• Działające w Polsce firmy ubezpieczeniowe chcą mieć możliwość sprawdzenia, ile punktów karnych mają kierowcy na swoim koncie
  • Zdaniem ekspertów Polskiej Izby Ubezpieczeń składka zależna od punktów karnych mogłaby zmniejszyć liczbę ofiar na drogach o 10 proc.
  • Ministerstwo Cyfryzacji uważa, że udostępnienie ubezpieczycielom informacji o punktach oznaczałoby podwójne karanie za to samo wykroczenie

W wielu krajach, w tym m.in. w USA i Wielkiej Brytanii, wysokość ubezpieczenia, jakie płaci kierowca, zależy nie tylko od rodzaju auta i liczby zgłoszeń zarejestrowanych przez ubezpieczyciela. Obliczając składkę, uwzględnia się też wykroczenia drogowe. Firmy ubezpieczeniowe działające w Polsce chcą, by u nas było podobnie. W bazie Centralnej Ewidencji Kierowców już teraz są przecież dane dotyczące punktów karnych i mandatów poszczególnych kierowców. Na tej podstawie ubezpieczyciele mogliby dopasować stawki za OC do stylu jazdy kierowcy.

Eksperci współpracujący z Polską Izbą Ubezpieczeń uważają, że gdyby wysokość składki OC byłą zależna od uzyskanych punktów karnych, liczba ofiar na drogach mogłaby spaść nawet o 10 procent. Przedstawiciele PIU zwracają też uwagę, że rozwiązanie to jasno pokazałoby, że rząd bardziej przejmuje się losem tych uczestników ruchu drogowego, którzy mogą stać się ofiarami, niż tych, którzy stanowią zagrożenie.

W raporcie przygotowanym przez PIU można też przeczytać, że skutki finansowe nieodpowiedzialnych kierowców odczuwają ci, którzy jeżdżą zgodnie z przepisami i nie zbierają punktów karnych, ani nie powodują wypadków drogowych. Te ostatnie – zdaniem izby -  powodują roczne koszty rzędu 50 mld zł. Poza tym większa liczba wypadków oznacza wyższe wypłaty odszkodowań, a to z kolei przekłada się na wysokość składek OC dla wszystkich.

Kłopot w tym, że w tej chwili rząd nie widzi możliwości zmiany prawa dotyczące ubezpieczeń komunikacyjnych. Jak twierdzą przedstawiciele PIU, według przedstawicieli rządu uzależnienie wysokości składki od liczby punktów karnych oznaczałoby dwukrotne karanie za to samo wykroczenie. Poza tym Ministerstwo Cyfryzacji jest przeciwne udostępnianiu zbyt wielu danych prywatnym firmom. Możliwe jednak, że w ramach CEPiK 2.0 sami kierowcy otrzymają dostęp do informacji o punktach, którą będą mogli przedstawić ubezpieczycielom podczas zawierania umowy.

Wiceszef sejmowej Komisji Infrastruktury Jerzy Polaczek twierdzi z kolei, że rozwiązanie takie mogłoby wejść w życie i warto nad nim pracować, ale tylko wtedy, gdy ubezpieczyciele jasno przedstawią preferencyjne warunki dla osób, które jeżdżą bezpiecznie i nie mają punktów karnych.

Grzechy polskich kierowców

Polska Izba Ubezpieczeń prowadzi też badania nad powodami wypadków. Jak wynika z raportów PIU, najczęstsze przyczyny wypadków to nadmierna prędkość oraz nieustępowanie pierwszeństwa przejazdu. Dane te potwierdza również policja. Jednocześnie z badania PIU wynika, że aż 62 proc. kierowców nie uważa, by jazda niezgodna przepisami była czymś złym. Nic zatem dziwnego, że aż 80 proc. polskich kierowców notorycznie przekracza prędkość, choć trzeba przyznać, że nie są to znaczne przekroczenia, lecz rzędu 10-20 km/h.

Eksperci ubezpieczycieli zwracają uwagę, że mandat w wysokości zaledwie 500 zł, jaki można w Polsce otrzymać za znaczne przekroczenie prędkości jest wielokrotnie mniejszy niż podobne kary stosowane w innych krajach UE. Także, gdy wziąć pod uwagę wysokość zarobków. Z danych PIU wynika, że w Polsce maksymalny mandat odpowiada 13 proc. średniego wynagrodzenia, w Niemczech to 26 proc., w Wielkiej Brytanii – 103 proc., a we Włoszech – aż 131 procent. Warto jednak dodać, że w wielu krajach wysokość mandatu zależy od miejsca popełnienia wykroczenia, więc maksymalne mandaty dotyczą znacznych przekroczeń prędkości (o ponad 50 km/h) w obszarze zabudowanym. W Polsce nie ma takiego rozróżnienia.