- Moritz Schularick wskazuje na zagrożenia dla przyszłości Volkswagena jako niezależnego koncernu w obliczu konkurencji z Chin
- Ekonomista sugeruje, że współpraca z chińskimi firmami może być rozwiązaniem, choć trudnym do zaakceptowania dla niemieckiego przemysłu
- Instytut Ifo przewiduje, że do końca dekady w niemieckiej motoryzacji może zniknąć 200 tys. miejsc pracy
- Chińscy producenci są zagrożeniem nie tylko dla Europy, ale również dla uznanych azjatyckich producentów
- Dużo czytania, a mało czasu? Sprawdź skrót artykułu
Znany ekonomista Moritz Schularick w rozmowie z "Neue Osnabrucker Zeitung" nie pozostawia złudzeń – przyszłość Volkswagena jako niezależnego koncernu stoi pod dużym znakiem zapytania. W obliczu globalnych wyzwań i rosnącej konkurencji z Chin, niemiecki gigant motoryzacyjny może wkrótce stanąć przed koniecznością poważnych zmian strategicznych.
Poznaj kontekst z AI
- Przeczytaj także: Chińskie marki zwyciężają w Polsce, europejska motoryzacja w odwrocie. Spojrzałem na liczby i już wiem, jak jest naprawdę
Czy Volkswagen może mieć problemy z Chińczykami?
Schularick wprost wskazuje, że obecne warunki rynkowe nie sprzyjają utrzymaniu pozycji Volkswagena na światowej mapie motoryzacyjnej. "Jeśli obecne warunki się utrzymają, nie sądzę, żeby VW miał duże szanse. Aby to się stało, musielibyśmy podnieść cła i zaprzestać wpuszczania chińskich samochodów."
Ekonomista dodaje także, że inną alternatywą pozostaje współpraca niemieckiego producenta z Chińczykami, podając za przykład Volvo, które dziś należy do chińskiego koncernu Geely. Jednocześnie Schularick, jako ekonomista nie widzi problemu, jeśli Volkswagen pod skrzydłami Chin będzie produkował dobre samochody, choć podkreśla, że dla rodzimego przemysłu nie będzie to łatwe do przełknięcia. Niemcy traktują bowiem przemysł motoryzacyjny jako perłę w koronie. Zresztą jest to jedna z najważniejszych gałęzi przemysłu dla naszych zachodnich sąsiadów, która niestety teraz jest w kryzysie.
To, że w branży motoryzacyjnej dzieje się źle potwierdzają zresztą szacunki Instytutu Ifo, jednego z największych ośrodków analitycznych w Niemczech. Według niego do końca dekady w motoryzacji może zniknąć nawet 200 tys. miejsc pracy, a już do tej pory zniknęło 50 000.
Co dalej z niemiecką branżą motoryzacyjną?
Zdaniem Schularicka, niemiecki przemysł motoryzacyjny, który przez dekady był jednym z filarów gospodarki, w ciągu najbliższych dziesięciu lat nie odzyska swojej dawnej pozycji. Chociaż marki premium, takie jak BMW i Mercedes, nadal cieszą się uznaniem na całym świecie, ich przyszłość również nie jest wolna od wyzwań. "Te auta wciąż należą do najlepszych na świecie. Ale coraz bardziej stają się rynkową niszą" – zauważa ekonomista.
Według Schularicka problemem jest mentalne zacofanie technologiczne, gdzie Europa cały czas trzyma się silników spalinowych, które coraz częściej mają być zastępowane przez modele elektryczne, a w tej kwestii, jak dodaje ekonomista, Chińczycy są sporo przed europejską motoryzacją. "Niewiele jest przykładów, w których uznani gracze, przytłoczeni nową technologią, zdołali się dostosować w odpowiednim czasie i rozwinąć niezbędny entuzjazm dla przyszłych technologii" - dodał.
- Przeczytaj także: Tylko Chińczycy i Chińczycy. Ochłońmy. Prawda o tym, co dzieje się w Polsce, jest dziś taka [OPINIA]
Czy chińska motoryzacja jest zagrożeniem dla reszty producentów?
Oczywiście, nie oznacza to, że dojdzie do tak wielkich przetasowań na rynku motoryzacyjnym. Koncern Volkswagen już przecież pracuje nad rozwojem zarówno samochodów elektrycznych, jak i nad tym, by uatrakcyjnić swoją ofertę. Nie ma jednak wątpliwości, że Chińczycy stanowią ogromne zagrożenie nie tylko dla producentów niemieckich, ale ogólnie europejskich, a nawet tych z Japonii i Korei. Już dziś widać, że wojna cenowa jest bardzo ostra i jak do tej pory wygrywają ją Chińczycy, po których nie widać, żeby chcieli osiąść na laurach.