Na terenach nizinnych zimy już od dłuższego czasu nie są tak ostre, jak kiedyś, dlatego wielu kierowców decyduje się na niewymienianie opon na zimowe, pozostając cały rok na oponach letnich. Niestety efekty takiego postępowania widać, kiedy zima uderzy z całą siłą, albo taki kierowca pojedzie na ferie w góry.

Na filmie udostępnionym przez "Tygodnik Podhalański" widać samochód, który na ośnieżonej drodze próbuje podjechać pod górę. Na początku kierowcy udaje się przemieszczać, jednak w pewnym momencie samochód zatrzymuje się, a jedyny ruch, jaki wykonuje, jest w bok, a nie do przodu. W tej sytuacji znajdujący się obok przechodnie pomogli kierowcy i popchnęli auto.

Kierowca mógł mieć zimowe opony, ale...

Jednak to, że Toyocie nie udało się podjechać pod górę, nie oznacza od razu, że nie miał zimowych opon. Samochód jest na podlaskich rejestracjach, czyli z najzimniejszego regionu naszego kraju, gdzie śnieg się pojawia częściej. Dlaczego o tym mówię? Może samochód miał założone zimowe opony, ale były stare i nie są już tak skuteczne, jak nowe.

Należy pamiętać, że zimowe opony nie zapewniają od razu, że możemy bez obaw jeździć po śniegu. Znaczenie ma wiek i stan ogumienia, dlatego należy przechowywać je w dobrych warunkach i sprawdzać ich kondycję przed założeniem. Jadąc w góry, warto też mieć ze sobą łańcuchy, nigdy nie wiadomo kiedy mogą się przydać, a w górach prawdopodobieństwo, że będą potrzebne, jest spore. Oczywiście przyjazd do Zakopanego na letnich oponach w lutym nigdy nie jest dobrym pomysłem i jest to po prostu proszenie się o kłopoty.

Pamiętajmy także, że zimowa opona, to nie tylko bezpieczniejsza jazda po śniegu, ale także lepsza przyczepność na asfalcie. "Zimówki" są przystosowane do niskich temperatur, ich "guma" jest bardziej elastyczna niż opon letnich, które zimą są twarde jak kamień, co wydłuża drogę hamowania, psuje trakcję i łatwo może doprowadzić do poślizgu. Warto więc wymieniać opony, nawet jeśli nie zobaczą one śniegu.