Poznań Motor Show to znane największe targi motoryzacyjne w Polsce, które swoją renomę budowały od lat. Czasy się jednak zmieniają, tak samo jak samochody. Producenci przenoszą się do internetu. Dodatkowo zdaje się, że elektryki nie przyciągają takiej rzeszy fanów motoryzacji, jak robiły to auta spalinowe. Swoje trzy grosze dodała także pandemia.
W Poznaniu wystawili się w większości dilerzy, a nie importerzy. Zupełnie nie było na przykład Toyoty czy Volvo. Prezentowanych samochodów mogłoby być więcej, jednak na osłodę odbyło się kilka polskich premier, najwięcej nowości przywiozła Mazda.
- Przeczytaj także: Te modele mają zniknąć. Ich następców nie będzie. Spodziewałbyś się takich samochodów?
Bank rozbiła Mazda
Najważniejszą z nich był chyba model CX-60 z silnikiem Diesla o pojemności 3,3 litra. Wiemy, że to bardzo ważny model i silnik dla japońskiej firmy, który zresztą po pierwszych jazdach otrzymuje bardzo pozytywne opinie. Samochód od razu będzie dostępny w dwóch wariantach: napęd na tył i moc 200 KM lub napęd na cztery koła i moc 254 KM.
Kolejna duża nowość to mazda MX-30 R-EV. To wielki powrót silnika Wankla, który mocno kojarzy się właśnie z Mazdą. Nie napędza on jednak kół, a jest generatorem mocy dla silnika elektrycznego. Energia wytworzona przez motor spalinowy jest kumulowana w akumulatorze 17,8 kWh i stamtąd płynie do elektrycznego silnika o mocy 125 kW. To odpowiedź na niewielki zasięg elektrycznej MX-30. Co ciekawe, zarówno zupełnie elektryczna odmiana, jak i auto z silnikiem Wankla, w podstawie będą kosztować tyle samo – 161 tys. 100 zł.
Na stoisku Mazdy pokazano jeszcze dwa modele, które już są nieco bardziej znane z naszych ulic. Pierwszym z nich jest SUV CX-5, w którym zainstalowano system miękkiej hybrydy Mazda M Hybrid 24V we wszystkich silnikach benzynowych.
Ostatni samochód, a jednocześnie swego rodzaju pożegnanie to Mazda 6 20th Anniversary. Specjalna wersja powstała z okazji 20-lecia obecności na rynku. Do Polski trafi sto sztuk tego samochodu, który występuje w pięknym wiśniowym kolorze i łączony jest z brązowymi skórami. Bardzo ładny zestaw. Pod maską wszystkich aut pracuje 2,5-litrowa jednostka benzynowa o mocy 194 KM połączona z automatyczną skrzynią biegów. Patrząc na ten samochód, pozostaje żałować, że historia "szóstki" dobiega końca.
SsangYong również pokazał swoją świeżynkę, w której pokłada dużą nadzieję. To model Torres o całkowicie nowej stylistyce. Ma być przełomowy i zachęcić klientów do tej koreańskiej marki. Pod maską klasyczne silniki benzynowe.
Dużo elektryków, sporo chińczyków i auta ekskluzywne
Samochody elektryczne stanowiły istotną część targów, a najwięcej z nich pokazała chińska marka Maxus. Auta te cieszyły się dużym zainteresowaniem, kierowanym zapewne ciekawością. Z chińskich marek pokazał się też Skywell, który też ma w ofercie elektryczne auta.
Zwiedzający mogli zobaczyć Astona Martina, McLarena, czy Rolls-Royce'a. Ciekawostką był również Ineos Grenadier, czyli prawdziwa terenówka przypominająca starego Land Rovera Defendera. To także jedno z pierwszych miejsc na świecie, gdzie auto zostało pokazane publiczności.
Dużym zaskoczeniem okazała się Nysa, czyli polski projekt samochodu elektrycznego, o którym zdążyłem już napisać. Nie zabrakło też wystawy starszych aut i gwiazd znanych z internetu i telewizji. Fani caravaningu i motocykli także mieli coś dla siebie.
- Przeczytaj także: Lamborghini Revuelto. Sześć najciekawszych informacji
Poznań Motor Show 2023 w liczbach
Choć Poznań Motor Show nie był tak imponujący jak przed laty, to nie można powiedzieć, że nie było chętnych, by zobaczyć, co skrywają hale targowe. Według informacji organizatorów imprezę odwiedziło w sumie 96 tys. 103 gości. To wynik, który można porównać do 2014 r., kiedy praktycznie tyle samo osób poszło na targi. Pod tym względem rekordowy był 2018 r., gdy zwiedzających było ponad 151 tys.
Poznań Motor Show wróci za rok w dniach 4-7 kwietnia.