Kiedy myśleliśmy, że czasy chińskich kopii w motoryzacji mamy już za sobą, koncern Great Wall Motors zaprezentował auto, które czerpie garściami z ikony – Volkswagena Beetle. To ORA Punk Cat (i "łagodniejsza" odmiana Ballet Cat adresowana do kobiet), czyli plagiat legendarnego Garbusa. Marka ta ma już w swoim portfolio inne modele przypominające auta zagranicznych producentów: Hao Mao (przód inspirowany Porsche) i Adora (skrzyżowanie Smarta ForFour i Hondy e).
Kradzione (nie) tuczy?
Chiński Beetle jest dużo większy od oryginału, ma elektryczny napęd i dostał praktyczne, pięciodrzwiowe nadwozie. Mimo tych zmian jest... wierniejszą kopią niż obie generacje wycofanego z rynku New Beetle’a. Pomijając aspekt moralny (i prawny), naszym zdaniem to po prostu dużo ładniejszy projekt. Volkswagen – delikatnie mówiąc – zdenerwował się i obiecał, że sprawdzi, czy działanie koncernu GWM było legalne.
Problem w tym, że całkiem niedawno produkt marki ORA został opatentowany nie tylko w Państwie Środka, ale też w Europie (!), a Niemcy jakby stracili zainteresowanie tematem. To najwyraźniej rozochociło Chińczyków, bo okazało się, że kopia Garbusa może być doskonałym punktem wyjścia do stworzenia... kolejnej kopii!
Chiński samochód ślubny
Tym razem niezadowolony może być Chrysler. Dlaczego? Sklonowany przez markę ORA Beetle został przekazany w ręce luksusowej marki koncernu GWM – WEY. Ta postanowiła zrobić z niego retrocrossovera na wzór Chryslera PT Cruiser, który sam w sobie jest już przecież odwołaniem do historii.
I wiecie co? Auto znów jest zbyt podobne, choć widać w nim więcej inspiracji Chryslerem Airstream z drugiej połowy lat 30., niż współczesnym samochodem. Efekt jest zwyczajnie groteskowy. WEY o nieznanej jeszcze nazwie wygląda jak zbudowane w szopie auto ślubne na bazie Garbusa. Jest dużo "chromu", są wieloszprychowe felgi, malutkie lustereczka boczne i garb na klapie bagażnika. Kicz i tandeta.
Sytuację ratuje wnętrze auta, w którym (na szczęście!) nie ma już tylu elementów zapożyczonych z epoki (nie patrzcie na kierownicę i złoto-miedziane listwy). Tylko czy czegoś wam nie przypomina ten projekt? Te lotnicze nawiewy, przełączniki i zasuwany żaluzją schowek... Bingo! Mercedes-Benz. Jest jeszcze trzeci ekran na desce rozdzielczej umieszczony przed pasażerem jak w Porsche Taycan. A my już po prostu nie mamy słów.