Auto Świat Wiadomości Aktualności Fotoradarowy skandal we Włoszech. Polscy kierowcy mają powody do zazdrości

Fotoradarowy skandal we Włoszech. Polscy kierowcy mają powody do zazdrości

Włochy to kraj, w którym fotoradary i odcinkowe pomiary prędkości są wszechobecne – zarówno na autostradach, jak i przy drogach lokalnych. Tym razem urządzenia te stały się przedmiotem skandalu: okazało się, że fotoradary wynajmowane gminom przez prywatne firmy nie spełniają wymogów formalnych i technicznych. Z tej przyczyny w różnych częściach kraju "fotopułapki na kierowców" są demontowane i zabezpieczane na potrzeby śledztwa. Tysiące kierowców może liczyć na to, że zgromadzone dowody wykroczeń nie będą wykorzystane przeciwko nim.

Fotoradar – zdjęcie ilustracyjne
Shutterstock
Fotoradar – zdjęcie ilustracyjne
  • Wątpliwość w pojedynczym przypadku poruszyła lawinę: z czasem okazało się, że fotoradary "na lewych" papierach działają nie w jednym, a w wielu regionach Włoch
  • Licznym obserwatorom przychodzi do głowy określenie "mafia fotoradarowa": prywatne przedsiębiorstwo czerpało zyski z wynajmu gminom urządzeń, które nie miały stosownych dopuszczeń
  • W Polsce przez lata służby korzystały z urządzeń o co najmniej wątpliwych parametrach, budzących też szereg wątpliwości formalnych. A jednak u nas udało się ten problem "przeczekać"

Zaczęło się od pojedynczego postępowania w prowincji Cosenza, gdzie sędzia pracujący na wniosek prokuratury nad kwestią legalności lokalnych fotoradarów zlecił "aresztowanie" urządzeń do pomiaru prędkości dostarczonych gminie przez prywatną firmę. Pojawiło się podejrzenie, iż sprzęt służący do wykrywania i rejestrowania wykroczeń nie ma wymaganych dopuszczeń. Automatycznie podjęto decyzję o anulowaniu postępowań przeciwko kierowcom wszczętych na podstawie "urobku" podejrzanych fotoradarów.

Dalsza część tekstu pod materiałem wideo:

Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo

Wadliwe fotoradary działały prawie w całym kraju

Przeprowadzone dochodzenia pozwoliły ustalić nie tylko brak homologacji, lecz także istotne braki techniczne urządzeń. Szybko przeprowadzono "remanent" mający ustalić, jak wiele tego sprzętu działa w regionie. Uznano to za ważne nie tylko ze względu na "doraźną sprawiedliwość" i wymogi praworządności, lecz także z powodu ryzyka dużych strat finansowych: we Włoszech odszkodowania wypłacane niesłusznie posądzonym o wykroczenia nie należą do rzadkości.

Jak donosi włoska prasa, okazało się, że problem dotyczy sprzętu znajdującego się na terytorium całego kraju, w szczególności w różnych gminach i miastach takich jak Wenecja, Vicenza, Modena, Reggio Emilia, Pomarico, Cerignola, Pianezza, Piadena, Formigine, Arcola, Carlentini. W całym kraju zabezpieczane są podejrzane urządzenia zarówno służące do punktowego, jak i odcinkowego pomiaru prędkości. Ważne: nie dotyczy to wszystkich "fotopułapek", a jedynie tych, które nie mają stosownych homologacji i nie spełniają wymagań. Przedstawiciele firmy dostarczającej fotoradary dostali zarzut oszustwa w postaci dostarczenia wadliwego towaru na potrzeby instytucji publicznych.

W Polsce wadliwy sprzęt działał, aż się zużył

W tym kontekście warto przypomnieć, jak w Polsce przez lata działały fotoradary, które wprawdzie miały wymagane zatwierdzenie typu, jednak z czasem były wielokrotnie modernizowane (w miarę, jak nie były dostępne "zabytkowe" komponenty niezbędne do napraw i bieżącej produkcji), a wymagane dopuszczenia nie były aktualizowane.

W wielu wypadkach kierowcom udało się udowodnić wadliwe działanie tych urządzeń albo brak wymaganych dokumentów, co pozwoliło im uniknąć niesłusznej kary, jednak nigdy służby korzystające z fotoradarów nie zdecydowały się, ani nie zostały zmuszone do systemowego "zwinięcia" fotoradarów, które były co najmniej podejrzane.

Co innego we Włoszech: tam "terror praworządności" działa: skoro sprzęt nie spełnia wymogów albo jest podejrzenie, że nie spełnia wymogów, to nie wolno go używać. Proste.

Autor Maciej Brzeziński
Maciej Brzeziński
Dziennikarz AutoŚwiat.pl
Pokaż listę wszystkich publikacji
materiał promocyjny

Sprawdź nr VIN za darmo

Zanim kupisz auto, poznaj jego przeszłość i sprawdź, czy nie jest kradziony lub po wypadku

Numer VIN powinien mieć 17 znaków