W poniedziałek w fabryce wafli w Skórzewie pod Poznaniem wybuchł pożar. Do zdarzenia doszło tuż przed 6.00 rano, gdy w ogniu stanęła specjalistyczna maszyna. Na miejsce wysłano 24 zastępy strażackie, a z zakładu ewakuowało się 50 osób. Nad wsią unosił się gęsty, czarny i gryzący dym.
Dalszą część artykułu znajdziesz pod materiałem wideo:
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideoCzytaj: Opel z pijanymi pasażerami wylądował na barierkach. Kierowcy brak
Jeden ze strażaków ochotników, który brał udział w akcji, w internetowym wpisie przedstawił, jak do akcji ratunkowej podeszli mieszkańcy wsi. Sprawę opisał portal epoznan.pl.
"Tankowaliśmy auto i byliśmy świadkami, jak ludzie na nas zaczęli wykrzykiwać, że mamy przestawić się trochę autem, bo »wielki pan« musi jechać samochodem" — relacjonuje strażak.
Zerknij: Nowe urządzenia na drogach. Wystawiają do 32 mandatów na raz
"Ludzie, czy to jest poważne? Dostajemy strzał w kolano"
Jednak to był dopiero początek. Jak wyliczał ratownik, inny mieszkaniec nakrzyczał na strażaków, że mają przestawić wóz, bo a wykupiony karnet na siłownię i musi iść poćwiczyć. Inna kobieta nie widziała problemu w tym, że zaparkowała na wężu strażackim. "Ludzie, czy to jest poważne? Ratujemy czyjeś mienie, biznes i dostajemy strzał w kolano" — spointował strażak.
Sprawdź: Śmiertelny wypadek w woj. lubelskim. Samochody najechały na siebie w rowie
Utrudnianie akcji ratunkowej — co za to grozi?
Przepisy w sprawie utrudniania akcji ratunkowej są precyzyjne i jednoznaczne. Nie wolno tego robić.
Kto przeszkadza działaniu mającemu na celu zapobieżenie niebezpieczeństwu dla życia lub zdrowia wielu osób albo mienia w wielkich rozmiarach, podlega karze pozbawienia wolności od trzech miesięcy do lat pięciu
— czytamy w przepisach.
Źródło: epoznan.pl, Facebook, auto-swiat.pl