- Polska firma ma ambitny cel. Chce przekierować trend z rowerów elektrycznych na wodorowe
- Do wytworzenia wodoru i tak potrzebny jest prąd, ale potem "doładowanie" zajmuje tylko kilka sekund
- Technologia wodorowa w rowerach brzmi interesująco, dopóki nie spojrzy się w cenniki. To droga zabawa
Rowery wodorowe to w rzeczywistości rowery elektryczne, które do generowania prądu wykorzystują ogniwo paliwowe – ten schemat znamy już ze świata samochodów. Niektórzy producenci pracują nad wodorowymi silnikami spalinowymi, ale zasadniczo to raczej rzadkość. Po co więc przekształcać prąd na wodór, żeby później ponownie zamieniać go w prąd? Polska firma Groclin twierdzi, że takie rozwiązanie ma sens – zarówno ekonomiczny, jak i ekologiczny.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideoJak działa wodorowy rower?
Kluczowa różnica względem typowych ebike’ów dotyczy sposobu zasilania. W rowerze wodorowym zamiast tradycyjnej baterii litowo-jonowej jest ogniwo paliwowe generujące prąd ze sprzężonego wodoru. To "paliwo" pojawia się w rowerze dzięki specjalnym butelkom, które przypominają trochę termosy i naboje do syfonów do wody gazowanej. Zysk?
Tradycyjną baterię litową musisz podłączyć do prądu na kilka godzin. W rowerze wodorowym wymieniasz tylko niedużą, mniej więcej półlitrową butelkę ze sprężonym wodorem i ruszasz dalej. Operacja trwa kilka sekund, a zyskujesz energię na około 60 km jazdy
– przekonywał w rozmowie udzielonej PAP Michał Seidel, prezes Groclinu. Zaraz potem przyznał jednak, że wytworzenie wodoru w zasilanym prądem generatorze zajmuje do pięciu godzin. Gdzie tu więc sens?
Generowanie wodoru lepsze od ładowania baterii
Skąd wziąć wodór do nabojów? Trzeba wiedzieć, że rowerów z ogniwami paliwowymi nie tankuje się na stacjach wodorowych (których w Polsce mamy dosłownie kilka) jak samochody. Zamiast tego należy wyposażyć się w domowy/biurowy generator wodoru – można kupić podstawowe urządzenie na jedną butelkę albo bardziej zaawansowane służące do jednoczesnego doładowywania 10 nabojów.
Niestety, jak już wiecie, generowanie wodoru w praktyce trwa podobnie długo jak ładowanie baterii. Zasięg 60 km też nie rzuca na kolana – kolarze, którzy chcą pokonać jednego dnia dłuższy dystans, muszą zabrać ze sobą z domu zapasowe naboje. Na szczęście niewielkie i lekkie, więc powinny zmieścić się do plecaka czy sakwy podróżnej. Zyskiem jest to, że jest się niezależnym od ładowarek i można gdziekolwiek w kilka sekund wydłużyć zasięg roweru.
Seidel wytłumaczył serwisowi elektromobilni.pl, że jest jeszcze jeden pozytywny aspekt – ograniczony wpływ na środowisko. Zdaniem prezesa Groclinu taki rower jest "prawdziwie" neutralny klimatycznie, bo nie generuje odpadów związanych z utylizacją zużytych akumulatorów. Żywotność roweru na wodór jest szacowana na 10 lat.
Sama jazda rowerem wodorowym jest tania, ale zakup sprzętu...
Kupując rower na wodór, nie da się jednak uniknąć kontaktu z prądem. Ze wspomnianego we wcześniejszym akapicie wywiadu wynika jednak, że generowanie wodoru nie zużywa dużo prądu – 1,5 kWh, co przy dzisiejszych cenach energii przekłada się na koszt 1,5-2 zł i to własnie cena przejechania 60 kilometrów z elektrycznym wsparciem. Sama eksploatacja jest więc obiektywnie tania.
Wysoki próg wejścia sprawia jednak, że wiele użytkowników zrezygnuje z pomysłu zakupu roweru wodorowego już na starcie. Według informacji przekazanych przez firmę Groclin serwisowi smartride.pl nabycie roweru Hyryd Sport Bike 1.0 to koszt od 3600 do 4400, ale... euro, a nie złotych. W przeliczeniu na zakup trzeba zatem przygotować od ok. 15400 do ok. 18800 zł. A to nie koniec, bo wypadałoby wyposażyć się też w generator wodoru: 1-nabojowy za 2000 euro (ok. 8500 zł) lub 10-nabojowy za 9000 euro (ok. 38500 zł)!
Z tego powodu rowerom wodorowym raczej nie wróżymy dużej popularności – w każdym razie nie teraz i nie wśród klientów indywidualnych. Ten, kto szuka taniego sposobu na mikromobilność, wybierze hulajnogę lub tradycyjny rower elektryczny. I na koniec – choć firma jest z Polski, to technologia pochodzi ze Szwajcarii. Polskie rowery Groclin są w rzeczywistości pojazdami szwajcarskiej firmy HydroRide Europe, ale Groclin ma wyłączność na ich dystrybucję w Polsce, Czechach, Estonii i na Słowacji, Litwie oraz Łotwie.