- Od ekstremalnej brawury, przez jazdę po alkoholu, aż po zwykłą nieuwagę – przyczyn wypadków jest wiele
- Według policyjnych statystyk, do największej liczby wypadków dochodzi na prostej drodze, przy świetnej widoczności i suchej nawierzchni
- Od kilku lat coraz łatwiej da się badać prawdziwe przyczyny wypadków – nawet jeśli nie ma świadków czy śladów na drodze, to mnóstwo danych gromadzą auta
- Politycy chwalą się, że dzięki zaostrzonym przepisom na drogach jest bezpieczniej. Po wakacyjnych statystykach tego nie widać
W południe, 19 lipca, po ok. trzech tygodniach od początku wakacji, na Policyjnej mapie wypadków drogowych ze skutkiem śmiertelnym było już 147 punktów oznaczających miejsca wypadków, w których zginęła przynajmniej jedna osoba. Gdyby 147 osób zginęło np. w jednej katastrofie lotniczej czy kolejowej, wspominalibyśmy o nich przez lata, roztrząsając najdrobniejsze szczegóły tragedii – tyle że śmierci na drodze rozłożone są na raty, na pojedyncze przypadki przestaliśmy już zwracać uwagę, chyba że okoliczności jakiegoś wypadku są wyjątkowo spektakularne, są nagrania, wstrząsające zdjęcia. Najgorsze jest jednak to, że kolejnego dnia przybędzie kolejnych kilka czy nawet kilkanaście punktów na mapie.
Ile było wypadków śmiertelnych podczas poprzednich wakacji?
Wakacyjna policyjna mapa śmiertelnych wypadków to nic nowego, akcja organizowana jest już od 5 lat. Akcja startuje na kilka dni przed początkiem wakacji, a kończy się 1 września. Rok temu, o tej samej porze na mapie było o kilkanaście punktów mniej – ale to przecież o niczym jeszcze nie świadczy. Wiemy, jak zakończyły się poprzednie edycje:
- 2019 r. – 582 wypadki;
- 2020 r. – 437 wypadków;
- 2021 r. – 451 wypadków;
- 2022 r. – 375 wypadków.
Te liczby i punkty na mapie to nie ofiary śmiertelne wypadków, ale wypadki, w których zginęli ludzie – ofiar było więc jeszcze więcej, tym bardziej że do tej statystyki należy jeszcze doliczyć osoby, które zmarły później, ale na skutek obrażeń poniesionych w wypadkach.
Jak będzie w tym roku? Tego nie sposób jeszcze przewidzieć, ale nie ma powodów do optymizmu. Tradycyjnie to właśnie w okresie wakacyjnym wypadków jest najwięcej i ta reguła sprawdza się od wielu lat. W ubiegłych latach w ciągu trzech letnich miesięcy, od czerwca do sierpnia, dochodziło do ponad 30 proc. wypadków z całego roku, prawdopodobieństwo wypadku podczas wakacji jest niemal dwukrotnie wyższe niż np. w styczniu czy w lutym.
Wypadki przez za dobre warunki?
Wbrew obiegowej opinii, im lepsza jest pogoda, tym więcej śmiertelnych wypadków. Przy dobrej widoczności i suchej nawierzchni jeździmy znacznie odważniej niż zwykle, a jednocześnie wysokie temperatury i jaskrawe światło powodują, że szybciej się męczymy i tracimy czujność. Najbardziej zabójcze bywa często złudne poczucie bezpieczeństwa – według statystyk, znakomita większość wypadków zdarza się na prostej drodze, przy dobrych warunkach i widoczności. W trudnych warunkach groźne wypadki zdarzają się zdecydowanie rzadziej, a jeśli już dochodzi np. do kolizji, to najczęściej ich skutki nie są poważne.
- Dowiedz się więcej: Kiedy ryzyko wypadków jest największe?
Najwięcej wypadków (w odniesieniu do populacji) powodują kierowcy w wieku od 18 do 24 lat, znacznie częściej sprawcami wypadków są mężczyźni niż kobiety.
Michał Krzemiński, Time Zero Consulting, specjalista w dziedzinie badania wypadków drogowych i odtwarzania elektronicznych śladów wypadków, biegły sądowy:
Najtragiczniejszy weekend wakacji. Na razie
Jak dotychczas najbardziej tragiczny okazał się weekend 14-16 lipca – od piątku do niedzieli zginęło wówczas na polskich drogach aż 26 osób. Początkiem czarnej, weekendowej serii był wypadek, w którym w okolicach Sztumu (woj. Pomorskie) zginęło na miejscu trzech młodych ludzi. Za kierownicą auta marki Mini siedział 16-latek, towarzyszyło mu dwóch 22-latków. Informacja o tej tragedii została przyćmiona doniesieniami o koszmarnym wypadku w Krakowie, w którym zginęło aż czterech młodych mężczyzn. Kolejny tydzień też zaczął się fatalnie, z poniedziałku na wtorek doszło do aż 10 wypadków śmiertelnych.
Do tragedii doszło w nocy z piątku na sobotę, 15 lipca. Ze wstępnych ustaleń policji wynika, że 16-letni kierowca, stracił panowanie nad autem, bo prawdopodobnie nie dostosował prędkości do warunków na drodze, zjechał na pobocze i uderzył w drzewo. Na znaczne przekroczenie prędkości wskazuje stan wraku – trudno nawet rozpoznać markę samochodu. Później okazało się, że młodociany kierowca, oczywiście bez uprawnień do prowadzenia pojazdu, zabrał auto rodzicom, bez ich wiedzy, korzystając z tego, że wyjechali.
Wypadek we wsi Nowiec: zginęła kobieta w ciąży.
Również w powiecie sztumskim, w sobotę, 15 lipca, we wsi Nowiec, wczesnym wieczorem, auto osobowe marki Volkswagen uderzyło w drzewo.
Autem podróżowały dwie osoby, w tym 20-letnia kobieta w ciąży, która zmarła w drodze do szpitala. 21-letniego kierowcę w stanie ciężkim przetransportowano śmigłowcem do szpitala w Elblągu.
Wypadek w Krakowie przy moście Dębnickim
Najgłośniejszy wypadek drogowy ostatnich tygodni. Kierujący Renault Megane jadący Aleją Krasińskiego w kierunku Mostu Dębnickiego stracił nagle panowanie nad pojazdem, potrącił słupki zawężające jezdnię, przejechał przez skrzyżowanie w lewą stronę, uderzając w słup sygnalizacji świetlnej i lampę oświetlenia ulicznego, a następnie zjechał, dachując, po schodach na Bulwar Czerwieński gdzie z kolei uderzył w betonowy murek okalający ścieżkę dla pieszych – takie były wstępne ustalenia policji dotyczące okoliczności wypadku, do którego doszło nad ranem w sobotę 15 lipca w centrum Krakowa.
O tym wypadku bardzo szybko zrobiło się głośno z wielu powodów. Po pierwsze – na miejscu zginęły aż cztery osoby, a jedną z nich – domniemanym kierującym i sprawcą wypadku był Patryk Peretti, syn celebrytki Sylwi Peretti, również znanej z zamiłowania do szybkich aut i ryzykownej jazdy. Do sieci szybko trafiły nagrania z ostatnich sekund poprzedzających wypadek, na których widać auto poruszające się z bardzo wysoką prędkością, oraz sam moment, w którym kierujący wykonał gwałtowny manewr i stracił panowanie nad samochodem. Powodem manewru był prawdopodobnie pieszy, który wszedł na jezdnię w niedozwolonym miejscu – tyle, że gdyby auto jechało z prędkością choćby zbliżoną do dozwolonej, nawet najbardziej nerwowy manewr nie spowodowałby aż takiej katastrofy. Szybko też pojawiły się informacje o tym, że auto (Renault Megane RS), w którym zginęli młodzi ludzie, było mocno stuningowane, miało prawdopodobnie znacznie wyższą moc od egzemplarzy seryjnych, poruszało się na oponach typu semi-slick przeznaczone głównie do jazdy torowej, a jego kierowca miał być znany z brawurowej jazdy po drogach publicznych i udziału w nielegalnych wyścigach.
Do wypadku doszło w niedzielę 16 lipca ok. godz. 18 w Broszkowie (woj. mazowieckie). Zderzył się tam kombajn z samochodem osobowym, śmierć na miejscu poniósł kierujący Citroenem. Konieczne było poprowadzenie objazdów.
17 lipca doszło do wypadku samochodu osobowego w miejscowości Nowy Sielc gm. Rzewnie (pow. makowski). Auto z nieznanych jeszcze przyczyn wypadło z drogi i uderzyło w drzewo. Samochód został tak bardzo zniszczony, że strażacy musieli przy użyciu narzędzi hydraulicznych wydostać z niego kierowcę. 31-latek w stanie krytycznym trafił do szpitala, gdzie zmarł.
Kierujący Oplem, 53-letni mieszkaniec powiatu ostrołęckiego, jechał od miejscowości Różan w kierunku Ostrowi Mazowieckiej. Podczas wykonywania manewru skrętu w lewo, w miejscowości Ponikiew Duża, nie ustąpił pierwszeństwa ciężarówce. Opel odbił się od ciężarówki i uderzył w jadącą za nim Dacie. Mimo reanimacji kierowca Opla zmarł.