- GDDKiA wraz z wojskiem postawiły tymczasowe pomosty w Głuchołazach po powodzi
- Pomosty mają długość 36 m i wagę 48 ton każdy
- Tymczasowy most ma zostać otwarty jeszcze przed końcem października
W Głuchołazach, jednej z miejscowości najbardziej doświadczonych przez tegoroczną powódź, trwa wyścig z czasem. W miejscu, gdzie niedawno woda zmiotła budowany most, inżynierowie z Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad (GDDKiA) wraz z wojskowymi służbami inżynieryjnymi dokonali niemalże cudu techniki. W piątek, przy pomocy żurawia o imponującym udźwigu 500 ton, na fundamentach stanęły dwa stalowe pomosty o długości 36 m i 48 ton każdy, składające się na tymczasowy most DMS-65. To rozwiązanie ma służyć mieszkańcom do czasu wybudowania stałej przeprawy, której kosztorys wynosił niemal 38 mln zł.
Zastąpili niemal gotowy most
Wspomniana inwestycja, która miała być gotowa jeszcze przed końcem tego roku, stała się symbolem strat spowodowanych przez żywioł. Zerwany most w ciągu drogi krajowej nr 40 był niemal gotowy do oddania do użytku, kiedy powódź pokrzyżowała te plany. Teraz, w miejscu starej przeprawy o wymiarach 45 na 11 m, zjawia się konstrukcja tymczasowa, która ma zostać otwarta jeszcze przed końcem października.
Pozostało wykończyć i przeprowadzić próby
Prace przy nowym moście idą pełną parą. GDDKiA skupia się na stabilizacji i wzmocnieniu nabrzeży, a wojskowi inżynierowie na montażu płyt nawierzchni, po których niebawem znów popłynie ruch samochodowy. Zanim będzie on otwarty, trzeba jeszcze wybudować drogi dojazdowe do mostu, a także przeprowadzić próby obciążeniowe. Przeprawa, osadzona na żelbetonowych fundamentach, jest przykładem efektywności i szybkości działania w sytuacjach kryzysowych.
- Dowiedz się więcej: Na polskich drogach pojawił się nietypowy transport. Zmierza do Głuchłazów
Taki most może stać przez wiele lat
Drogowy Most Składany DMS-65 to konstrukcja modułowa, która w przeszłości wielokrotnie sprawdziła się w różnych zakątkach Polski. Krakowianie z pewnością pamiętają "Lajkonika", który służył im na czas remontu Mostu Dębnickiego i w Zabłociu. Warszawiacy z kolei przez 15 lat korzystali z tymczasowego Mostu Syreny (MS-54), co pokazuje, że takie konstrukcje potrafią bez problemu wytrzymywać latami.