- O zorganizowanie pieniędzy na dopłaty do zakupów rowerów elektrycznych stara się w imieniu rządu Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej (NFOŚiGW)
- W pierwszym podejściu oczekiwano, że wsparcie zapewni Europejski Bank inwestycyjny. Oczekiwano, że do rozdania będzie 300 milionów złotych
- Teraz okazuje się, że EBI odrzucił wniosek, NFOŚiGW obiecuje, że nie składa broni
- Branża rowerowa jest w zapaści, tak więc tej jesieni rabaty mogą być wyższe niż kiedykolwiek
Pomysł, aby dopłacać do kupna rowerów elektrycznych, testowano już w innych krajach. Testowano z sukcesem – jeśli sukces mierzyć liczbą kupionych jednośladów ze wspomaganiem. Faktem jest i to, że odwiedzając duże europejskie miasta, można być zdziwionym, jak wielu ludzi przemieszcza się na rowerach. Wystarczy się przyjrzeć, aby zauważyć, że znaczna część rowerów, na których ludzie jeżdżą do pracy czy na zakupy, to rowery ze wspomaganiem.
Wiadomo przynajmniej, jak wysokie miały być dopłaty do rowerów elektrycznych
NFOŚiGW starał się w Europejskim Banku Inwestycyjnym o 300 mln zł. Zgodnie z założeniami programu maksymalna kwota dofinansowania zwykłego roweru elektrycznego miała wynieść 5000 zł, a elektrycznego roweru cargo 9000 zł. Dla jasności: rower cargo to rower przystosowany fabrycznie do przewozu towarów albo na przykład dzieci wyposażony w dodatkowe siedziska albo w skrzynię ładunkową. Dopłata nie mogła przekroczyć połowy wartości roweru elektrycznego. Miała wynieść, bo... pierwsze podejście do znalezienia finansowania dopłat nie udało się. Ale NFOŚiGW zapowiada kolejne.
Ile kosztuje rower elektryczny?
Rozpiętość cenowa w tej kategorii pojazdów jest bardzo duża – od około 3000 zł do 30 tys. zł i w ekstremalnych przypadkach więcej. Oczywiście, nie należy liczyć na to, że rower elektryczny, który kosztuje mniej niż 5000 zł, to konstrukcja jakkolwiek zaawansowana technicznie, trwała i wygodna – raczej będzie to rower zrobiony z najtańszych komponentów. Ale już za 10 tys. zł można bez problemu kupić przyzwoity sprzęt i gdyby odebrać dopłatę w maksymalnej wysokości, wciąż wyszłoby niedrogo.
Jeśli ktoś chciałby kupić sportowy rower ze wspomaganiem – lekki, sztywny, z ramą wykonaną z karbonu, który nadaje się nie tylko do przemieszczania po mieście, lecz także do szeroko pojętej aktywności fizycznej, np. jazdy po górach – ten musi sięgnąć głębiej do kieszeni: 20 tys. zł to raczej minimalna wartość takiego sprzętu. Ale nawet w takich przypadkach dopłata w wysokości 5000 zł mogłaby napędzić popyt. Nie trzeba dodawać, że w przedziale pomiędzy 10 tys. zł a 20 tys. zł jest całe spektrum możliwości i dostępnych modeli – dla każdego coś odpowiedniego.
Co się stało, że nie ma pieniędzy na dopłaty?
EBI nie zaakceptował projektu złożonego przez NFOŚiGW – m.in. dlatego, że nie udało się w wystarczająco przekonujący sposób udowodnić korelacji pomiędzy liczbą zakupionych rowerów elektrycznych a spadkiem emisji CO2 z transportu.
Kolejna szansa na złożenie wniosku o dofinansowanie krajowego programu wsparcia zakupów rowerów elektrycznych będzie możliwe w 2025 r., być może na początku 2025 r.
Jak dowiadujemy się z wypowiedzi rzecznika NFOŚiGW cytowanego przez PAP, fundusz nie poddaje się i dalej zamierza szukać źródła finansowania programu. Ale – jak łatwo się domyślić – konkretów brak.
Klienci są zawiedzeni, ale branża jeszcze bardziej
Program dopłat do rowerów elektrycznych miał, w założeniu, wspomóc także branżę rowerową, która przeżywa najgłębszy kryzys od lat. Po chwilowym wzroście popytu na wszelkie rowery związanym z pandemią, któremu towarzyszył nieprawdopodobny wzrost cen, sprawiający momentami wrażenie spekulacji, popyt "siadł", pozostawiając sklepy, hurtownie oraz importerów z dziesiątkami tysięcy niesprzedanych jednośladów. Wśród nich są także jednoślady ze wspomaganiem. Teraz ceny spadają, ale – w przypadku rowerów elektrycznych – jakby się zatrzymały. Czyżby w oczekiwaniu na dopłaty? Teraz jednak coś trzeba zrobić, aby towaru się pozbyć. A idzie zima.
Z dopłatami czy bez, nadchodzące miesiące mogą być dobrym momentem na kupno roweru ze wspomaganiem. W wielu wypadkach realne rabaty mogą być znacznie wyższe niż dopłaty, które są – na dziś – kijem na wodzie pisane.