O zdarzeniu firma Panek napisała na swoim profilu na Facebooku. Ktoś do niej zadzwonił i poinformował, że Toyota Yaris stoi na środku plaży. Pracownicy firmy najpierw pomyśleli, że to żart, ale sprawdzili lokalizację i faktycznie okazało się, że auto jest na plaży. Wynajęli specjalistów, którzy wyciągnęli zakopany w piasku samochód.

Czytaj też: Zakopany na plaży Passat to sprawka mechanika

"Wiemy, że wakacje się dopiero zaczęły, a każdy jest spragniony opalania i chłodnej kąpieli w Bałtyku... Ale żeby wjeżdżać Pankiem między turystów na plażę we Władysławowie to chyba lekka przesada, nie" - czytamy na Facebooku firmy Panek.

"Klient zostanie oczywiście obciążony kwotą wyciągania auta, karą złamania regulaminu oraz otrzyma prezent od policji" – dodał autor posta. Co ciekawe, w komentarzach pod postem przedstawiciel firmy pisze, że podobnych zdarzeń notują tysiące, to jednak było na tyle "abstrakcyjne", że zasłużyło na info w mediach społecznościowych.

Wśród komentarzy dominowały te negatywne pod adresem klienta. Np. takie:

"Bo Polacy nie szanują cudzej własności i nie dorośli do takich rzeczy jak wynajem auta na appkę" albo takie: "Na takie sytuacje powinny być zakładane kamery w autach. Wszystko byłoby czarno na białym. A ten delikwent powinien dostać z 5 tys. kary plus permanentny ban na aplikacji". "Szkoda ze swoim autem tak nie zrobił. Brak słów na kretynów" - napisał jeden z internautów.

Czytaj też: Kierowca BMW zakopał się na plaży i zatrzasnął kluczyki [Nagranie]