Do groźnej kolizji doszło 6 sierpnia 2022 r. na drodze ekspresowej S7 między Ostródą, a Olsztynkiem (woj. warmińsko-mazurskie). Seat, którym razem z kierowcą podróżowała żona i 4-letni synek, przez zachowanie kierowcy z Volkswagena Arteona, nagle zjechał na pobocze i kilkukrotnie uderzył w barierki ochronne. Samochód został mocno uszkodzony, na szczęście nikomu nic się nie stało.

"Gońcie go, błagam!" krzyczał przerażony kierowca Seata tuż po uderzeniu w barierki.

Do zdarzenia doszło chwilę po tym, gdy kierowca Seata, wyprzedzał inne samochody. Tuż za nim podążał kierowca Volkswagena Arteona, który w pewnym momencie zajechał drogę Seatowi i gwałtownie przyhamował. Ten wpadł w poślizg, z impetem wjechał w barierki ochronne, po czym stanął w poprzek drogi.

Wyglądająca bardzo groźnie kolizja stała się w kraju głośna jako "sprawa agresji drogowej na S7", gdy film ze zdarzenia pojawił się w mediach społecznościowych.

"Samochód marki Volkswagen (...) zajechał mi złośliwie drogę i wcisnął hamulec, w wyniku czego musiałem hamować przy prędkości ponad 100 km/h i wpadając w poślizg miałem bardzo groźny wypadek" napisał poszkodowany na Facebooku.

Kierowca Arteona zatrzymał się tylko na chwilę, po czym odjechał z miejsca wypadku. Sprawca był poszukiwany przez policję.

Zobacz też: Ruszył proces "bandyty" z Arteona w sprawie "agresji drogowej" na S7

Sąd: 37-letni kierowca winny

Sprawa znalazła finał w sądzie. Jak podała PAP, sąd w Olsztynie zdecydował, że 37-letni kierowca Volkswagena jest winny spowodowania zagrożenia na drodze. Jarosław W. został ukarany karą 15 tys. zł. grzywny oraz zabraniem prawa jazdy na rok i dwa miesiące. Wyrok jest nieprawomocny.

Zdradził go telefon i monitoring

Jarosław W. od początku nie przyznawał się do winy. Na policji zaprzeczył, by kierował autem i nie podał, kto siedział za kierownicą. Samochód należał do firmy leasingowej i mogło go użytkować więcej osób.

W ocenie sądu najtrudniejsze w tej sprawie było ustalenie, czy Jarosław W. rzeczywiście siedział wtedy za kierownicą Volkswagena. Świadkowie nie widzieli kierowcy tego auta, a obwiniony odmówił jakiejkolwiek współpracy przy wyjaśnieniu okoliczności zdarzenia.

O uznaniu go winnym przesądziły poszlaki oparte na takich dowodach jak logowania jego telefonu, zdjęcia z kamer monitoringu i nagrania z wideorejestratorów.

Zobacz też: Rozbił 16 samochodów w trakcie pościgu ulicami Warszawy

Źródło: PAP, materiały własne