•  60 tys. zł - tyle wystarczy m.in. na dobrze wyposażoną wersję miejskiego auta z małym litrowym silnikiem. Jeszcze kilka lat temu podobna kwota wystarczyła na zakup dużego kombi z silnikiem 1,6 l
  • Niektóre marki nie przygotowały jeszcze oferty na auta z tegorocznej produkcji
  • Na wyprzedażach rocznika można upolować samochody przecenione nawet o kilkaset tysięcy złotych

Na zakup nowego, małego auta do miasta jeszcze kilka lat temu wystarczyło ok 30-40 tys. zł. Obecnie za dobrze wyposażoną wersję Volkswagena Up! z małym silnikiem benzynowym 1,0 l o mocy 60 KM trzeba zapłacić nawet ponad 60 tys. zł! W 2014 roku wspomniana kwota wystarczyłaby na zakup Toyoty Auris z silnikiem 1,33 l o mocy 100 KM. Dwa lata wcześniej w zasięgu była zaś dobrze wyposażona Skoda Octavia Tour w wersji kombi z benzynowym motorem 1,6 l o mocy 102 KM czy Volkswagen Golf 1,2 TSI Trendline.

Oczywiście wzrost cen można tłumaczyć na wiele sposobów: inflacja, podatki, wzrost płac i kosztów, czy coraz lepsze wyposażenie (przede wszystkim to obowiązkowe wpływające na bezpieczeństwo). Nie sposób pominąć także kwestii emisji szkodliwych związków i związanych z tym potencjalnych kar (za każdy sprzedany nowy pojazd, gdy producent nie zmieści się w wyznaczonym limicie). Cudów nie ma. Samochody stają się droższe nie tylko w produkcji, ale także w salonie.

Klienci odczują w mniejszym stopniu niewielkie podwyżki o kilka procent (oczywiście wszystko zależy od jakiej ceny). Gorzej, gdy zmiana sięga kilkudziesięciu procent. Wspomniany nowy Volkswagen Up jeszcze 3 lata temu kosztował 37,5 tys. zł. Obecnie potrzeba co najmniej 52,9 tys. zł. Za Mazdę 6 z silnikiem o mocy 165 KM przyjdzie zapłacić 123 900 zł (dla porównania 100 900 zł w 2017 roku). Na tym nie koniec.

Wyższe ceny i mniejszy wybór

Uszczupla się także oferta. Dobrym przykładem jest jeden z bestsellerów polskiego rynku, czyli Skoda Fabia. Jeszcze 3 lata temu można było powybrzydzać w salonie, gdy przyszło do wyboru silnika (1,0 l, 1,2 TSI czy 1,4 TDI aż w 7 konfiguracjach). Obecnie pozostaje tylko 1,0 l w kilku wariantach. To i tak lepiej niż w małej Citigo, w której o silniku spalinowym możemy już zapomnieć.

Pamiętajmy, że początek roku to oczywiście czas wyprzedaży, co oznacza kuszące obniżki cen i prawdziwe wyzwanie, jeśli chodzi o upolowanie optymalnych wersji (kolor, silnik i wyposażenie). W porównaniu z modelami z tegorocznej produkcji oznacza to rabaty sięgające nawet kilkuset tysięcy złotych (np. od 42 tys. zł w przypadku Mercedesa Klasy E do nawet ponad 200 tys. w przypadku BMW X5 z rocznika 2018!).

Oczywiście nie sposób zapomnieć o tym, że zmiany w gamie modelowej są i dalej będą ściśle powiązane z kwestią potencjalnych kar za emisję CO2. A wraz z nimi także cenniki. Już pod koniec zeszłego roku Mazda zapowiedziała poważne zmiany cen. „Końcówkę tego roku zdominowały natomiast przygotowania, by zmierzyć się z wyzwaniem, któremu sprostać musi cała branża motoryzacyjna. Z początkiem stycznia wchodzą w życie nowe, zaostrzone normy emisji CO₂, które istotnie wpłyną zarówno na konieczność wprowadzania zmian technologicznych, jak i na zmianę pozycjonowania cenowego modeli dostępnych na rynku” – to cytat z informacji prasowej polskiego oddziału Mazdy. A jak to wygląda w innych firmach? Oto odpowiedzi importerów.

BMW

BMW X5 M50d Foto: Maciej Brzeziński / Auto Świat
BMW X5 M50d

„Grupa BMW zadeklarowała spełnienie norm emisji w 2020, dlatego jakiekolwiek kary w naszym przypadku nie wchodzą w grę. Spełnienie norm na poziomie 95g CO/km oferując samochody tylko z napędem konwencjonalnym jest niemożliwe, dlatego tak kluczowy jest rozwój elektromobilności. Do 2023 będziemy oferować 25 zelektryfikowanych samochodów, a połowa z nich będzie w pełni elektryczna. Jesteśmy przekonani, że hybrydy typu plug-in – obok pełnych elektryków – to rozwiązanie, które pozwala efektywnie obniżyć emisje CO2.” – informuje BMW Polska.

Jak wyglądają cenniki? W przypadku niektórych wersji popularnej serii 5 trzeba liczyć się z niewielkimi podwyżkami. Jeszcze w zeszłym roku (cennik opublikowany w połowie wakacji) za 520d trzeba było zapłacić 223 900 zł. Obecnie konfigurator rozpoczyna się od 231 529 zł.

Citroen

Podobnie jak Peugeot i Opel, firma informuje o strategii całej grupy PSA, by spełnić restrykcyjne normy emisji CO2. Zgodnie z planem każdy model Citroena będzie do 2025 roku oferowany w wersji spalinowej i zelektryfikowanej. Jeszcze w tym roku pojawi się w naszym kraju hybrydowa nowość, czyli C5 Aircross.

„Biorąc pod uwagę wszystkie wprowadzane między innymi w marce Citroën rozwiązania oraz to jak istotne dla Groupe PSA jest działanie na rzecz środowiska uważamy, że grupa spełni obowiązujące normy emisji i tym samym nie będzie narażona na kary finansowe związane z ich przekroczeniem” – informuje polski oddział Citroena.

Ceny oczywiście uległy zmianie. Przykładowo popularny C3 Aircross już jesienią zeszłego roku podrożał o 1000 zł.

Dacia – Renault

„Ceny naszych samochodów zostały już podwyższone w 2019 roku, co było związane z licznymi ekologicznymi rozwiązaniami zastosowanymi w silnikach czy też, jak w przypadku Dacii, wyposażenia aut w opony „Green Tyres”, zmniejszających ilość emitowanego CO2.Na razie na naszych stronach internetowych są cenniki rocznika 2019, ale cenniki na samochody z produkcji 2020 nie będą się różniły cenami tylko oferta promocyjną” – wyjaśnia Janusz Chodyła z Renault Polska.

„Grupa Renault zobowiązała się do spełnienia celu 95g CO2/km określonego przez Unię Europejską i ten cel stawiamy sobie do zrealizowania na poziomie europejskim. Pomogą nam w tym właśnie wprowadzone na rynek Nowe Zoe i pełna gama samochodów elektrycznych, wersje hybrydowe Clio, Captur oraz Megane jak również oferta LPG w gamie Renault i Dacii” – dodał Chodyła.

Grupa FCA – Alfa Romeo, Fiat, Jeep

„Nie wprowadzamy podwyżek cen naszych samochodów od 1 stycznia 2020 roku. W zakresie budżetów CO2 planujemy sprzedaż i miks modelowy tak aby mieścić się w limitach CO2 dla naszego rynku. Oczywiście przyczyniają się do tego nowe samochody HEV, PHEV i BEV (Panda, 500, Compass, Renegade, 500e) oraz innowacje umożliwiające ograniczanie emisji CO2 w obecnych produktach” – informuje Rafał Grzanecki z FCA Poland.

Ford

„W naszym przypadku ceny samochodów wzrosły średnio o ok. 1% i związane jest to z kwestiami inflacyjnymi oraz uśrednioną roczną zmianą kursów walut. W naszej polityce sprzedaży uwzględniliśmy wymogi dotyczące emisji CO2 wprowadzone w Unii Europejskiej z początkiem tego roku i nasze działania dążyć będą do nieprzekroczenia średniego poziomu emisji CO2 wyznaczonego dla naszego kraju” – wyjaśnia Mariusz Jasiński z polskiego oddziału Forda. Póki co Ford jednak nie ujawnia prognozy średniej emisji CO2 dla swojej floty oferowanej w Polsce.

Hyundai

Hyundai Tucson 2.0 CRDi 48V Mild Hybrid Foto: Igor Kohutnicki / Auto Świat
Hyundai Tucson 2.0 CRDi 48V Mild Hybrid

Przedstawiciele koreańskiej marki zapewniają, że o znaczących podwyżkach nie ma mowy. Zmiany cenników mogą być związane jedynie z inflacją. Niemniej dostępność poszczególnych modeli i wersji silnikowych będzie uzależniona od decyzji centrali koreańskiego koncernu. Póki co, można zatem konfigurować i zamawiać wersje z zeszłorocznej produkcji

Jaguar i Land Rover

Koncern deklaruje osiągnięcie wymaganej redukcji emisji jeszcze w tym roku (w ciągu ostatnich 10 lat emisję obniżono o ponad 1/3). Wszystko dzięki nie tylko elektryfikacji wszystkich modeli w 2020 roku, ale także inwestycji w nowe czystsze silniki wysokoprężne i benzynowe. O planach podwyżek cen w związku z emisją CO2 nie ma mowy, zapewnia Paweł Kuskowski z British Automotive Polska.

Kia

Podobnie jak w Hyundai'u nie ma mowy o znaczącym podnoszeniu cen. Możliwe zmiany są związane z modyfikacją listy wyposażenia poszczególnych modeli. W tym roku Kia będzie upowszechniać m.in. najnowszą platformę multimedialną UVO, co oznacza podłączenie samochodów do internetu. Wersje z rocznika modelowego 2021 wyposażone w system UVO są zatem nieco droższe. W przypadku popularnego Sportage'a oznacza to zmianę o ok. 1500 zł w górę, w Ceedzie zaś o 2 tys. zł. więcej.

Mercedes

W Mercedesie obowiązuje tzw. coroczna podwyżka inflacyjna, która dotyczy jedynie niektórych wersji modeli. Bez zmian natomiast cenniki samochodów z najmniejszymi silnikami oraz wersji Business Edition.

„Co do emisji CO2, to Mercedes-benz kontynuuje strategię redukcji śladu węglowego nie tylko w gamie pojazdów, ale także w swoich jednostkach produkcyjnych. Przypomnę, że do końca 2020 wszystkie europejskie zakłady produkcyjne marki będą zasilane zieloną energią (bez emisji CO2) w tym także pierwsza fabryka Mercedesa w Polsce (zostanie otwarta w tym roku w Jaworze na Dolnym Śląsku). Zasilana będzie wyłącznie energią z elektrowni wiatrowej. Działania Daimler AG zmierzają do budowy nie tylko bardziej czystych napędów, ale też całego ekosystemu produkcyjnego.

W 2020 roku planujemy powiększenie rodziny modelowej EQ: po w pełni elektrycznym SUV EQC pojawi się wieloosobowy EQV, a w drugiej połowie roku zadebiutuje kompaktowy EQA. Powiększeniu ulegnie także rodzina hybryd plug-in (EQ Power) z obecnych w ofercie 10 modeli do ponad 20” – informuje Tomasz Mucha z polskiego oddziału Mercedesa.

Nissan

Nieco podrożały jedynie dwa modele w gamie Nissana. Podwyżka w wysokości 3 tys. zł dotyczy modeli Xtrail oraz NV200. Według Nissana jest natomiast jeszcze za wcześnie na ocenę szacowanej średniej emisji CO2 w tym roku.

Opel

Opel podobnie jak Peugeot nie kryje, że celem jest spełnienie restrykcyjnych norm emisji spalin przyjętych przez Unię Europejską. Stąd wspomnienie o ofensywnie modelowej, czyli takich autach jak elektryczna Corsa-e, hybrydowy Grandland X w dwóch wersjach mocy i Astrze z nową gamą silników. Do 2024 roku wszystkie modele powinny być zelektryfikowane lub w pełni elektryczne.

A jakie to ma przełożenie na ceny? W przypadku Astry po liftingu oznacza nie tylko nowe silniki, ale także zmienione nazwy wyposażenia i roszady cenowe. Najtańsza benzynowa wersja podrożała o 1800 zł. Najmniejszy diesel staniał o ponad 2 tys. zł.

Peugeot

Peugeot 3008 PureTech 130 EAT8 Foto: Maciej Brzeziński / Auto Świat
Peugeot 3008 PureTech 130 EAT8

Francuska marka deklaruje spełnienie określonych norm emisji na poziomie 95 g. „Uważamy, że grupa spełni obowiązujące normy emisji i tym samym nie będzie narażona na kary finansowe związane z ich przekroczeniem” – wyjaśnia Dorota Kozłowska z Peugeot Polska. Ma w tym pomóc strategia zelektryfikowania do 2025 roku każdego modelu w gamie. „Na polskim rynku można już zamawiać następujące modele elektryczne i hybrydy plug-in marki Peugeot: Peugeot e-208, Peugeot 508&508 SW HYBRID oraz 3008 HYBRID i HYBRID4. W najbliższym czasie pojawią się Peugeot e-2008 oraz Peugeot e-Expert” – wyjaśnia Kozłowska.

A jakie to ma przełożenie na ceny. Jeszcze w połowie zeszłego roku można było zamówić Peugeota 3008 z najmniejszym dieslem BlueHDi 130 za 116 100 zł. Wersja z tegorocznej produkcji (od lutego 2020 r) jest o 1700 zł droższa. Podobnie w przypadku innych wariantów.

Porsche

Zamiast podwyżek są obniżki, które dotyczą modeli hybrydowych (Cayenne oraz Panamera) i wynikają ze zmian przepisów dotyczących akcyzy. Ceny pozostałych modeli utrzymano na tym samym poziomie.

„W Porsche zmiana cenników wiąże się głównie ze zmianą roku modelowego – zwykle odbywa się to w połowie każdego roku. W związku z takim cyklem wprowadzania zmian w cennikach – na tym etapie nie możemy stwierdzić czy ceny nowych samochodów Porsche w 2020 roku ulegną zmianie – jest za wcześnie na taką ocenę” – informuje Artur Jakubczak z polskiego oddziału Porsche.

Seat i Cupra

Przedstawiciele hiszpańskiej marki przyznają, że założone cele emisji CO2 można osiągnąć jedynie przy znacznym udziale aut zelektryfikowanych (BEV). Średnia wartość emisji w przypadku Seata wyniosła w 2018 roku 118 g/km. Stąd nowe Mii Electric oraz premierowe elektryczne el-Born oraz hybrydy plug-in (nowy Leon, Tarracao, Cupra Formentor i Cupra Leon) i tzw. miękkie hybrydy z instalacją 48 V. Ceny zmieniły się nieznacznie. Najtańszy Seat Leon z silnikiem 1.0 115 KM podrożał o 1900 zł (w porównaniu z cenami z początku ubiegłego roku). Jedyny diesel w gamie Leona (1.6 TDI 115 KM) jest zaś droższy o 1600 zł. Nieco większą podwyżkę (2300 zł) przygotowano dla bogatej wersji FR. Średnio o kilkaset złotych więcej (800 - 1800 zł zależnie od wersji) zapłacimy zaś w przypadku Ibizy.

Toyota i Lexus

„Toyota już od kilku miesięcy spełnia normy emisji spalin na lata 2020/2021. Dlatego nie ma mowy o jakiejkolwiek podwyżce powodowanej koniecznością kosztownego obniżenia emisji jednostek napędowych. Tak samo nie musimy drżeć o dodatkowe koszty wprowadzania zaawansowanych pakietów bezpieczeństwa. Wszystkie nasze nowe modele już od 2019 roku dysponują w każdej wersji kompletnymi pakietami bezpieczeństwa „Toyota Safety Sense”. A jeśli mówimy już o kosztach zmniejszania emisji, w Toyocie właśnie maleją dzięki obniżeniu przez rząd o 50% wartości akcyzy dla hybryd. Ten benefit oddajemy Klientom obniżając ceny hybrydowych Toyot i Lexusów.” – informuje Robert Mularczyk z Toyota Motor Poland.

Dla przykładu hybrydowe modele RAV4 objęto rabatem 7,3 proc. (od ceny cennikowej). Niemniej nietrudno zauważyć podwyżki o 1000 zł w przypadku wszystkich wersji wyprodukowanych w 2020 roku.

Volkswagen

Przedstawiciele firmy zapewniają, że nie mają w planach wprowadzania wyraźnych podwyżek oferowanych modeli. Ewentualne zmiany mogą być np. konsekwencją inflacji czy zmian w wyposażeniu oferowanych samochodów. Konfigurując zatem Tiguana okazuje się, że w porównaniu z najtańszymi wersjami z rocznika modelowego 2020 (produkcja 2019) zapłacimy od ok 1,6 tys. zł więcej (benzynowe TSI) do ponad 3 tys. zł więcej (diesel TDI).

Volvo

„Od dawna jesteśmy przygotowani na limity dotyczące emisji CO2. Dotyczy to nie tylko rodziny silników Drive-E ale także gamy modelowej wzbogaconej o hybrydy. Ceny samochodów z rocznika modelowego 2021 (ich produkcja zacznie się w kwietniu) znane są już dawna. W porównaniu do aut z poprzedniego rocznika różnice w cenach podobnie wyposażonych wersji są dość niewielkie - ok.1-2 tys. zł. W przypadku Volvo nie ma zatem mowy o dużych podwyżkach cen aut. Nie planujemy również podwyżek” – informuje polski oddział Volvo.