takim jeździć na co dzień. Nie tylko służbowo”. Choć nie wszyscy byli od początku zachwyceni – pytano na przykład, czemu nie 2-litrowy diesel, tylko benzyniak 1.8 TSI. Okazało się jednak, że to (w przeciwieństwie do foteli z masażem) był dobry wybór – średnie spalanie z całego dystansu wyniosło 8,8 l/100 km.
To naprawdę przyzwoicie, zwłaszcza że lubiliśmy naszego Volkswagena Passata pogonić po niemieckich autostradach, a na dachu często pojawiał się bagażnik rowerowy. „Po co komu jeszcze jakiś diesel?” – retorycznie pyta dziennik testowy. Zwłaszcza że to już poprawiony silnik, który nie pali oleju na potęgę, jak wcześniejsze 1.8 TSI. Do tego maksymalny moment obrotowy (250 Nm) dostępny jest dość nisko, bo przy 1250 obr./min, co z kolei korzystnie wpływa na dynamikę i elastyczność silnika.
Volkswagen Passat 1.8 TSI - a jednak można na nim polegać
Kolejna niespodzianka to zero narzekań na dwusprzęgłową skrzynię DSG. Jak zapewne dobrze pamiętacie, często w przypadku aut grupy VAG mieliśmy mieszane uczucia w związku z działaniem przekładni DSG, lecz tym razem było inaczej. Owszem, do płynności klasycznego „automatu” z konwerterem jeszcze brakuje, ale postęp na pewno czuć. Czyli żadnych powodów do narzekania? Spokojnie, antyfanów VW uspokajamy – znalazły się.
Na pierwszy ogień poszedł asystent świateł drogowych, który często nie nadążał z przełączaniem z powrotem na światła mijania, co kończyło się nerwowym zachowaniem (mruganie!) kierowców nadjeżdżających z przeciwka. Układ odczytywania znaków potrafił wyświetlać ograniczenia prędkości nie do końca zgodne z rzeczywistością. Wycieraczki? Nie wiedzieć czemu, jedna z nich podczas pełnego wychylenia potrafiła uderzyć o krawędź dachu. Krytyka uzasadniona, jednak w obliczu śladowej liczby innych problemów schodzi ona na drugi plan.
Bo Passat – mimo przeładowania techniką – spisał się tak dobrze, jakby był znacznie prostszym i mniej skomplikowanym autem. Serwis odwiedzaliśmy tylko przy okazji rutynowych przeglądów, a pierwsza wymiana tarcz i klocków po przebiegu ok. 90 tys. km (3180 zł w ASO) to w aucie z „automatem” dobry wynik.
Po 100 tys. km doszliśmy więc do wniosku, że nasz „maratończyk” jest w tak dobrym stanie, że szkoda wysyłać go na demontaż. Decyzja mogła być tylko jedna – jedziemy dalej. Po dodatkowych kilometrach testowany Passat kombi trafi na bardzo skrupulatną kontrolę jakości, na którą już notabene ostrzą sobie zęby niektórzy w redakcji. Jak czytamy w dzienniku: „Passat okazał się takim perfekcjonistą, że aż kusi, żeby znaleźć na niego jakiś haczyk...”. Cóż, czy znajdziemy? To się dopiero okaże. Dokładnie za 50 tys. km.
Volkswagen Passat 1.8 TSI - przebieg testu
Volkswagen Passat 1.8 TSI - pomiary osiągów
Volkswagen Passat 1.8 TSI - naszym zdaniem
Na razie jest naprawdę dobrze, ale z ostateczną oceną zaczekajmy do końca testu, kiedy auto zostanie rozebrane na części i dokładnie sprawdzone. Zdarzało się już przecież, że na ostatniej prostej nasi „maratończycy” łapali zadyszkę i na metę wpadali ostatkiem sił. Jak będzie z Passatem? Zobaczymy!