Jedno jest pewne – Eliasowi Schwärzlerowi muszą naprawdę ciążyć jego wielkie "cojones". Jak bowiem inaczej powiedzieć o facecie, który na zwykłym rowerze górskim pędził aż 272 km/h? Jasne, miał na sobie kombinezon motocyklowy, rękawiczki i kask, ale mimo to wciąż nie potrafimy sobie wyobrazić, co można odczuwać podczas jazdy z taką prędkością na rowerze. To przecież walka o przetrwanie!

Rekord świata w prędkości na rowerze

Uzyskanie tytułu rekordzisty nie byłoby jednak możliwe bez ciężkiej, miesięcznej pracy całego zespołu przygotowującego Eliasa Schwärzlera do tej ekstremalnej próby. Rower, na którym jechał Austriak, to seryjny górski Scott bez żadnego motoru elektrycznego. Napędem był... motocyklista Geri Gesslbauer, który ciągnął Schwarzlera na elastycznej linie podłączonej do Hondy CBR1000RR-R Fireblade SP.

Udana próba pobicia rekordu świata odbyła się najdłuższej prostej niemieckiego toru Lausitzring i zakończyła się wpisaniem wyniku rowerzysty do "Księgi rekordów Guinnessa". Team nastawiał się, co prawda, na przebicie bariery 300 km/h, ale przyznacie, że już prędkość 272 km/h na rowerze brzmi imponująco i przerażająco zarazem.

Pozostaje pytanie, jak wygląda wytracanie takiej prędkości na rowerze... Tego nie wiemy, nagranie opublikowane przez Eliasa Schwärzlera na YouTubie urywa się bowiem w kluczowym momencie, czyli tuż po odłączeniu linki. Musiało jednak przebiec gładko, bo na ogłoszeniu wyniku szaleńczego przejazdu Austriak jest cały i zdrowy!