Zabetonowany samochód z Łodzi pod osłoną nocy zniknął z ul. Legionów, gdzie przeszkadzał w remoncie. Auto ze wszystkich stron zostało zalane betonem, ale robotnicy, którzy zajmowali się remontem, z najwyższą dbałością osłonili samochód, by nic mu się nie stało.

Dalsza część tekstu pod materiałem wideo:

Zabetonowane auto z Łodzi jest dla służb nieuchwytne

Scion stał się atrakcją turystyczną i zaczęło powstawać o nim wiele memów. Dużo czasu na odwiedzanie tego "pomnika" jednak nie było, bowiem ku zaskoczeniu władz miasta, samochód w pierwszy weekend listopada zniknął. Zostały jedynie ślady kół, choć nie wiadomo, czy auto wyjechało o własnych siłach, czy ktoś mu pomógł.

Samochód później znalazł się na tyłach łódzkiej Manufaktury. Obok niego stał z kolei patrol straży miejskiej i pojawiły się spekulacje, że są tam, bo czekają na właściciela Sciona, by go ukarać. Takie informacje zdementowała jednak sama straż miejska w rozmowie z serwisem i.pl. Dlaczego jednak akurat tam stał patrol? Nie wiadomo.

Teraz okazuje się, że spod centrum handlowego samochód również zniknął. Strona LDZ Zmotoryzowani Łodzianie na Facebooku udostępniła zdjęcie Sciona, który stoi w innym miejscu, choć tym razem już nie wiadomo, gdzie dokładnie.

Kara, jaka grozi kierowcy zabetonowanego auta jest śmiesznie niska

Z właścicielem samochodu nie udało się skontaktować. Pozbawione sensu wydaje się również jego poszukiwanie, bowiem maksymalna kara, jaka mu grozi to 100 zł i 1 punkt karny za nieprawidłowe parkowanie. Wydaje się, że cała akcja poszukiwania kosztowałaby więcej.

To sprawa pełna absurdów. Samochód od początku powinien być odholowany, by nie przeszkadzać w robotach, jednak z prawnego punktu widzenia nie można było tego zrobić, bo w miejscu postoju samochodu nie było odpowiedniego znaku drogowego. Decyzja o odholowaniu samochodu nastąpiła dopiero w momencie, gdy auto było otoczone betonem. Jak się okazało, laweta nie była mu potrzebna.