- Chińskie auta potrafią jeździć na trzech kołach, otrzepywać się ze śniegu i obracać w miejscu. Denza Z9 GT dorzuca jeszcze jedną sztuczkę związaną z parkowaniem
- Denza Z9 GT to luksusowy shooting brake ochrzczony mianem "chińskiego Porsche". Ale powstała we współpracy z Mercedesem i zaprojektował ją były stylista Audi
- Auto szokuje mocą (nawet 965 KM!), ocieka bogatym wyposażeniem (ma dwie lodówki), a jego ceny startują w Chinach od... 334,8 tys. juanów, czyli zaledwie 182 tys. zł!
Czasy, kiedy Chiny były ze wszystkim daleko za Zachodem, minęły. Dzisiaj w niektórych dyscyplinach to Europa łapie zadyszkę, próbując dogonić czerwonego smoka. Coraz częściej Chińczycy grają na nosie zachodnim producentom aut, chwaląc się funkcjami, których nie można spotkać w europejskich autach.
Ostatnią nowinką jest zmyślny system parkowania w Denzie Z9 GT, który pozwala kierowcy wjechać skosem na miejsce równoległe, a potem dzieje się magia – auto samo dociąga tył do krawężnika, wykorzystując skrętną tylną oś i silniki elektryczne. To coś jeszcze innego od znanego nam systemu automatycznego parkowania, który jest świetny, ale potrzebuje znacznie więcej czasu.
Denza Z9 GT to chińskie "Porsche" zbudowane z... Daimlerem
Samochód, który potrafi sztuczkę pokazaną na zamieszczonym powyżej wideo, to Denza Z9 GT. Spektakularny, luksusowy shooting brake stworzony przez markę powstałą w ramach współpracy BYD-a i Mercedesa. Co zaskakujące, auto zostało jednak okrzyknięte mianem "chińskiego Porsche" – zapewne przez wygląd, który mocno przypomina Panamerę Sport Turismo.
Taka stylistyka to zasługa... Wolfganga Eggera, czyli byłego projektanta Audi (a wcześniej Seata i Alfy Romeo). W tej wybuchowej chińsko-niemieckiej mieszance brakuje więc już tylko jakiegoś odwołania do BMW. Wspominam o tym nie bez powodu, bo Denza to marka z wyższej półki, która powoli szykuje się do europejskiego debiutu. BYD chce nią podebrać klientów właśnie niemieckiemu triu (Audi, BMW i Mercedesowi), ale też – jak widać – Porsche.
Denza Z9 GT ma aż trzy silniki elektryczne i może być PHEV-em
Chiński shooting brake może być pełnym elektrykiem albo hybrydą plug-in (PHEV). Wersja z 2-litrowym, turbodoładowanym silnikiem spalinowym (206 KM) korzysta z platformy e3 i systemu DM-i piątej generacji. Oprócz benzyniaka ma na pokładzie aż trzy motory elektryczne – cała czwórka generuje razem absurdalną moc 870 KM. Wersja elektryczna jest jeszcze mocniejsza – ma aż 965 KM (sic!).
Oba warianty mogą pochwalić się imponującym przyspieszeniem. PHEV osiąga "setkę" po 3,6 s, a elektryk po 3,4 s. Hybryda ma przy tym niezwykły zasięg – dzięki 38,5-kWh akumulatorowi LFP jest w stanie przejechać do 200 km tylko na prądzie albo do 1100 km łącznie. Elektryk ma 100,1-kWh baterię LFP zapewniającą mu do 630 km według normy CLTC.
Już te dane techniczne są imponujące, ale Denza Z9 GT ma też uwieść klientów wyposażeniem najwyższej klasy. Dwie lodówki, zawieszenie pneumatyczne, fotel grawitacyjny (pasażera z przodu), masaże, kamera do nagrywania "tiktoków", cyfrowe lusterka wsteczne, elektrycznie otwierane drzwi, 26-głośnikowy zestaw audio i... to nie koniec listy.
W Chinach za podstawową wersję tego auta trzeba zapłacić zaledwie 334,8 tys. juanów, czyli... niewiele ponad 182 tys. zł. Okazja? Nawet auto doposażone pod korek kosztuje 414,8 tys. juanów, czyli nieco ponad 226 tys. zł. To połowa ceny europejskich samochodów tej klasy. W drodze z Chin do Europy auto zapewne podrożej (cło i inne podatki), ale nadal będzie zauważalnie tańsze. Czy to przekona klientów do postawienia na nieznaną jeszcze u nas markę? Czas pokaże, ale na papierze Denza Z9 GT już teraz stanowi ciekawą alternatywę.